38.

507 25 0
                                    

Weszłyśmy do szkoły i od razu udałyśmy się na główny korytarz. Było tam co najmniej pięćdziesiąt osób, które bez przerwy przepychały się i krzyczały. Jak to zobaczyłam, po raz kolejny mnie zamurowało. Nawet w trakcie rozdawania darmowych zapiekanek, nie było tutaj tylu ludzi.

- Nie wiedziałaś, że są aż tak popularni? - Sophia popatrzyła na mnie z lekkim rozbawieniem.

- Wiedziałam, ale... Trochę dziwnie się teraz czuję. Chyba to jeszcze do mnie nie dotarło. - Powiedziałam, obserwując całe to zamieszanie.

Razem z dziewczyną przepychałyśmy się przez tłum rozwrzeszczanych fanek. Chciałam dotrzeć do Maysona i z nim porozmawiać. O co chodziło z całym tym koncertem? Co to w ogóle był za cyrk? Nie patrzyłam już kogo tratuję, komu sprzedaję z łokcia w brzuch. Niektóre dziewczyny widząc moją agresję, były tak miłe, że same usuwały mi się z drogi.

- Rose, spokojnie. - Mówiła Sophia, ale puszczałam jej słowa mimo uszu.

Najgorzej było przepchnąć się przez nauczycielki, które jak widać również należały do groupies. Za co oni im płacą? Takiego burdelu to ja jak żyję nie widziałam.

Wreszcie moim oczom ukazali się Mayson, Cameron i Rhett. Z tego co mi było już wiadome, to czekali na dyrektora, żeby z nim porozmawiać. Może biedny dyro też się nie mógł przedostać przez ten tłum?

Mayson jak zwykle otoczony był przez Victorię. Ona ciągle się koło niego kręciła. Zdziwiło mnie to, bo pamiętałam o ich ostatniej wymianie zdań przed szkołą i myślałam, że już ją spławił... Ale Mayson nie wyglądał na zbytnio przejętego tym, że znowu go obłapiała. Moja nienawiść do tej kurwy była tak wielka, że słowami i czynami nie dało się jej opisać. Zobrazować to mogło jedynie brutalne morderstwo. Ale dopóki jest ono karalne, ta dziwka będzie żyć.

Po jej ubraniu zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest jej za zimno. Jak na chłodną jesień, jej strój był wyjąkowo nieodpowiedni. Muszę na święta kupić tej dziewczynie porządny sweter pod samą szyję i spodnie. I futro. I bilet w jedną stronę na Alaskę do dzikiej głuszy pełnej wilków. Tak. To doskonały pomysł.

Rhett zajął się flirtowaniem z pierwszoklasistkami. Były w niego wpatrzone jak w jakiegoś bożka. Przechwalał się i dawał im swój numer telefonu. Jednej się podpisał na ręce, z drugą zrobił sobie zdjęcie. Uśmiechnęłam się jak zobaczyłam napis na jego koszulce. "Lick my lollipop." I wizerunek lizaka nad napisem. Wybitna koszulka.

Cameron natomiast rzucał złowrogie spojrzenia dziewczynom, przez co te trzymały się od niego z daleka. Mimo wszystko dalej były nim podniecone. Na pasku miał przewieszoną swoją gitarę. T-shirt odsłonił w całej okazałości tatuaże ciągnące się na całych ramionach. Dostrzegłam kolejny jego fragment, a był to zegar i pajęczyna.

Chłopak rozglądał się nerwowo, od czasu do czasu tupiąc nogą. Naprawdę dziwiła mnie jego postawa. Wyglądało, jakby był tu z przymusu. Po jakiejś chwili blondyn w końcu mnie zauważył. Uśmiechnął się i machnął w moją stronę ręką, żebym do niego podeszła.

- To ona ich zna?! - Wyrwało się jakiejś dziewczynie z tłumu. Zerknęłam szybko w stronę podekscytowanych fanek, zanim zbliżyłam się do gitarzysty.

Mayson rzucił mu złowrogie spojrzenie. Blondyn jednak to zignorował.

- Wyjaśnisz mi co tu się dzieje? - Zapytałam Camerona. Musiałam mówić głośniej, żeby mój głos przebił się przez ten hałas.

- Niespodzianka! - Wtrącił się Rhett, szczerząc się głupio.

Chaos był taki, że nie szło normalnie rozmawiać. Hałas, ciągle ktoś do nich podchodził i gdyby nie Cameron, to zostałabym stratowana. Tylko przy nim dziewczyny trzymały jakiś dystans, ale ciagle do niego machały i krzyczały.

Obserwowałam jak Mayson próbuje się wyrwać z macek tej ośmiornicy Victorii.

- Więc to jest ta twoja niespodzianka? - Zwróciłam się do Maysona. - Wasz koncert w szkole?

Wolałam się upewnić. Myślałam, że to może jednak nie to. Niby nie uważałam tego za zły pomysł, ale ich obecność zdecydownie skomplikuje łażenie po korytarzach.

- Myślałem, że ci się spodoba kotku. - Odpowiedział chłopak.

Victoria odsuneła się od niego i spojrzała na mnie, mrużąc oczy. Ze zmarszczonymi brwiami patrzyła się to na mnie, to na chłopaka. Jej mina była w tamtym momencie bezcenna. Niech ktoś szybko zrobi zdjęcie! Błagam!

- Kotku?! - Wycedziła przez zęby Victoria. Stała tak przez chwilę, próbując analizować swoim móżdżkiem całą sytuację. Trochę minęło zanim ją w końcu zrozumiała.

- Co? Zdziwiona? Lepiej wracaj na próbę kochana, bo nie zdążysz się przebrać w swój strój. - Powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem. Dziewczyna wymieniła spojrzenia z Maysonem, ale ten wzruszył tylko ramionami.

Victoria odwróciła się i zaczęła przepychać z powrotem przez tłum. Słyszałam stukot jej szpilek. Jedną chyba boleśnie nadepnęła na stopę jakiejś dziewczyny, która wydała z siebie tłumiony okrzyk. Królowa odeszła w eskorcie cheerleaderek.

Nie spodziewałam się, że ona zemści się na mnie tak szybko... Ale co mogłam podejrzewać? Przecież do tej pory była zupełnie nieszkodliwa.

W czasie, gdy zespół rozmawiał z naszym dyrektorem u niego w gabinecie, ja postanowiłam udać się do szkolnej stołówki. Była prawie pusta. Wszyscy zainteresowani koczowali pod gabinetem dyra. Poza mną i Sonią, która do mnie dołączyła byli tu tylko członkowie szkolnej drużyny i jakieś kujony z nosami w książkach. Wzięłam jabłko z kosza na owoce. Wybrałam te w jak najlepszym stanie. Razem z koleżanką usiadłam przy szarym stoliku.

- Oni wszyscy poszaleli. - Stwierdziła Sonia, wyciągając ze swojej torby własne kanapki i sok.

- Co ty nie powiesz... - Mruknęłam, podrzucając owoc.

- Wiesz co jest gorsze od znalezienia robaka w swoim jabłku? - Wypaliła nagle dziewczyna.

- Co? - Zapytałam, zabierając się do ugryzienia jabłka.

- Znalezienie połowy robaka w swoim jabłku. - Dokończyła. Zamarłam z ręką w połowie drogi do moich ust.

- Dziękuję, już nie chcę tego jeść. - Mruknęłam, odkładając jabłko na stolik. Sonia roześmiała się, a jej śmiech rozszedł się po stołówce i zwrócił na nas uwagę pozostałych.

W tym Anthony'ego, który siedział ze swoimi kumplami. Nasze spojrzenia na moment się spotkały, ale ja od razu uciekłam wzrokiem w bok.

Sonia to zauważyła.

- Co jest między tobą a Bennettem? - Spytała najspokojniej na świecie.

- Co masz na myśli? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Odkąd tu weszłyśmy, nie przestaje zerkać w naszym kierunku. Nie żeby coś, ale czuję na sobie to spojrzenie i jest mi z tym co najmniej dziwnie. - Wyjaśniła i spojrzała bezczelnie w jego kierunku. Powędrowałam za jej spojrzeniem i przekonałam się, że dziewczyna ma rację. Faktycznie patrzył prosto na nas. Odwrócił wzrok, gdy zorientował się, że Sonia go przyłapała na gapieniu się.

- On umiera z ochoty, aby podejść i z tobą porozmawiać. - Dodała, tym razem patrząc na mnie.

- Skąd niby to wiesz? - Szepnęłam, widząc jej przebiegłą minę.

- Jestem czarownicą i czytam w myślach. - Wzruszyła ramionami. - I nie, nie ubzdurałam tego sobie. Aha i Łobuz jest w domu, więc nie martw się, że go rano nie widziałaś. Śpi pod kaloryferem.

Wbiło mnie w krzesło.

- Czekaj, skąd wiedziałaś, że myślę o moim kocie... - Wykrztusiłam. - Wiedźma.

Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i puściła mi oczko. Ona czasami serio mnie przerażała.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz