39.

518 26 0
                                    

Jak się okazało, nasz kochany dyrektor postanowił zorganizować koncert. Dzięki niemu zostałyby zebrane późniejsze fundusze dla liceum. Oczywiście musiał chłopakom zapłacić za występ z własnej kieszeni. Głównie dlatego, że Cameron i Rhett nie byli uczniami naszej szkoły. Ale wiedziałam, że się na tym odkuje. Zedrze z nas kasę na wpisowe i wejściówki na koncert.

- Skoro mamy takiego uzdolnionego wokalistę, to grzechem byłoby z takiej okazji nie skorzystać. - Tłumaczył się mężczyzna. W sumie to miał rację. Ja tam osobiście cieszyłam się, że dzieje się coś nowego. Może udałoby mi się przez to zapomnieć o problemach.

Cała szkoła aż huczała. Plotki, zdjęcia, wpisy na portalach społecznościowych. W ciągu zaledwie dwóch dni rozpoczęły się przygotowania i każdy uczeń był lub też chciał być do czegoś przydzielony. Nawet dziewczyny oferowały swoją pomoc tylko po to, by być bliżej członków zespołu. Budowa sceny, sprawdzanie oświetlenia i nagłośnienia, drukowanie i rozdawanie ulotek, rozwieszanie plakatów, przygotowywanie dekoracji... I w większości, tak jak już mówiłam, pomagały dziewczyny. Wywracałam oczami na to wszystko, bo co innego mogłam zrobić. Groupies to groupies.

Ja byłam mózgiem całej tej akcji z koncertem. Przejęłam pałeczkę i zostałam koordynatorem generalnym przygotowań. Ku wielkiej radości dyrektora ma się rozumieć. Oczywiście ja trochę inaczej rozumiałam swoją rolę. W wolnym tłumaczeniu: siedziałam na kolanach Maysona i dyrygowałam wszystkimi na prawo i lewo. Jaką ja frajdę przy tym miałam! Potrafiłam siedzieć w szkole do późna, byleby przysłuchiwać się próbom chłopaków. Wiele dziewczyn zresztą tak robiło. A jaki tatuś był ze mnie dumny, że angażowałam się w sprawy szkolne!

Drużyna koszykarska, kompletnie nie zainteresowana całym wydarzeniem, nie pojawiała się w szkole. Nie widziałam nigdzie Anthony'ego. Nawet nie minęłam się z nim na sali gimnastycznej. Ale w tamtej chwili nie przejmowałam się tym zbytnio. Podobnie zresztą było z Victorią. Nie przychodziła do szkoły. Ja się jej nie dziwiłam. Biedna, odrzucona, z urażoną dumą. Nic piękniejszego sobie nie wyobrażałam.

- Dobrze, że nam chociaż zapłacił za ten koncert... - Powiedział Cameron, strojąc swoją gitarę. Był tak pochłonięty tą czynnością, że nawet nie zwrócił uwagi na grupę dziewczyn stojących niedaleko niego z notesami i długopisami. Wahały się, która ma do niego podejść. Popatrzyliśmy po sobie z Rhettem i uśmiechnęliśmy się.

- Myślisz tylko o pieniądzach! Spójrz na to z drugiej strony! Piszczące fanki, staniki lecące na scenę! Tłum wrzeszczący twoje imię! - Zaśmiał się Rhett i mrugnął w stronę dziewczyn. Nagle zrobiły się dziwnie podekscytowane.

- Za dużo szczekasz. - Odparł Cameron. - Następnym razem założę ci kaganiec mojego psa.

- Nie! Dzięki. Nie kręcą mnie takie ostre zabawy. - Rhett puścił mu oczko, na co ten wywrócił oczami burcząc coś pod nosem.

Razem z Maysonem się zaśmialiśmy.

- Więc... - Mayson zwrócił się do mnie. - Będziesz na koncercie, prawda?

Głaskał powoli moje udo. Odgarnął moje włosy i zaczął delikatnie skubać zębami mój kark.

- Będę stała w pierwszym rzędzie - Zapewniłam go, starając się przy tym zachować przytomność umysłu.

- No ja myślę. Wciągnę cię na scenę. - Oznajmił z diabelskim uśmieszkiem.

- Ani mi się waż! - Uderzyłam go lekko w ramię. Biorąc pod uwagę, że na koncercie będzie cała szkoła, nie chciałam przez to aż tak wielkiego zainteresowania. A tym bardziej nie miałam ochoty, żeby być głównym tematem w gazetce szkolnej na następny dzień.

