Otworzyłam swoją szafę... I doszłam do wniosku, że nie mam w co się ubrać! Co z tego, że część moich ubrań leżała rozwalona na łóżku, a od drugiej części uginał się fotel. Niemal weszłam do środka w poszukiwaniu odpowiednich ciuchów. Przesuwałam wieszaki i przekładałam rzeczy na inne półki. Ta próba Maysona była naprawdę dla mnie ważna. W końcu miałam poznać innych członków jego zespołu.
- Przejścia do Narnii tam szukasz? - Zapytała Sonia. Siedziała po turecku na moim łóżku, głaszcząc Łobuza rozłożonego na jej kolanach i uważnie mi się przyglądając. Co jakiś czas nieufnie spoglądała na kota.
Tata narzekał, że nigdy nie przyprowadzałam znajomych do domu. Mylił się. Robiłam to po prostu pod jego nieobecność. W ten sposób unikałam niezręcznych pytań.
Dziewczyna przyszła do mnie z samego rana, jeszcze przed zajęciami by pomóc mi w wyborze ubrań. Miały nas przez to ominąć dwie pierwsze lekcje. Ale nikt nie znał się na doborze ciuchów tak jak ona.
- Naprawdę nie będziesz miała kłopotów z powodu nieobecności? - Upewniłam się. Nie chciałam, żeby miała tak nasrane w papierach jak ja.
- Przecież to tylko zajęcia z historii sztuki. - Wywróciła oczami.
- A francuski? - Zapytałam.
- Dobrze wiesz, że i tak nic z niego nie rozumiem. Jak ona do mnie mówi, to zastanawiam się czy mnie przypadkiem nie obraża. - Powiedziała, marszcząc brwi na samą myśl o tym przedmiocie.
Uśmiechnęłam się.
- No nie wiem, skoro tak twierdzisz... Co mam wybrać? - Zwróciłam się do niej trzymając w rękach tylko szalik.
- Ubierz się worek po ziemniakach. Będziesz wyglądać w nim sexy. - Stwierdziła i uśmiechnęła się złośliwie.
- Przypomnisz mi dlaczego to ciebie poprosiłam o pomoc? - Zapytałam.
- Bo Tegan nie opuściłaby lekcji a Sophia wystroiłaby cię w czaszki i cukierki. Albo przebrała za króliczka. - Wyjaśniła spokojnie.
- Racja. - Przytaknęłam. Zerknęłam jeszcze raz na swoje ubrania i westchnęłam.
- Gdybyś nie miała takiej zdołowanej miny, to może przyciągnęłabyś bardziej uwagę Maysona, bez zbędnego strojenia się. - Dodała dziewczyna.
- Ja i moja zdołowana mina bardzo ci dziękujemy. - Mruknęłam
- Pokaż co tu masz... - Westchnęła i podeszła do szafy. Tak gwałtownie zerwała się z miejsca, że biedny Łobuz zleciał z jej kolan i wylądował na czterech łapach na podłodze. Prychnął na nią i zdegustowany wyszedł z pokoju.
- Pomogę ci wybrać strój, ale najpierw musisz mi odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań. - Dodała Sonia.
- Jakich? - Zaciekawiłam się.
- Po pierwsze: masz zamiar się z nim pieprzyć czy będzie to czysto przyjacielskie spotkanie? - Spytała i przyjrzała mi się badawczo.
- Co?! - Prawie zachłysnęłam się powietrzem. - Nie! To znaczy... Nie wiem... Miałam na myśli... To bedzie próba jego zespołu!
- Okej... Musiałam zapytać. - Wzruszyła ramionami. - Masz zamiar zakładać bieliznę?
- Tak! Co to za pytania? - Poirytowałam się.
- Cicho! Jak wół pierdzi to obora słucha! - Uciszyła mnie. - Ostatnie pytanie. Na pewno nie chcesz tego worka na ziemniaki?
- Sonia! - Ledwo powstrzymywałam się od uduszenia jej. Czasami była naprawdę nieznośna.
- Okej, okej... - Zerknęła do mojej szafy i zaczęła z niej coś wyciągać. - Co to jest?
Wyjęła bluzkę wykonaną z cienkiej siateczki. Kompletnie odsłaniała wszystko, a ja zupełnie zapomniałam, że ją miałam. Dlatego się zdziwiłam.
- Uprawiasz rybołowiectwo? - Spytała dziewczyna i odłożyła ją z powrotem.
Usiadłam sobie na brzegu łóżka i patrzyłam, jak okiem fachowca przegląda wszystkie moje ubrania. Oparłam łokcie na kolanach i podparłam rękoma brodę. Czekałam, aż coś wymyśli.
- Masz. - Nim się zorientowałam, rzuciła we mnie ubraniami. - Przebieraj się.
- Ale tak przy tobie? - Zdziwiłam się.
- Mogę się odwrócić, jak tak bardzo się krępujesz. - Zaśmiała się i zwróciła się w moim kierunku plecami.
Końcowy efekt był całkiem dobry. Nawet lepszy, niż się spodziewałam. Morską koszulę w kratę, dopasowała do kraciastej turkusowej spódniczki. Rozpięłam guziki koszuli, by pogłębić i wyeksponować dekolt, a jej rękawy podwinęłam aż do samych łokci. Spódniczkę podciągnęłam tak, aby sięgała mi do połowy uda. Całość "idealnie się komponowała z moimi włosami", jak to ujęła Sonia. Ogromny skórzany pas zwracał uwagę na moją talię oraz łączył ze sobą dwie części stroju. Do tego ubrałam czarne zakolanówki. Nie zastanawiałyśmy się zbytnio nad butami. Wybrałam trampki. Przynajmniej wygodne. Sonia ściągnęła gumkę z moich włosów rozpuszczając je. Nie przesadzałam tym razem z makijażem. Podkreśliłam tylko kredką oczy.
- Ubierz to. - Założyła mi motocyklową kurtkę i zapięła pod samą szyją.
- Po co? - Spytałam jedynie.
- Bo po pierwsze jest kurwa zimno a po drugie idziemy do szkoły. Nie wszyscy muszą oglądać jak paradujesz w takim stroju. Może jednak zdecydujesz się na ten worek po ziemniakach? - Wyjaśniła, a ja obdarzyłam ją krzywym spojrzeniem. - Nie? No dobra...
Wyszłyśmy z mojego domu i skierowałyśmy się główną ulicą w kierunku przejścia. Milczałyśmy, ale tą niezręczną ciszę przerwała Sonia.
- Jak tam u Thomasa? Masz od niego jakieś wieści? - Zapytała.
Słysząc samo jego imię momentalnie się spięłam. Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Nie. - Skłamałam. - Ten głupek nie odbiera ode mnie telefonu, a co tu dopiero mówić o kontakcie.
Nie chciałam o tym rozmawiać. Wolałam jak najszybciej zamknąć ten temat. W dodatku, Thomas ciągle nie dostał przepustki na wyjście...
Będąc pod szkołą, stałyśmy się świadkami dziwnej sceny. Na szkolnym dziedzińcu Mayson i Victoria zażarcie o czymś dyskutowali. Dziewczyna wyglądała na poddenerwowaną, a chłopak na wyraźnie poirytowanego. Przystanęłyśmy i zaczęłyśmy przysłuchiwać się rozmowie.
- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem, przestań robić sceny! - Widziałam jak Mayson zaciska jedną dłoń w pięść. Wyglądał, jakby zbierał się do odejścia.
- Czekaj! Jeszcze z tobą nie skończyłam! - Victoria złapała się pod boki.
Byłam ciekawa, o co cała sprawa poszła. I nie, żeby mnie taki obrót sytuacji nie cieszył...
- Dobrze. W takim razie tutaj zostań. - Chłopak wzruszył ramionami i odwrócił się do niej plecami, kompletnie niewzruszony. Akurat w naszą stronę. Zorientował się, że ich obserwowałyśmy. Wyglądał na zakłopotanego i nerwowo przejechał ręką po swoich włosach. Odbiegł wzrokiem gdzieś w bok.
Ona również odwróciła głowę w naszą stronę i nie była zadowolona z tego, że ich podsłuchałyśmy.
Mayson natomiast odszedł bez słowa, pozostawiając ja samą.
- Wracaj tutaj! To jeszcze nie koniec! - Wścieķła krzyknęła za nim i tupnęła nogą.
Jeszcze raz zerknęła w naszą stronę i potem sama poszła w kierunku głównego wejścia. Popatrzyłyśmy po sobie z Sonią.
- Drama queen! - Powiedziała dziewczyna śpiewającym głosem. Parsknęłam śmiechem i pokiwałam głową. Ale miała rację. Victoria była prawdziwą królową dramatyzowania.
- Czy to oznacza, że Mayson dał kosza tej dziwce? - Zapytałam.
- Tego nie wiem. Ale nieźle ją wkurzył i nie chciałabym być na jego miejscu, jeśli ona postanowi się zemścić. - Podsumowała Sonia.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Novela JuvenilWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...