W pierwszej chwili nie dotarło do mnie to, co powiedział. Może to przez ten cały natłok emocji, głośne okrzyki chłopaków w tle i ogrom testosteronu wokół mnie. Nie byłam w stanie logicznie myśleć. Dlatego ta informacja doszła do mnie z lekkim opóźnieniem. A mimo to i tak nie byłam w stanie jej przyswoić.
Anthony spojrzał mi prosto w oczy i pochylił się nade mną. Nie odrywał ode mnie wzroku, ale domyślałam się, co chciał zrobić. Jedną ręką objął mnie w talii, podczas gdy druga jego dłoń musnęła mój policzek i powędrowała do moich włosów. Czułam bijące od jego skóry ciepło oraz to, jak szybko bije mu serce, zapewne od sporego wysiłku sprzed chwili. Zapach dużej ilości dezodorantu mieszał się z wonią potu. Chłopak ciężko oddychał.
Co i tak nie zmieniało faktu, że nasze usta dzieliły od siebie tylko milimetry i na upartego nasze wargi prawie się o siebie ocierały. A z tyłu stała cała drużyna koszykówki i się na nas gapiła.
Czy on zamierzał mnie przy nich wszystkich pocałować? Robił to specjalnie?
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niego zszokowana. Przekrzywiłam lekko głowę na bok.
- Możesz powtórzyć to, co powiedziałeś? - Poprosiłam zdziwiona.
Może się jednak przesłyszałam, albo był to wytwór mojej wyobraźni... A jeśli nie, to palnął to tylko dlatego, że był pod wpływem dużych emocji. Nie powinnam brać tego na serio. To wszystko przez tą wygraną.
Anthony chyba też dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojego wyznania, bo gwałtownie się spiął i przejechał nerwowo ręką po włosach. Uciekł wzrokiem w bok i ciężko przełknął ślinę, po czym zaśmiał się sztucznie.
- Ja... - Zaczął.
- Stary! - Zawołał Landen wymachując pucharem. - No idziesz czy nie?!
Nie patrzył mi w oczy. Zerknął w stronę chłopaków, a potem w końcu obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, zanim znów utkwił wzrok w jakimś punkcie za mną.
Cała ta sytuacja nagle zrobiła się strasznie dziwna.
- Idź świętować... - Odezwałam się wreszcie. - Zasłużyłeś sobie na to.
Chłopak uśmiechnął się lekko i odetchnął z ulgą. Po prostu zapomnę o tym, co powiedział i co się między nami stało. Tak będzie po prostu lepiej.
- Wiesz, skoro już tu jesteś to może poszłabyś z nami do knajpki... - Odezwał się po chwili.
Po co on to robił? Z jednej strony zachowywał się jak skończony dupek, a z drugiej jest dla mnie miły i to tylko po to, żebyśmy potem udawali, że nic się nie wydarzyło. To wszystko było dla mnie dziwne. Wydawało mi się, że rozmawiam z zupełnie obcym człowiekiem. To nie był Anthony, którego znałam. Przynajmniej nie w tamtym momencie.
- Nie. To twoje zwycięstwo. Właściwie wasze. Ja tam nie pasuję. Idź bawić się w gronie cheerleaderek. - Wręcz mu to nakazałam. Nie wiedziałam czego on ode mnie oczekiwał i co chciał ode mnie usłyszeć.
Popatrzyliśmy sobie w oczy i trwało to tylko przez ułamek sekundy. Potem zobaczyłam jak Anthony powoli kiwa głową. Na moment mnie to uspokoiło.
- Dobra. Ale widzimy się jutro w szkole? - Zapytał.
- Tak... O ile nie będziesz miał kaca po imprezie. - Roześmiałam się. Był to jednak wymuszony śmiech.
Odwróciłam się, nie chcąc tego przedłużać. Może jednak nie powinnam przychodzić na ten mecz i od razu po zrobieniu nagrania zmyć się do domu... Zrobiłam kilka kroków, ale moje nogi stały się tak ciężkie, że z trudem było mi iść. Niemalże wlokłam się przez całą drogę na dziedziniec, potem do wyjścia, aż wreszcie dotarłam na ulicę. Wracałam do domu pogrążona w myślach. Starałam się to wszystko uporządkować.
Poszłam na mecz koszykówki, co byłoby ostatnią rzeczą, o którą bym się podejrzewała, że zrobię. Ale to nie to było dla mnie najdziwniejsze w tym dniu.
Dziewczyna, którą przez tyle lat nazywałam szmatą i zdzirą, naprawdę się nią okazała. I miałam na to dowody. Zastanawiałam się, co mogłam z tym zrobić... W zasadzie wszystko. Otwierało to przede mną mnóstwo możliwości. Mogłam ją szantażować, pokazać je dyrektorowi, jej rodzicom, a nawet całej szkole.
No i naprawdę było mi żal chłopaka, którego nienawidziłam. W dodatku on mi wyznał miłość i próbował mnie pocałować, a przecież jeszcze kilka miesięcy temu jedyne co nas łączyło to wspólne lekcje.
Kiedy moje życie zamieniło się w cyrk? Co poszło nie tak? Gdzie popełniłam błąd?
Nie mogłam przypomnieć sobie w którym momencie to się wszystko tak pokomplikowało. A miałam jakieś dziwne przeczucie, że wcale nie zapowiadało się, żeby było lepiej.
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Thomasa. Od tygodnia próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Nie dziwiłam mu się, że nie chciał ze mną rozmawiać, ale kretyn mógłby chociaż dać znak, że żyje!
Wsłuchiwałam się w sygnał nawiązywania połączenia. Moje serce biło szybko a ręka trzęsła się z nerwów. Mimo wszystko miałam nadzieję, że się odezwie. Że go zaraz usłyszę.
Niestety. Znowu cisza. Czy mu w tym zasranym ośrodku zabrali telefon, czy co u licha?!
Westchnęłam. Zasłużyłam sobie na to wszystko. W końcu musiało dojść do tego, że moje działania obrócą się przeciwko mnie.
Wściekła postanowiłam napisać mu krótką wiadomość. Skoro tak nie mogę się z nim skontaktować, to może chociaż SMS odczyta.
"Odezwij się do cholery." Wystukałam najszybciej jak mogłam i wysłałam.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i sięgnęłam po klucze. Miałam taki wir myśli, że ledwo trafiałam kluczem w zamek. W końcu jednak udało mi się je otworzyć.
Nagle, zupełnie znikąd tuż za mną pojawił się Łobuz i pierwszy jak gdyby nigdy nic wszedł do środka z uniesionym do góry ogonem. Zdążył się już tu zadomowić, nie ma co.
Weszłam za nim i zamknęłam drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Taty nie było w domu i na lodówce zostawił mi maleńką karteczkę z informacją, że wróci później niż zwykle. Wywróciłam oczami, a notkę wyrzuciłam do kosza. Wraz z dźwiękiem otwieranych drzwi lodówki na blacie za mną pojawił się kot.
- Miau! - Usłyszałam.
Zerknęłam na niego podejrzliwie.
- Ty dostaniesz swoje jedzenie. Pizza jest moja. I tego się trzymajmy. - Powiedziałam i wyciągnęłam puszkę z karmą. Otworzyłam ją i nałożyłam jej zawartość do miseczki. Ledwo zdążyłam ją postawić na podłodze, a zwierzak już zabrał się za jedzenie.
Zjada więcej ode mnie a ciągle jest głodny...
Właśnie w tym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wstrzymałam oddech biorąc ponownie telefon do ręki. To była wiadomość od Thomasa.
"Nawet nie wiesz mała jak tu jest okropnie. Tęsknię."
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Ficção AdolescenteWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...