- Specjalnie na tą okoliczność napisałem piosenkę. - Wyszeptał. - Będę ją śpiewał tylko dla ciebie.

Przebiegł mi dreszcz po plecach. Mayson przejechał palcem wzdłuż mojego kręgosłupa wywołując kolejny. To niesamowite, że napisał piosenkę specjalnie dla mnie. Nie słyszałam jej jeszcze do tej pory i byłam naprawdę jej ciekawa.

- Liczę na to, że po koncercie pójdziemy do mnie... Na małe after party, co? - Mruknął zmysłowo do mojego ucha. Jego ręka powędrowała do wnętrza moich ud. Już miałam coś powiedzieć, gdy do środka weszła Sophia.

- Przyniosłam zapasowy wzmacniacz! - Krzyknęła dziewczyna od progu. Moje spojrzenie oderwało się od Maysona i powędrowało prosto w jej kierunku.

Biedne chucherko ledwo było w stanie to udźwignąć. Rhett od razu zerwał się ze swojego miejsca, by jej pomóc. Cieszyłam się. Dziewczyna zwierzyła mi się ostatnio, że perkusista "nawet trochę" jej się podoba. Specjalnie zaangażowała się w pomoc, a ja starałam się jej przydzielić jak najwięcej zadań, żeby była blisko chłopaka. I to ona najbardziej się starała. Naprawdę byłam pod wrażeniem jej zaangażowania. Co z tego, że połowy nazw sprzętu nie mogła zapamiętać i Cam robił sobie z niej żarty mówiąc do niej w fachowym języku. Kiwała głową i udawała, że rozumie, byleby się nie ośmieszyć w obecności Rhetta. A później pytała się mnie co to jest.

Rhett też chyba był nią zauroczony. Coraz częściej rozmawiał z nią, czasem nawet poflirtował. Pomagał jej w przenoszeniu ciężkich rzeczy i wieszaniu dekoracji bo była na to za niska. Ostatnio odważyła się by skomplementować jego koszulkę z lizakiem. On w odpowiedzi zapytał, czy nie chciałaby go spróbować. Będę musiała jej wytłumaczyć o co w tym chodzi, zanim rozmowa powędruje w złym kierunku...

- Musisz sobie znaleźć dziewczynę Cam, bo zostaniesz sam. - Skomentował Mayson.

- Nie potrzebuję dziewczyny. Mam psa. - Burknął Cameron.

- Ale z Diablo się nie możesz całować! - Odkrzyknął Rhett, przejmując od Sophii wzmacniacz.

- Ja osobiście uważam, że pieski są urocze. - Odezwała się cicho Sophia. Cameron po raz pierwszy odwrócił wzrok od gitary i spojrzał na dziewczynę, unosząc do góry jedną brew. Ta zmieszana spuściła wzrok.

Cameron zdecydowanie nie należał do osób najprzyjemniejszych w obyciu.

- Uwież mi. Nie chciałabyś poznać jego psa. - Wtrącił się Rhett. - To istny potwór!

Blondyn słysząc to, wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu. Poczucie humoru też miał dziwne.

- Wiesz, ja bardzo lubię koty. Mam ich cztery! I opiekuję się też tymi bezdomnymi. - Wyznała Sophia, uśmiechając się do niego.

Zauważyłam, że chłopak bardzo się zaczerwienił. Mayson stłumił parsknięcie śmiechem, gdy jego przyjaciel nerwowo przejechał ręką po włosach.

- Ja... Też! Też mam kota! - Oznajmił pospiesznie.

- Chyba w głowie. - Podsumował  Cameron. Rhett rzucił mu wściekłe spojrzenie. - No co stary? Boisz się wszystkiego co jest większe od rozmiarów muchy.

- Nieprawda! - Zaprzeczył chłopak, wściekły że jego kumpel ośmiesza go w obecności Sophii.

- Tak? - Zdziwił się Cameron. - Więc ten wielki pająk, który zwisa sobie nad tobą w ogóle cię nie rusza?

Podążyłam za spojrzeniem Cama, ale nie zauważyłam żadnego pająka. Ale Rhett chyba o tym nie wiedział.

Chłopak wydał z siebie krótki okrzyk i obracając się gwałtownie, zahaczył nogą o stojący za nim wzmacniacz i runął jak długi na ziemię. Cameron zaniósł się głośnym śmiechem i nawet Mayson nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Sophia powoli podeszła w stronę biednego perkusisty.

- Nic mi nie jest! - Oznajmił od razu Rhett. Patrzyłam jak dziewczyna kuca przy nim i również zaczyna się śmiać.

Podobnie jak wszyscy, łącznie z samym poszkodowanym.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz