Zdążyłyśmy znaleźć trenera jeszcze przed dzwonkiem, przedstawić mu Łobuza i poprosić, żeby przechował go w kantorku do zakończenia lekcji. Smith się zgodził i jak się okazało, on bardzo lubił koty. Sam miał w domu jednego. Od razu nakarmił Łobuza szynką ze swojej kanapki i napoił mlekiem. Zaproponował też, że mogę go odebrać w czasie treningu chłopaków, ale ja odmówiłam i powiedziałam, że zaraz po ostatnim dzwonku się u niego zjawię. Nie chciałam widzieć się z Anthonym.
W ten oto sposób ja i Sophia punktualnie zdążyłyśmy na lekcję. Nauczycielka była wielce zdziwiona moim pojawieniem się na historii. Dawno tu nie byłam. Ja w sumie sama nie mogłam w to uwierzyć. Nie cierpiałam tej kobiety. Gdyby zamknęli mnie z tym Dinozaurem, Hitlerem i Stalinem w jednym pomieszczeniu i dali mi pistolet, to wszystkie naboje zmarnowałabym na nią.
Dinozaur... Tak Thomas ją nazywał. Teraz jego miejsce pod ścianą było puste. Poczułam ogromne przygnębienie.
Sophia cieszyła się, że wreszcie nie musiała siedzieć sama. Usiadłam razem z nią. Musiałam przyznać, że poprawiła mi trochę humor tą swoją historią z kotem. Nawet siedząc na lekcji dawała mi wskazówki dotyczące opieki nad nim. A ja starałam się uważnie słuchać i nie przegapić żadnej ważnej informacji, która później mogłaby skutkować obsikaną ścianą, czy kupą na dywanie.
Mayson zajął miejsce przed nami i posłał mi tylko zawiedzione spojrzenie. Wzruszyłam ramionami. Myślałam, że mu przeszło.
Ciężko go było rozgryźć.
Już miała zacząć się najnudniejsza lekcja w moim życiu, gdy drzwi do klasy otworzyły się i do środka wkroczyła Victoria.
Prawie dostałam zawału jak ją zobaczyłam. Bo przecież mało nieszczęść miałam w tym tygodniu.
Brunetka przefarbowała się na czarno i wyprostowała swoje falowane włosy. Mało tego. Zafundowała sobie bardzo mocny makijaż. Ciemny cień na powiekach kontrastował z jej standardową czerwoną szminką, którą miała na tych wielkich wargach. No dla mnie kurwa to ona wygląda jak glonojad! Taka rybka, która czyści brud w akwarium! Za szanownym przeproszeniem owej rybki.
Dziewczyna swoje szpony wymalowała na czarno. Na zbyt wydekoltowaną bluzkę, z której wystawał fragment stanika, założyła ledwo dopinającą się skórzaną kurtkę. Do tego obcisłe spodnie i buty ozdobione litami.
Przecież to było logiczne, że zrobiła to wszystko dla Maysona. Myślała, że jeśli przestanie wyglądać jak typowy plastik to on się nią zainteresuje? Teraz osiągnęła efekt jeszcze większego plastiku, tylko że w bardziej "niegrzecznej" wersji. Albo... Bardziej zdzirowatej.
Może jeszcze zacznie pić i wdawać się w bójki? Oczywiście, że nie. Połamałaby tylko sobie paznokcie. Ale chłopakom jej wygląd ewidentnie się podobał a sam Mayson gapił się na nią z rozchyloną buzią. Jeszcze chwila a zacznie mu lecieć ślina i zrobi w klasie powódź. I to chyba zszokowało mnie jeszcze bardziej. Tegan z wrażenia upuściła piórnik na podłogę, rozsypując jego zawartość. Sonia zaczęła biadolić coś o końcu świata a Sophia przytuliła się do mnie chyba tylko po to by mnie utrzymać na miejscu.
Zdzira zajęła miejsce przed nami, koło Maysona. Chłopak nagle stał się dziwnie radosny. A ja z wściekłości zaczęłam bębnić palcami o blat ławki.
- Widzę Rose, że wyznaczasz trendy, skoro inni ubierają się podobnie do ciebie. - Skomentowała nauczycielka.
Dajcie mi granat... Albo najlepiej czołg i całe wojsko.
- Mnie tam się podoba taki obrót spraw. - Wtrącił się Mayson nagle obejmując Victorię ramieniem.
Patrzyłam jak owija sobie kosmyk jej włosów wokół palca tak samo, jak robił to z moim, gdy byliśmy sami na sali. Nachylił się do niej i coś szepnął jej do ucha, na co dziewczyna zachichotała.
Od razu poczułam ukłucie w sercu. Jeszcze przed chwilą to do mnie zarywał.
Odwrócił na chwilę głowę i mrugnął do mnie.
Krew mnie zaraz zaleje i szlag trafi... Co z nimi wszystkimi jest do cholery nie tak?
- Postanowiłam po prostu zmienić trochę styl. Nie martw się Rose, to nie ma z tobą nic wspólnego. Tak poza tym to fajna kurtka. - Uśmiechnęła się do mnie Victoria.
Miałyśmy taką samą kurtkę...
- Spokojnie. - Wyszeptała Sophia. - Wiesz dobrze, że jesteś od niej tysiąc razy lepsza.
Marne pocieszenie. Przynajmniej w tym momencie.
Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Czy ten kot był jedynym dobrym elementem tego przeklętego piątku?
Musiałam coś zrobić, żeby się stąd wydostać. W przeciwnym wypadku źle się to dla wszystkich skończy.
- Sophia, możesz dla mnie coś zrobić? - Spytałam cicho.
- Ale co? - Zdziwiła się koleżanka.
- Udawaj, że ci niedobrze, tak żebyśmy mogły wyjść z klasy. - Poprosiłam. W sumie to jedyny logiczny pomysł. Bo gdybym wyszła i ostentacyjnie trzasnęła drzwiami, ludzie zaczęliby coś podejrzewać.
- Ale ja nie umiem udawać! - Wahała się.
Czyli musiałam jej pomóc.
Uderzyłam ją w brzuch. Wymierzyłam cios pod ławką, tak aby nikt tego nie zobaczył. Dziewczyna syknęła zwracając na siebie uwagę pozostałych i zwinęła się z bólu. Mam nadzieję, że nie zrobiłam tego za mocno... Nie chciałam u niej spowodować krwotoku wewnętrznego. Tylko lekki ból brzucha.
- Co tam się dzieje? - Zapytała nauczycielka, wychylając się znad książek.
- Koleżankę boli brzuch. Mogę pójść z nią do pielęgniarki? Albo chociaż do toalety? - Zgłosiłam się. Mayson i Victoria dziwnie mi się przyglądali, ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło.
- No idź. Nie chcę, żeby mi tu zaraz zeszła. - Dinozaur łaskawie nam pozwolił.
Zaczęłam pospiesznie zbierać wszystkie nasze rzeczy. Nie wrócimy już dzisiaj na historię. Już ja tego dopilnuję.
- Biedactwo. Pewnie ma w brzuchu tasiemca. - Roześmiała się Victoria.
- Ty masz w mózgu tasiemca. - Odgryzłam się i wyprowadziłam Sophię z klasy.
Gdy szłyśmy korytarzem Sophia zatrzymała się w połowie drogi do toalety i tupnęła nogą, manifestując swoją złość.
- Mogłaś chociaż uprzedzić! - Jęknęła. - Dobrze wiesz, że masz mocne uderzenie! A ja chyba pęknięte organy wewnętrzne...
- Sorry... - Przeprosiłam ją nieudolnie. - Po prostu... Nie mogłam tam dłużej siedzieć.
- Wybaczam ci, ale tylko ze względu na tamto ciasto truskawkowe. - Pogroziła mi palcem. Potem uśmiechnęła się i położyła mi rękę na ramieniu. - To co? Najpierw do toalety, a potem zobaczymy co u Łobuza?
- Przecież przed chwilą się z nim widziałaś. - Zaśmiałam się.
- Zapamiętaj: kot i czekolada to najlepsi pocieszyciele. Chodź! - Pociągnęła mnie za sobą.
Nie było sensu się z nią spierać.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Подростковая литератураWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...