27.

715 32 0
                                    

Jak to zwykłam powiadać: dzień bez lekcji z Hollandem to dzień stracony.

Już od samego wejścia na lekcję wydawał się być nabuzowany. Był jak gazowany napój gotowy w każdej chwili wystrzelić. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie wykorzystała. Zresztą, dawno nie widziałam się z dyrektorem...

- Dzień dobry. - Nauczyciel przywitał się nad wyraz kulturalnie.

- Dla kogo dobry dla tego dobry... - Odparłam.

Spojrzał na mnie spojrzeniem wściekłej kobry. Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi.

Mężczyzna ubrany w swój standardowy sweterek, zajął miejsce za biurkiem. Przejechał dłonią po swoim kilkudniowym zaroście.

- Zajmijcie już miejsca. Landen nie łaź po klasie, bo tylko zamieszanie robisz! - Zwrócił uwagę chłopakowi.

- Zachowuje się jakby miał okres... - Powiedziałam cicho. Mayson to usłyszał i uśmiechnął się do mnie.

Poczułam jak kładzie rękę na moim udzie i odwróciwszy się z powrotem twarzą do pana Hollanda, zaczął przesuwać ręką w górę i w dół, głaszcząc mnie. Musiałam się bardzo skupić, by nie dać nic po sobie poznać. Kierował rękę do wnętrza mojego uda, potem wzdłuż aż do kolana i z powrotem. Nawet na lekcjach mu się pieszczot zachciewa...

- Cieszę się, że niektóre osoby zaszczyciły mnie ponownie swoją obecnością... - Powiedział nauczyciel patrząc prosto na mnie.

- Ja tu jestem tylko dlatego, żeby nie być zagrożoną z przedmiotu. - Wtrąciłam się.

- Ty jesteś zagrożeniem. - Odciął się Holland.

- Dalej mi pan będzie wypominał tamtą akcję z pinezką na krześle? - Westchnęłam, a Mayson przerwał gładzenie mnie po udzie i zaczął nam się uważnie przysłuchiwać.

- Nie. Przecież oprócz niej masz na swoim koncie dosypanie do mojej herbaty środków przeczyszczających! - Wypomniał mi.

Uśmiechnęłam się na myśl o tamtym wiekopomnym dniu.

- Ale dzięki temu sprawdzianu nie było! Ja tam widzę same pozytywy. - Wytłumaczyłam się.

- A jakie pozytywy widzisz w poszczuciu mnie rottweilerem w czasie, gdy w ramach projektu przeprowadzaliśmy ankietę z mieszkańcami naszego miasta? - Zapytał Holland.

Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.

- Lucyfer tam się cieszył... Bardzo pana polubił. Poza tym większość ankietowanych odpowiedziała, że pies pana dogoni. Tylko nieliczni, że zdoła pan uciec na tamto drzewo. - Wywołałam salwę śmiechu.

- Serio to zrobiłaś? - Szepnął do mnie Mayson.

- Długa historia, ale tak. - Odpowiedziałam.

- Gdzieś ty się ukrywała przez całe moje życie? - Spytał flirciarskim tonem.

Wywróciłam oczami. Mayson ostatecznie przerwał swoją pieszczotę. na co odetchnęłam. Nie wiem jak długo mogłabym jeszcze wytrzymać.

- Przejdźmy do tematu dzisiejszej lekcji... - Wycedził przez zęby pan Holland.

I w tamtym momencie się wyłączyłam.

Na początku gapiłam się tylko w okno. Szybko jednak znudziło mi się obserwowanie chmurek i woźnego grabiącego liście. Swoją drogą był on naszym szkolnym McGyver'em. Pierwszy raz w życiu widziałam kogoś, kto potrafi jedynie za pomocą śruby, gumy do żucia i spinacza naprawić prawie wszystko. Łącznie z silnikiem samochodowym.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz