Nadszedł dzień wtorkowego meczu. Wielkie święto szkolne. Dzień wolny od zajęć. Większość, o ile nie cała szkoła, zebrała się na sali by oglądać zmagania drużyn. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, osiągniemy najwyższy wynik w rankingu. Skoczymy gwałtownie w górę, co będzie przełomem dla tej szkoły o ile nie miasta. Właśnie dlatego miałam nadzieję, że przegramy.
- Mogę wiedzieć, dlaczego chcesz to oglądać? To do ciebie niepodobne. - Sonia nie kryła swojego niezadowolenia. Wolała ten dzień spędzić inaczej.
- Muszę coś załatwić... - Odpowiedziałam pokrętnie.
- Nie mogę się doczekać, aż spotkam chłopaków z innych szkół! - Pisnęła podekscytowana Sophia.
No tak. W końcu inne drużyny zaczęły się już powoli zjeżdżać. Właśnie na podjeździe parkował kolejny autobus.
- Grupa spoconych chłopaków biegająca za piłką i wręcz ociekająca testosteronem. Podniecające jak cholera... - Mruknęła Sonia.
Roześmiałam się. Ona to ma podejście do świata.
Tegan była dziś wyjątkowo milcząca i zamyślona. Pewnie z powodu odwołanych zajęć. Podziwiałam ją. Każdą wolną chwilę poświęcała dla nauki. Ja bym tak nie mogła.
Stałyśmy przed salą, z której dobiegał gwar rozmów, a z głębi szatni słychać było krzyki chłopaków i trenera. W pewnym momencie z głośników wydobyła się muzyka DJ, któremu musiałam odstąpić balkon. Gdzieś w oddali mignęła mi czarnowłosa postać w stroju cheerleaderki.
A więc czas zadziałać.
- Pójdziecie zająć mi miejsce? Zaraz do was przyjdę. - Zapytałam, nie odrywając wzroku od znikającej za budynkiem sali gimnastycznej Victorii.
- Jasne... Ale co chcesz zrobić? - Sonia była jak zwykle podejrzliwa.
- Hel do piłek napuszczę, zmienię podkład cheerleaderek na odgłosy szympansów... - Uśmiechnęłam się złośliwie.
Dziewczyny słysząc to rozchmurzyły się. Pomachały mi i weszły do środka.
Podążyłam w tym samym kierunku co Victoria. Faktycznie coś było w tym wszystkim nie tak. Nawet jeśli nie była już z Anthonym, powinna występować z pozostałymi i prezentować układ. Była w końcu główną kapitan cheerleaderek. A ona teraz stała sobie na uboczu, rozmawiając przez telefon. Schowałam się za drzewem i postanowiłam podsłuchiwać. Bardzo kreatywne Rose... Miałam tylko nadzieję, że nie zmarnuję przez to swojego cennego czasu. No i, że nie zostanę na tym przyłapana.
Prawie zapomniałam! Muszę mieć jakiś dowód. Włączyłam funkcję nagrywania w telefonie i starałam się ustawić tak, by telefon wyłapał każdy fragment z tego co mówiła. Najwyżej jeśli się to okaże niewinną rozmową z babcią, to to usunę. Ale w to wątpiłam.
- Halo? Ugh... Tak jak zawsze... Nie przyjeżdżaj pod szkołę... Ile powiedziałeś...? Cóż... Za taką stawkę możesz zrobić ze mną co chcesz... Chcesz przyjść z kolegami? Ale oni też płacą? W porządku... Może dzisiaj po południu? Tam gdzie ostatnio? Tak, w tym hotelu... No dobrze... W takim razie niedługo się skarbie zobaczymy.
Dziewczyna rozłączyła się i zaczęła nerwowo rozglądać. Chyba mnie nie zauważyła, bo oddaliła się jak gdyby nigdy nic. Nie poszła jednak na salę. Po prostu wyszła sobie ze szkoły.
Wyłączyłam telefon. Z wrażenia aż usiadłam na trawie. Co tu się przed chwilą wydarzyło? To chyba nie było to o czym myślałam... Musiałam coś źle zrozumieć. Mój mózg zaczął intensywnie pracować. Victoria ewidentnie umówiła się z kimś... na seks. Nie spodziewałam się, że dla pieniędzy była gotowa na coś takiego. Zwłaszcza, że jej rodzice byli bogaci. A przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Teen FictionWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...