28.

720 29 4
                                    

- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego za każdym razem gdy coś się dzieje, to chodzi o ciebie? - Zapytał mój ojciec podczas wtorkowej kolacji.

Dyrektor wszystko sobie przemyślał. Zaraz po tym jak Holland odwołał lekcję i zostawił nas samych sobie, poszedł się wykrzyczeć do biblioteki. Tym razem postanowiono sobie darować kolejne rozmowy ze mną i od razu zadzwoniono do mojego ojca do pracy, przerywając mu ważne spotkanie. A teraz musiałam wysłuchiwać jak bardzo ważnego klienta musiał olać, byleby załatwić sprawę mojej "wiecznej niesubordynacji".

- To jedna z tych zagadek, na które nie ma odpowiedzi. Wiesz, UFO... Atlantyda... Stonehenge... - Odparłam bez emocji.

- Dzwonił do mnie dyrektor i powiedział, że doprowadziłaś nauczyciela do takiego stanu, że wyszedł w środku lekcji z klasy i odwołał zajęcia! - Przypomniał mi tata, luzując przy tym swój krawat.

- Nie moja wina, że Holland jest cholerykiem. - Wzruszyłam ramionami.

- Nic nigdy nie jest twoją winą! - Oburzył się ojciec. Przyzwyczaiłam się już do tego, że podnosił na mnie głos, ale działało to na mnie jak płachta na byka.

- Uspokój się. Nie będę z tobą rozmawiać, jak jesteś w takim stanie. - Odwróciłam się i powiedziałam z powagą.

Zaskoczyłam go. Zwykle to on wypowiadał te słowa.

- Posłuchaj, jak tak dalej pójdzie, to zostaniesz zawieszona. - Usiłował mi wytłumaczyć, obniżając ton głosu.

- Napij się whisky z lodem to ci przejdzie... - Wtrąciłam się. Jakbym tego nie wiedziała, że zostanę zawieszona. Cały czas mi to powtarzają.

- Nie będę pił, bo mi nie przejdzie! - Uderzył pięścią w stół. Woda w wazonie zadrżała, podobnie jak talerz, który pozostał jeszcze z obiadu.

- Mnie tam przechodzi. - Przyznałam.

- Pijesz moją whisky? - Zapytał zaskoczony tata.

W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Podeszłam do zlewu i zaczęłam zmywać naczynia. Musiałam zrobić cokolwiek.

- Co ja z tobą mam... - Westchnął tata po dłuższej chwili ciszy. - Trzy światy i kosmos.

- Przynajmniej się ze mną nie nudzisz tatku. Jestem jedyna w swoim rodzaju. - Puściłam do niego oczko.

- Co do tego akurat nie mam wątpliwości. - Przyznał i zmusił się do niewielkiego uśmiechu.

- Wyprasowałam ci koszulę i przygotowałam te eleganckie spodnie i marynarkę dla ciebie na jutrzejszą konferencję. Leżą u ciebie w pokoju. - Wskazałam całym z piany palcem na drzwi jego gabineto-sypialni. Tak się kończyło łączenie swojego życia zawodowego i prywatnego. Dosłownie zabierał swoją pracę do łóżka.

I musiał mnie jeszcze w to wplątywać. Mało to razy zrywałam się z lekcji, by zanieść mu jakieś bardzo ważne papiery... A potem się dziwił, że mam nieobecności na zajęciach.

- Naprawdę? Prawie o niej zapomniałem! Dziękuję ci, córciu. - Uśmiechnął się szerzej. - Ale nie chcesz mnie w ten sposób udobruchać?

Parsknęłam śmiechem.

- Gdybym chciała cię udobruchać, to umyłabym ci samochód i zrobiła sushi. - Wyznałam.

- No fakt. Za dobrze mnie znasz. - Przytaknął. - Za to ja prawie nic nie wiem. Mogę cię o coś zapytać?

Przełknęłam ciężko ślinę i poczułam jak spinają mi się wszystkie mięśnie.

Odłożyłam ostatni talerz i odwróciłam się powoli.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz