16.

818 36 1
                                    

- Jak ci minął dzień w szkole kwiatuszku? - Zapytał tata, gdy tylko wróciłam do domu. Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi.

Zaczęłam mieć dziwne wrażenie, że on warował pod nimi jak pies i na mnie czekał. Już drugi raz mu się to zdarzyło.

Ale mnie zaskoczył. Zwykle siedział do późna w pracy.

Zaczęłam mu się bacznie przyglądać. Lśniące ciemne włosy miał zmierzwione, więc coś go zapewne trapiło. Uśmiechał się jednak łagodnie, i tym razem nie widziałam w jego oczach iskierek gniewu, ale za to na czole pojawiły się trzy pionowe zmarszczki. Ręce miał w kieszeniach swoich spodni i musiał niedawno wrócić z pracy, bo na jego ubraniach ciągle był pył i kurz.

Coś było ewidentnie nie tak.

- Czemu pytasz? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Ktoś do ciebie dzwonił?

Zrobiłam coś o czym nie wiem? To było wielce prawdopodobne znając moje szczęście...

Ale przecież dyrektor...

- Nie. Tak pytam z ciekawości. - Uśmiechnął się. Co wcale nie mnie nie uspokoiło.

Mimo wszystko starał się być dobrym ojcem. Doceniałam to. Ale tak często nie było go w domu, że nie potrafiłam z nim rozmawiać. Przynajmniej nie do końca. Całe dnie spędzał na budowie, nieraz nawet noce. Czułam się niezręcznie i chciałam jak najszybciej iść na górę. W ogóle miałam dzisiaj do dupy dzień. Chciałam go już zakończyć.

- Było... dobrze. - Odpowiedziałam pokrętnie.

- Cieszę się. Wiesz, że pomimo tego ostatniego telefonu od dyrektora zawsze jestem z ciebie dumny. - Powiedział.

Na samo wspomnienie słowa "dyrektor", czułam jak żółć podchodziła mi do gardła. Starałam się jednak zachować spokój i modliłam się, żeby nie było po mnie widać jak bardzo mnie skręcało.

- Super. – Bąknęłam i wzruszyłam ramionami.

Zapadła między nami niezręczna cisza. Patrzyliśmy się na siebie w milczeniu.

- Może zaprosiłabyś tu swoje koleżanki? - Zaproponował tata. - Dawno ich nie widziałem. Mogłybyście urządzić nocowanie czy coś w tym stylu.

Zdziwiło mnie, że to zaproponował. Ale lubił moje przyjaciółki i one też nadzwyczaj dobrze się z nim dogadywały. Nawet pomógł zbudować drewnianą altanę w ogródku Sophii. Sama ją zaprojektowała. Chciała ożywić trochę pusty plac za swoim domem. Na początku zasadziła na nim mnóstwo wielokolorowych kwiatów, a potem wpadła na pomysł zbudowania czegoś, gdzie można było skryć się w cieniu i je podziwiać.

- Przekażę dziewczynom. - Zapewniłam go. Chciałam już zakończyć rozmowę i pójść do pokoju. Ale schody i ojciec utrudniały mi to zadanie.

- Stało się coś? - Dopytywał.

Wszystkie mięśnie w moim ciele boleśnie się spięły i mnie sparaliżowało.

- Ostatnio bardzo dużo się dzieje. - Przyznałam. - Mam jeszcze zadanie domowe do zrobienia. Mogę?

Wskazałam głową na piętro. Lorenzo skinął głową i ponownie się uśmiechnął.

- Jasne. Zawołam cię, jak kolacja będzie gotowa.

Przytaknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, chcąc w jakiś wyimaginowany sposób oddzielić się od tego wszystkiego. Zostawić wszystkie problemy za nimi.

Ale tak niestety nie było.

Wzięłam głęboki oddech. W ciągu niecałego tygodnia moje życie stało się jakimś nieśmiesznym cyrkiem. Nie wiem gdzie popełniłam błąd i od czego to wszystko się zaczęło. Może mogłam w ogóle nie przychodzić wtedy do szkoły. Albo nie rozmawiać z Anthonym.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz