22.

6K 206 6
                                    

Pod koniec tygodnia dostaliśmy kolejną praktykantkę, Anastazję. Nie pasowała do tego miejsca i chyba nawet zdawała sobie z tego sprawę. Wątpiłam, że zostanie z nami dłużej niż miesiąc, ale życzyłam jej powodzenia. Dobrze, chociaż, że spróbowała. Zawsze to jakieś doświadczenie.

Skoro zostałam dłużej w pracy, postanowiłam jeszcze przygotować się do jutrzejszej rozprawy. Nie była jakaś trudna, ale nie miałam w ciągu dnia nawet chwili, żeby ponownie zajrzeć do akt sprawy. Nie wracałam dziś do rodziców, a w moim mieszkaniu nikt na mnie nie czekał. Radość z własnego mieszkania powoli mijała. Dlatego popracuję jeszcze chwilę tutaj, żeby po powrocie położyć się tylko spać.

– Nie wiedziałem, że znowu zostajesz po godzinach. - Matt zajrzał do pokoju.

Widocznie on nadal lubił pracować dłużej niż inni. Miałam zostać na chwilę, żeby porozmawiać z Ashley. Nie będzie mnie w pracy dwa dni, bo miałam zamiar pojechać do oddziału w Chicago. Sama o to poprosiłam. Na początku miał tam jechać tylko Tom, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądać jego praca. Później wpadłam na pomysł, że mogłabym się rozejrzeć i podpytać kogoś o sprawy, które przejęliśmy z ich oddziału. Może ja też powinnam pomyśleć o przeniesieniu. Powrót do Chicago nie byłby zły.

Nie potrafiłam unikać Matta i udawać, że nie łączyło nas nic poza pracą. Gdybyśmy uprawiali seks tylko w kancelarii, to naprawdę poza pracą nie łączyłoby nas nic. Do tego Amanda. Nie przepadałam za nią tak, samo, jak Lou i Alice. Dziewczyna może była ładna, ale chyba myślała, że przyszła tutaj, żeby nie robić nic i przesiedzieć te kilka miesięcy. Madison i Anastazja jakoś nie miały problemu z szukaniem akt. Nawet chętnie zajmowały się przydzieloną pracą, żeby czas szybciej zleciał.

– Tylko na chwilę. - Uśmiechnęłam się.

Niech nie myśli, że zostałam dla niego. Nawet nie pomyślałam, że nadal tutaj był. Z tego, co słyszałam, po ostatniej rozprawie miał już nie wracać.

– Jak wam się pracuje z nowymi? - Usiadł obok mnie.

Nie rozmawialiśmy od mojego powrotu z Chicago. Ostatnio miał dużo spraw i częściej niż w kancelarii bywał w sądzie. A jak już tutaj był to zajmował się archiwum, a tam wyganiałam Amandę. Jeszcze jeden powód, żeby jak najmniej go widywać.

– Wolałem pracować z tobą. Poza tym chyba dyżury nam się zmienią. - Zmarszczył brwi.

Też o tym słyszałam. Każdy z prawników miał zabierać ze sobą praktykanta i kogoś z sekretariatu. Pierwszy dyżur czekał mnie z Alice i Amandą. O ile na towarzystwo przyjaciółki nie narzekałam, o tyle nie widziało mi się siedzenie z nową. Niestety nie miałam wpływu na loterię Ashley przy układaniu grafiku. Może gdyby zajęła się tym Olivia, coś by zmieniła. Louisa była zadowolona, bo po raz pierwszy pójdzie tam z kimś innym niż John. Chociaż nie wiedziałam, czy miała się z czego cieszyć. Będzie siedzieć z Jackie. Miałam z nią dyżury kilka razy i czekałam tylko do końca. Cały czasu dawała mi do zrozumienia, że coś robiłam źle. Ale żeby powiedzieć co, to już nie była chętna.

– Szkoda, że awansowałam. - Zaśmiałam się.

Teraz nie będzie musiał mnie już niczego uczyć, ale to nie znaczyło, że nie mogłam poprosić go o pomoc. Chętnie się od niego uczyłam.

– Wcale nie. - Spojrzał na mnie. – Świetnie sobie radzisz i zasłużyłaś na to. Tym razem nikt nie musi się za tobą wstawić – powiedział szczerze.

Miło mi, że tak myślał. Widział, jak sobie radziłam w sądzie, z rozmowami z klientem, więc jako jedyny mógł ocenić moje umiejętności. Mogliśmy zakończyć romans, ale przecież to nie powód, żeby zakończyć naszą przyjaźń, prawda? Chciałabym, żeby tak było.

– Matt – odezwałam się, gdy wstał – brakowało mi rozmów z tobą.

Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Nie do siebie. Do rodziców. Było bliżej, a chyba miałam ochotę na czyjeś marudzenie, a nie na ciszę. Tam dowiedziałam się, że moja kuzynka urodziła. Nawet nie wiedziałam, że była w ciąży. Nie, no żart. Chodziło o drugą kuzynkę, która o dziecko starała się od dwóch lat. Już zaczynała wątpić. W końcu jej się udało. Mieszkała w Kanadzie, więc nie wiedziałam, kiedy będę miała okazję ją odwiedzić. Pewnie dopiero w wakacje, jak trafi mi się dłuższy urlop. Chyba że postaram się o to wcześniej. Mogłabym. W tym roku wykorzystałam tylko kilka dni, a na jakieś dłuższe wakacje się nie wybierałam.

– Nie cieszysz się? - Mama spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Coś się stało w pracy?

Jedno wielkie coś, zwane romans. Nie mogłam jej powiedzieć. Nie zrozumiałaby, a jeszcze zrobiłaby z tego aferę. Nikt nie wiedział i lepiej, żeby tak zostało. Nawet żona Matta nie miała pewności.

– Nie, cieszę się. - Uśmiechnęłam się. – Po prostu jestem zmęczona i muszę jutro wcześniej wstać. Jak Ariel zadzwoni, przekaż jej moje gratulacje.

– Pojedziesz do niej?

Oni na pewno wybiorą się tam w przyszłym tygodniu. Mama nigdy nie miała problemu, żeby wziąć kilka dni wolnego w każdej chwili. Ale ona pracowała w miejscu, gdzie kierownikiem był jej brat. Dlatego ciężko było jej zrozumieć, że ja musiałam dostosować się do innych.

– Nie wiem, kiedy będę mogła wykorzystać urlop.

– To powiedz, że to sprawy rodzinne – dodał tata. – Nie masz czasu dla siebie. Ostatni urlop spędziłaś na nauce do egzaminów.

A więc moje wykształcenie to jakiś problem? Starałam się, żeby utrzymać tę pracę. Lubiłam ją. Nie chciałabym za kilka miesięcy znowu być bezrobotną. Wtedy musiałabym wrócić do rodziców na stałe. Nie po to jeździłam do Chicago, robiąc sobie w razie co miejsce tam, żeby teraz zrezygnować. Musiałam tylko zdecydować, czy na pewno chciałam zostać w Evanston na stałe.

– Zależało mi na dodatkowych kursach. Dzięki temu na nowej umowie, którą dostanę wkrótce, moje wynagrodzenie będzie wyższe.

To Ashley zaproponowała mi szkolenia. Nie musiała mnie przekonywać, gdy wspomniała o podwyżce. Wyższe kwalifikacje, lepsza pensja. Zależało mi, żeby utrzymywać się samej. I chciałabym w końcu kupić sobie samochód.

– O ile? – spytał z zaciekawieniem.

To nie była jakaś duża podwyżka, ale zawsze coś. Od czegoś trzeba zacząć. Niektórzy nie mieli takiej szansy. Nadal zarabiali przeciętnie.

– Dwadzieścia pięć procent rocznie. - Westchnęłam.

– Rzeczywiście dużo. - Zaśmiała się mama.

Zabawne, że sama nie zarabiała dużo więcej. Miała dobrą pracę dzięki bratu. Tak samo, jak pensja wyższa niż inni pracownicy też nie była zasługą. Nie wytknęłam jej tego tylko ze względu na to, że to ona pracowała, żeby nigdy niczego nam nie zabrakło. Ojca zwalniali z każdej pracy po miesiącu, a jego własny biznes nie przynosił milionów. Jego firma czasami nie zarabiała nic, a trzeba było zrobić opłaty. Wychodził wtedy na minusie, a to gorsze niż zero. Tego też nie zamierzałam mu wypominać. Dlaczego oni też nie przestaną?

– Ashley docenia, że się staram. Idę spać. Jutro czeka mnie ciężki dzień.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz