49.

520 28 1
                                    

Pewna siebie szłam przez korytarz. Teraz musiałam tylko dopaść tą szmatę. Nie powinnam kłócić się z nią przy wszystkich, bo może paść o wiele słów za dużo. Mogłabym w ten sposób tylko bardziej zaszkodzić.

Okazja nadarzyła się sama. Victoria stała razem z grupką palaczy za szkołą. Dzielnie zaciągała się, dymem papierosowym, który jeden z chłopaków wdmuchiwał do jej ust. Wywróciłam oczami.

Kiedy mnie zauważyli, przerwali wszystkie swoje dotychczasowe czynności i zaczęli mi się przyglądać.

- Rose! Nie masz już czasem dość? - Zapytała Victoria. - Gdzie masz Maysona? Albo tego głupka Anthony'ego? Tak szybko się tobą znudzili? Naprawdę mi przykro.

- Zostawcie nas same. - Warknęłam do pozostałych. Przez chwilę stali zdziwieni. Część z nich wahała się, chcąc zapewne obejrzeć jak spuszczam jej wpierdol. Niestety się przeliczą.

- Nie słyszycie? Spieprzać! - Powiedziałam dobitniej. To już zrozumieli.

Zaczekałam aż się wystarczająco oddalą.

- Czego chcesz? - Victoria wydęła usta. Ona musi być genetyczną krzyżówką dziwki i glonojada. Innego naukowego wytłumaczenia na jej przypadek nie znajdę.

Popchnęłam ją na ścianę i położyłam ręce po obu stronach jej głowy, by nie mogła uciec.

- Posłuchaj mnie uważnie. Będę mówić powoli, żebyś ZROZUMIAŁA, bo z tym możesz mieć problemy. Odczep się od Anthony'ego. Daj mu spokój. I jego rodzinie. - Cedziłam każde słowo.

Zaśmiała się.

- Już ci się wyżalił? Biedaczek. Sam nie potrafi tego załatwić i wysyła ciebie... - Nie mogła opanować śmiechu.

- On nie wie, że z tobą rozmawiam. Miałam się do tego nie mieszać. - Powiedziałam.

- Więc się nie mieszaj. Co z Maysonem? Zostawiasz takiego chłopaka dla tej kompletniej sieroty! Nie potrafi rozwiązać swoich problemów zarówno tych rodzinnych jak i tych łóżkowych! Jego ojciec bzyka lepiej od niego! - Uśmiechnęła się szyderczo.

- Może po prostu masz za bardzo rozjechaną pizdę przez swoich klientów pieprzących cię cały czas i dlatego trudno cie zadowolić. - Odparłam.

Jej zdziwienie było bezcenne. Czemu w takich chwilach nie pojawia się paparazzi z aparatem?

- Coś ty powiedziała?! - Wrzasnęła.

- To co słyszałaś. Jeśli byłaś zbyt głupia by za pierwszym razem załapać, to nie mam zamiaru ci tego powtarzać. - Z całych swoich sił starałam się zachować spokój.

- Mayson nie narzekał w łóżku - powiedziała w końcu.

Prowokuje mnie? A co jeśli nie?

- Nie obchodzi mnie Mayson! Róbcie sobie co chcecie. Mam to gdzieś. - Powiedziałam lekceważąco.

To na chwilę zbiło ją z tropu.

- Co? - Po chwili wybuchnęła śmiechem. - Czyli ty naprawdę wolisz tego impotenta? Pozwól, że ci coś powiem: Anthony cię nie kocha. On cię nienawidzi. Rozmawiałam z nim. Gdybyś widziała jego minę jak mu powiedziałam, że jedziesz na dwa fronty!

Zaśmiałam się w duchu z poziomu głupoty jaki ona prezentowała.

- Chociaż... Miał jeszcze lepszy wyraz twarzy jak pokazałam mu filmik na którym jego własny ojciec mnie pieprzy. I to ostro. Chcesz zobaczyć? - Pomachała mi swoim telefonem przed nosem.

Nie wytrzymałam.

Wzięłam największy zamach jaki mogłam i uderzyłam ją z liścia w twarz. Jej krzyk rozniósł się echem po okolicy. Złapała się policzek na którym miała czerwony ślad w kształcie mojej dłoni. Telefon omal nie wypadł jej z ręki.

- Ty szmato! - Krzyknęła i rzuciła się do mnie z łapami.

Wykręciłam jej jedną rękę na co wydała z siebie kolejny krzyk. Wzmocniłam uścisk i wykręciłam kończynę pod tak dziwnym kątem, że kilka nieostrożnych ruchów groziło jej złamaniem.

- Nie radzę ci tego robić... - Zagroziłam.

- Puszczaj! - Pisnęła.

- Jak sobie chcesz... - Puściłam ją a ona zatoczyła się parę kroków do tyłu omal nie tracąc równowagi.

Zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce.

- Nie wiesz głupia, co zrobiłaś! - Powiedziała. - Ujawnię całej szkole, że ojciec Anthony'ego bzyka młode laski. Jak myślisz, co się stanie jak ludzie dowiedzą się, że tak poważany człowiek na wysokim stanowisku zabawia się z innymi? Co się wtedy stanie z jego firmą? A Anthony? Będzie skończony w tej szkole! - Zaśmiała się, pewna siebie.

- Tak się składa, że ja też mam pewne nagranie, na którym umawiasz się z klientem. Ciekawe co na to inni chłopcy ze szkoły powiedzą, jak je usłyszą... Nikt cię już nie tknie z obawy o zarażenie jakimś syfem. Zastanów się, co będzie jak to usłyszy dyrektor. Chcę być przy tym jak wyrzuca cię ze szkoły za niszczenie dobrego imienia naszej szkoły. - Odparłam.

Znowu wyglądała jak rybka, otwierając i zamykając te swoje wary. Z tego można by było zrobić jakiś mem.

- Chrzanisz. - Nie chciała mi uwierzyć.

- Naprawdę? To posłuchaj. - Wyciągnęłam swój telefon i odtworzyłam jej nagranie.

Przez chwilę słuchała w milczeniu. Dopóki nie nadszedł fragment w którym mówi, że za tak dużą sumę pieniędzy jest gotowa spełnić wszelkie zachcianki klienta. Zamachnęła się, chcąc wyrwać mi telefon z ręki.

- Skasuj to! - Wrzasnęła.

Pomachałam jej palcem przed nosem.

- Nie ma takiej opcji. - Uśmiechnęłam się widząc, że dziewczyna zdaje sobie sprawę, że wygrywam.

- W takim razie wyślę moje nagranie do wszystkich w całej szkole! - Zagroziła.

- Jakie nagranie? - Parsknęłam śmiechem.

Dziewczyna widząc moją reakcję, trochę się zaniepokoiła i zaczęła czegoś gorączkowo szukać w telefonie. Na próżno.

- Co?! Przecież... To niemożliwe! Moja galeria! Pusta! Coś ty zrobiła?! - Krzyczała.

Teraz to ja się roześmiałam.

- Wyjaśnijmy sobie coś. - Podeszłam do niej na tyle blisko, by zaczęła odczuwać niepokój. - Nie warto ze mną zaczynać, bo i tak przegrasz. I to na starcie, dziewczynko.

- Nie boję się ciebie - Powiedziała.

- Boisz się. I to bardzo. - Wyszeptałam. - A teraz ja ci powiem co masz zrobić, a ty to grzecznie zrobisz. Masz za dużo do stracenia. Twoja reputację, szkołę no i na pewno twoi rodzice będą dumni jak usłyszą jaką mają córeczkę! Dadzą ci tytuł Dziecka Roku!

- Co chcesz? - Zapytała. - Pieniędzy, awansu społecznego? Mogę ci to załatwić.

Wybuchnęłam śmiechem.

- Bardzo śmieszny żart. Naprawdę. Udało ci się mnie rozbawić. Jestem pod wrażeniem. - Powiedziałam z trudem opanowując śmiech. - Odpuścisz i zostawisz Anthony'ego w spokoju. Nie chcę cię widzieć w jego pobliżu. Z jego ojcem też zerwiesz kontakty. Masz innych klientów.

- Co? Ale.. - Zaczęła.

- Nie przerywaj mi. Nie obchodzi mnie ile on ci płaci. Jeśli masz resztki zdrowego rozsądku, to zrobisz tak jak ci mówię. Jeszcze dzisiaj zadzwonisz do pana Bennetta i powiesz mu, że więcej się z nim nie spotkasz. I nie próbuj niczego kombinować. Jeśli ci życie miłe. A wiedz, że kończą mi się miejsca, gdzie mogę ukryć ciało. - Zagroziłam.

Victoria pokiwała głową.

- To wielka przyjemność zawierać z tobą wszelkie układy - oświadczyłam przyjaźnie. - Możesz już iść. Miłego dnia!

Pomachałam jej. Dziewczyna oddaliła się jak najszybciej.

Oparłam się o ścianę. Do moich płuc dostały się resztki dymu z powietrza.

Jestem po prostu genialna!

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz