5.

1K 44 5
                                    

- Ty i te twoje durne pomysły... - Warknęłam, gdy szliśmy następnego dnia szkolnym korytarzem.

- Przynajmniej ze mną się nie nudzisz. - Mrugnął do mnie Thomas.

Popatrzyłam na niego z politowaniem.

Thomas dorównywał wzrostem członkom szkolnej drużyny koszykówki. Trener wielokrotnie próbował namówić go do przystąpienia do drużyny, ale ten tak samo wielokrotnie mu odmawiał, tłumacząc się, że sport to nie jego bajka. Uprzejmie twierdził, że nie będzie jak pies latał za piłką.

Jakby tak się zastanowić, to mógł się nawet dziewczynom podobać. Miał burzę ciemnobrązowych loków na głowie, które kontrastowały z jego wiecznie wkurzoną miną i łagodziły trochę jego wyraz twarzy. Kiedy zdarzaly się te nieliczne momenty, gdy sie uśmiechał, wyglądał naprawdę czarująco. Potrafił przewiercić na wylot spojrzeniem swoich szaroniebieskich oczu. Ich kolor przypominał mi barwę zachmurzonego nieba, takiego tuż przed rozpoczęciem gwałtownej ulewy. Chłopak miał złocistobrązową opaleniznę, dorównującą tej, którą mają kalifornijscy surferzy. Spędzenie prawie całego lata na dworze naprawdę mu posłużyło.

Owszem, Thomas wyglądał jak jakiś pieprzony archanioł, ale było mu do niego zdecydowanie daleko.

Chłopak przejechał dłonią po włosach, wprawiając je w nieład. Powędrowałam wzrokiem do tatuażu na jego dłoni, jedynego jakiego miał. Był to szkic dużego kwiatu róży, otoczonego gdzieniegdzie liśćmi. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam kiedy i gdzie ją zrobił. Po prostu pewnego dnia przyszedł do szkoły z nią na ręce. Nie tłumaczył się z tego pomysłu, ani mi nie wyjaśnił dlaczego zdecydował się na akurat taki wzór.

Thomas nie patrzył na mnie. Wzrok miał utkwiony przed siebie, a ręce schował do kieszeni spodni w kolorze khaki. Starał się wyglądać naturalnie i nie stwarzać żadnych podejrzeń. To nie tak, że zaraz miał się włamać do pokoju nauczycielskiego, żeby szukać nie wiadomo czego.

- Dobra, to powiesz mi w końcu jaki jest plan? - Zapytałam go.

Chłopak przeniósł na mnie swoje spojrzenie. Szaroniebieskie oczy wpatrywały się we mnie, ale trudno mi było cokolwiek z nich wyczytać.

- Ale jesteś pewna, że chcesz tak ryzykować? - Dopytał. Przecież to nie było tak, że pytał mnie o to już kilka razy i za każdym odpowiadałam twierdząco. Gdyby naprawdę nie chciał mnie pakować w kłopoty, to by tego nie robił. Doskonale wiedział, że pójdę za nim dosłownie wszędzie jak to głupie ciele.

- Przecież jeśli pozwolę ci działać samemu, to coś spieprzysz. - Powiedziałam.

Naprawdę, przez te jego glupie pomysły zapominałam, że był ode mnie o rok starszy. Czułam się, jakbym to ja go cały czas niańczyła. Oczywiście nie przeszkadzało mi to. Nawet cieszyło moją wewnętrzną Matkę Teresę.

- Okej maleńka. W takim razie plan wygląda tak: czekamy do dzwonka, aż wszyscy udadzą się na lekcje. Sprawdziłem wszystko dokładnie i w pokoju nie powinno być żadnego nauczyciela. Otworzę po cichu drzwi do nauczycielskiego i szybko tam wejdziemy. Woźna nie powinna nas zauważyć. - Oznajmił.

- Zaraz, zaraz... - Przerwałam mu. - Skąd masz klucze do pokoju nauczycielskiego?

- Czy ja ci się ze wszystkiego muszę tłumaczyć? - Wywrócił oczami.

Czyli albo ukradł, albo dorobił. Ja się naprawdę dziwię, że on jeszcze w więzieniu nie wylądował.

Zadzwonił dzwonek. Oparłam się o ścianę, a Thomas zrobił to samo. Udawaliśmy, że jesteśmy pochłonięci rozmową, ale chłopak cały czas obserwował to, co się działo na korytarzu. Lustrował wzrokiem każdego ucznia, nauczyciela, nawet bibliotekarkę. Po chwili, gdy korytarz całkowicie opustoszał, wyciągnął niewielki kluczyk z kieszeni swojej czarnej koszuli.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz