48.

480 30 2
                                    

 - Możesz powtórzyć? To jakiś żart? Mało śmieszny. - Anthony odwrócił się zszokowany.

Przełknęłam ślinę.

- Kocham cię. - Powtórzyłam. - Nigdy nie pomyślałam, że powiem to akurat tobie ale tak jest. Anthony Bennett, gwiazda koszykówki, cham i dupek jest miłością mojego życia. Zakochałam się w nim już na placu zabaw ale byłam zbyt głupia by to zrozumieć. Uświadomiłam sobie to dopiero niedawno. To zabawne, że trzeba najpierw coś stracić by to docenić. Każda chwila z tobą, ty tępy kretynie, wiele dla mnie znaczyła. Tych wspomnień nikt mi nie odbierze i jestem szczęśliwa, że to właśnie z tobą je przeżyłam.

Cisza. Te słowa zawisły między nami tu, w tej starej sali. Słyszałam bicie swojego własnego serca. Jebane bum bum...

Na próżno chyba czekałam na reakcję, bo chłopak tylko stał i patrzył na mnie. Nawet jeśli zrobiłam z siebie totalną idiotkę, to przynajmniej byłam szczera sama ze sobą. Szczera idiotka. Fajnie brzmi.

Anthony podszedł do mnie. Kilkoma szybkimi krokami pokonał dzielącą nas odległość. Poczułam jak kładzie dłonie na mojej talii. Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Cholera, on naprawdę był taki wysoki? Wcześniej jakoś nie zwróciłam na to uwagi...

- Powtórz to. - Poprosił.

Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Kocham cię debilu - powiedziałam.

Chłopak nachylił się i mnie pocałował. Od razu odwzajemniłam pocałunek. Stanęłam na palcach i oplotłam mu ramiona wokół szyi. Jego gorąca skóra działała na mnie podniecająco ale w tym momencie liczyły się dla mnie tylko uczucia. Nasze serca waliły jak szalone. Delikatne pocałunki z każdą mijającą minutą stawały się coraz bardziej namiętne. Języki tańczyły w naszych wargach. Z ust Anthony'ego wydobył się cichy jęk. Żadne z nas nie miało zamiaru przerwać pocałunku. Najwyżej zemdlejemy z powodu braku tlenu. Chłopak całował mnie w taki sposób, jakby od zawsze tego pragnął. Ja też tego pragnęłam. Czułam jego dotyk przez materiał mojej bluzki. Słyszałam jego drżący oddech.

W końcu oderwaliśmy się od siebie. Ciężko oddychaliśmy. Oparłam czoło na jego klatce piersiowej. Anthony położył rękę na moich plecach i zaczął je głaskać.

- Ja też cię kocham, Rose. Kocham cię najbardziej na świecie. - Powiedział cicho.

- Naprawdę cię przepraszam... - Zaczęłam.

- Cii... - Ujął moją twarz w dłonie. - To ja powinienem przeprosić ciebie. Nie powinienem być taki chamski.

- W twojej sytuacji to zrozumiałe. To ja zawiniłam... - Ciągnęłam dalej.

Chłopak posmutniał.

- Czy to wszystko co mnie spotkało... - Zaczął.

Złapałam go za ręce.

- Posłuchaj, możesz na mnie liczyć. Naprawdę. Chcę ci pomóc. - Powiedziałam.

- Ale jak? Cofniesz czas i sprawisz by Victoria nigdy nie weszła do mojego życia? Magiczną mocą powstrzymasz mojego ojca przed skorzystaniem z usług luksusowej prostytutki? Rose, ona ma to nagranie. Ma mnie w garści. Jeśli tylko je komuś pokarze zniszczy całe moje życie. To już nie chodzi tylko i wyłącznie o moją reputację. Chodzi o firmę ojca. Coś przez co pracował latami. Nienawidzę tego śmiecia ale...

- Zaufasz mi? - Zapytałam.

- Rose ale co ty niby chcesz zrobić? - Zapytał zrezygnowany. Naprawdę go to wszystko przerosło.

- Zapomniałeś kim jestem? - Uśmiechnęłam się. - U dyrektora mam swój własny fotel, tak często do niego trafiam. Ludzie się mnie boją. Chodziłam z gangsterem i nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie mam kontakty. Ta laska popełniła największy błąd zadzierając ze mną.

- Co zamierzasz? - Spytał zaniepokojony.

- Ona ma to nagranie w swoim telefonie? - Upewniłam się.

- Tak. To chyba nie jedyne nagranie. Z tego co wiem, to chyba zamierza szantażować pozostałych by wyłudzić od nich więcej pieniędzy za milczenie. - Wyjaśnił.

- Ciebie też szantażuje? - Spytałam.

- Nie. Powiedziała, że na razie dobrze jej z moim ojcem bo daje dużo kasy. Dopłaca jej nawet za jakieś dodatkowe zboczone zachcianki. Obrzydliwe... - Wzdrygnął się.

- Załatwię to. - Obiecałam. I zamierzałam dotrzymać słowa.

- Jak? - Zaciekawił się.

- Ufasz mi?

- Tak. - Powiedział to z taką pewnością, że coś mnie zakuło w sercu.

- Więc pozwól mi działać. Najpierw sobie z nią porozmawiam. - Odparłam.

- I to coś da? - Wątpił.

- Ty chyba nie znasz moich zdolności mediacyjnych - puściłam do niego oczko.

Pocałowałam go jeszcze raz na pożegnanie.

Wychodząc z sali gimnastycznej wykonałam pilny telefon.

- Dawno się nie słyszeliśmy - usłyszałam uradowany głos po drugiej stronie.

- Potrafisz włamać się do cudzego telefonu i usunąć pewne rzeczy z jego pamięci? - Zapytałam.

- To tak jakbyś pytała mnie, czy potrafię oddychać... - Odparł.

- I takiej odpowiedzi się spodziewałam.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz