9.

900 41 2
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że się na to zgodziłam. Jaki diabeł mnie do tego podkusił?! Co za ciemne moce w tamtym momencie za mnie decydowały? Gdyby jeszcze nie tak dawno temu ktoś mi powiedział, że będę wchodziła w jakieś podejrzane układy z członkiem szkolnej elity, to chyba odesłałabym go ze skierowaniem do szpitala psychiatrycznego.

To wszystko działo się zdecydowanie za szybko. W cztery dni wydarzyło się więcej, niż przez większość mojego życia. A ja się pakowałam w kolejne kłopoty, mimo że obiecałam sobie tego nie robić.

Nie mogłam też uwierzyć w to, że odbyłam swoją pierwszą dłuższą rozmowę z Anthonym Bennettem od prawie dwóch lat mojej nauki tutaj. I to było najdziwniejsze doświadczenie z jakim się do tej pory spotkałam.

Następnego dnia szłam do szkoły zastanawiając się nad tym, co wczoraj zaszło. Praktycznie rwałam sobie włosy z głowy przez cały wieczór. Jakie egoistyczne pobudki znowu mną kierowały? Myśląc logicznie, nienawidziłam Victorii i chciałam dla niej jak najgorzej. To pierwszy powód. Anthony powiedział, że dzięki temu, że mu pomogę dostanę to, czego chcę. Na początek załatwi mi lepsze jedzenie na stołówce. Ani ja, ani dziewczyny nie będziemy musiały jeść tego okropnego przeterminowanego żarcia. A dzięki niemu miałabym bliski dostęp do pozostałych członków drużyny, którzy wreszcie zapłaciliby za to, co zrobili mojej przyjaciółce, nie ponosząc za to jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Plan był prosty. Zemscić się na Victorii i oczyścić dobre imię Anthony'ego. Tak przynajmniej brzmiał ogólny zamysł. Niestety ze szczegółowym planem i realizacją było dużo gorzej.

Pierwszą lekcję znowu miałam z panem Hollandem. Nie rozumiałam co za psychopata układał mój plan lekcji i czemu dawał mi ten przedmiot z samego rana. Ale zapowiadało się ciekawie. Zwłaszcza, że Anthony miał mi coś ważnego do przekazania, chociaż nie chciał mi wprost powiedzieć co to było.

Naprawdę dziwnie było mi wymieniać z nim wiadomości. Gdy tylko widziałam na ekranie jego imię i zdjęcie, to mną wstrząsało.

Nie spóźniłam się. Byłam w klasie jeszcze przed dzwonkiem. Moje przyjaciółki nie chodziły ze mną na socjologię. Ze znajomych twarzy miałam tu tylko Maysona i szkolną drużynę sportową. Chociaż nie mogłam ich nazwać znajomymi.

Victoria spoglądała na mnie z szyderczą miną z pierwszego rzędu. To mnie nawet zmotywowało do działania. Spojrzałam w kierunku swojej ławki. Mayson zajął miejsce przed nią i mrugnął do mnie. Na chwilę poczułam się lepiej, pomimo tego że to była jedyna interakcja jaką między sobą wymienialiśmy.

- Rose! - Usłyszałam głos Anthony'ego.

Stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego. Zresztą nie tylko ja. Praktycznie wszyscy siedzący w klasie się na nas patrzyli. Na początku obróciłam się do tyłu, mając cichą nadzieje, że może wołał do jakiejś innej Rose. Problem w tym, że żadnej innej nie było.

Z jego miny nic nie byłam w stanie wyczytać. Nie uśmiechał się, nie krzywił. Po prostu na mnie patrzył i poklepał puste miejsce w ławce obok siebie nakazując mi, żebym obok niego usiadła. A ja jak to bezrozumne ciele podeszłam i to zrobiłam.

Najwidoczniej nie miał zamiaru kryć się z tym, że ze sobą będziemy "współpracować".

I tu zaczęło się przedstawienie.

Pozostali rzucali nam ukradkowe spojrzenia a członkowie drużyny, którzy chcieli cokolwiek powiedzieć byli uciszani samym spojrzeniem kapitana.

Mina Victorii była bezcenna. Naprawdę szkoda, że nie zrobiłam jej zdjęcia. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona, czego nie ukryła warstwa podkładu.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz