Cały weekend zastanawiałam się nad tym co zaszło między mną a Anthonym w jego samochodzie. Nie miałam paranoi i nie uroiłam sobie tego. On chciał mnie pocałować. Byłam tego w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewna. Najbardziej męczącą myślą przez cały ten czas było pytanie "dlaczego"? Niczym larwa zagnieżdżająca się w moim umyśle, nie dawało mi to spokoju.
Kapitan szkolnej drużyny koszykówki wysłał mi kilka wiadomości, ale nie odpisałam na nie. O dziwo ciężko przychodziło mi ignorowanie go. Miałam ochotę od razu chwycić za telefon i rozpocząć z nim rozmowę. Ale nie mogłam.
Mój mózg nie był w stanie tego wszystkiego pojąć. Czego konkretnie on ode mnie chciał? Na początku myślałam, że chodziło mu o to, żebym pomogła mu wkurzyć Victorię. Ale zaczęłam się dopatrywać w jego zachowaniu jakiegoś innego ukrytego motywu. Może i nawet było mi go żal z powodu ich zerwania, a jego wybuchy agresji nie tyle mnie niepokoiły, co intrygowały. Moja wewnętrzna Matka Teresa chyba znowu chciała uratować kolejnego chłopca z problemami.
Oczywiście tata mi niczego nie ułatwiał bo niejednokrotnie pytał o mojego "kolegę z wypasioną furą". Nie wiem czy bardziej interesował go Anthony, czy jego samochód.
- A mówiłam ci, żebyś się trzymała od niego z daleka. - Powiedziała Sonia, krzyżując ręce na piersi. Nie patrzyła na mnie. Wzrok miała utkwiony w boisku.
W poniedziałki oprócz socjologii jedną z naszych lekcji było wychowanie fizyczne z trenerem Smithem. Lubiłam ten czas, bo spędzałam go z reguły na trybunach. Ze względu na ataki duszności byłam zwolniona z wszelkich zajęć sportowych. Ale dzielnie obserwowałam wszystko z pozycji siedzącej.
Sonia ze względu na niedyspozycyjność była dzisiaj moją towarzyszką niedoli.
- Miałaś rację. Lepiej ci? - Mruknęłam.
- Będzie mi lepiej jak on się od ciebie odczepi.
Pomimo wciąż wakacyjnej temperatury jesień nabrała tempa. Drzewa przybrały barwy szkarłatnej czerwieni, złota, intensywnej pomarańczy i żółci. Odcienie liści przechodziły płynnie z jednego w drugi tworząc piękne artystyczne dzieło. Miałam wrażenie, że w powietrzu unosił się zapach dyń, jabłek i cydru. To były te dni, kiedy przyroda zapierała dech w piersiach a ja mogłam się nią cieszyć na zewnątrz, siedząc na szkolnym boisku.
Anthony podał właśnie piłkę do Landena, który jednym płynnym ruchem rzucił ją do wysoko zawieszonego kosza. Trener Smith zaklaskał i zadzwonił gwizdkiem okazujac swoje zadowolenie.
Opowiedziałam o wszystkim dziewczynom, żeby nie być z tym sama. One też miały później zagwostkę, ale nasza burza mózgów niewiele pomogła.
- Dziewczyny, a wy co mi się tam obijacie na tej trawie?! - Wykrzyknął mężczyzna. - Rozciągamy się!
Razem z Sonią popatrzyłyśmy na grupkę naszych koleżanek, które stały niedaleko i wywracały oczami. Wśród nich były Tegan i Sophia, ubrane w krótkie spodenki i z narzuconymi bluzami na ramiona. Trener wymyślił im serie ćwiczeń, które miały sprawić, żeby się nie nudziły w czasie, kiedy on skupiał się na swoich Aniołkach.
- Rozciągamy się Tegan! - Krzyknęła Sonia, przedrzeźniając trenera. Ciemnoskóra pogroziła jej tylko palcem, rzucając blondynce znaczące spojrzenie.
Odbiegłam wzrokiem trochę na bok, gdzie zerknęłam na Victorię i jej klikę, które robiły jakieś ruchy, mające być zapewne nowymi fragmentami ich choreografii tanecznej.
- One to w swoim świecie żyją. - Mruknęłam.
Oparłam łokcie na kolanach i położyłam brodę na swoich dłoniach. Pozwoliłam części włosów opaść i zasłonić mi twarz.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Novela JuvenilWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...