- Jak ci minął dzień w szkole kwiatuszku? - Zapytał tata, gdy tylko wróciłam do domu. Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi.
Zaczęłam mieć dziwne wrażenie, że on warował pod nimi jak pies i na mnie czekał. Już drugi raz mu się to zdarzyło.
Ale mnie zaskoczył. Zwykle siedział do późna w pracy.
Zaczęłam mu się bacznie przyglądać. Lśniące ciemne włosy miał zmierzwione, więc coś go zapewne trapiło. Uśmiechał się jednak łagodnie, i tym razem nie widziałam w jego oczach iskierek gniewu, ale za to na czole pojawiły się trzy pionowe zmarszczki. Ręce miał w kieszeniach swoich spodni i musiał niedawno wrócić z pracy, bo na jego ubraniach ciągle był pył i kurz.
Coś było ewidentnie nie tak.
- Czemu pytasz? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Ktoś do ciebie dzwonił?
Zrobiłam coś o czym nie wiem? To było wielce prawdopodobne znając moje szczęście...
Ale przecież dyrektor...
- Nie. Tak pytam z ciekawości. - Uśmiechnął się. Co wcale nie mnie nie uspokoiło.
Mimo wszystko starał się być dobrym ojcem. Doceniałam to. Ale tak często nie było go w domu, że nie potrafiłam z nim rozmawiać. Przynajmniej nie do końca. Całe dnie spędzał na budowie, nieraz nawet noce. Czułam się niezręcznie i chciałam jak najszybciej iść na górę. W ogóle miałam dzisiaj do dupy dzień. Chciałam go już zakończyć.
- Było... dobrze. - Odpowiedziałam pokrętnie.
- Cieszę się. Wiesz, że pomimo tego ostatniego telefonu od dyrektora zawsze jestem z ciebie dumny. - Powiedział.
Na samo wspomnienie słowa "dyrektor", czułam jak żółć podchodziła mi do gardła. Starałam się jednak zachować spokój i modliłam się, żeby nie było po mnie widać jak bardzo mnie skręcało.
- Super. – Bąknęłam i wzruszyłam ramionami.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Patrzyliśmy się na siebie w milczeniu.
- Może zaprosiłabyś tu swoje koleżanki? - Zaproponował tata. - Dawno ich nie widziałem. Mogłybyście urządzić nocowanie czy coś w tym stylu.
Zdziwiło mnie, że to zaproponował. Ale lubił moje przyjaciółki i one też nadzwyczaj dobrze się z nim dogadywały. Nawet pomógł zbudować drewnianą altanę w ogródku Sophii. Sama ją zaprojektowała. Chciała ożywić trochę pusty plac za swoim domem. Na początku zasadziła na nim mnóstwo wielokolorowych kwiatów, a potem wpadła na pomysł zbudowania czegoś, gdzie można było skryć się w cieniu i je podziwiać.
- Przekażę dziewczynom. - Zapewniłam go. Chciałam już zakończyć rozmowę i pójść do pokoju. Ale schody i ojciec utrudniały mi to zadanie.
- Stało się coś? - Dopytywał.
Wszystkie mięśnie w moim ciele boleśnie się spięły i mnie sparaliżowało.
- Ostatnio bardzo dużo się dzieje. - Przyznałam. - Mam jeszcze zadanie domowe do zrobienia. Mogę?
Wskazałam głową na piętro. Lorenzo skinął głową i ponownie się uśmiechnął.
- Jasne. Zawołam cię, jak kolacja będzie gotowa.
Przytaknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, chcąc w jakiś wyimaginowany sposób oddzielić się od tego wszystkiego. Zostawić wszystkie problemy za nimi.
Ale tak niestety nie było.
Wzięłam głęboki oddech. W ciągu niecałego tygodnia moje życie stało się jakimś nieśmiesznym cyrkiem. Nie wiem gdzie popełniłam błąd i od czego to wszystko się zaczęło. Może mogłam w ogóle nie przychodzić wtedy do szkoły. Albo nie rozmawiać z Anthonym.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Teen FictionWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...