45.

482 26 0
                                    

Zostanę w swoim pokoju. Kocham swój pokój. Nie wyjdę. Urządzę w nim bazę i będę z niego wszystko kontrolować. Nie pokażę się temu światu na oczy. Tak będzie najlepiej. Mam tu mnóstwo przyjaciół. Będę rozmawiać z pluszakami i prowadzić ożywione dyskusje na temat roztoczy w dywanie. Fernando będzie dbał o moje zdrowie psychiczne. Od czasu do czasu wyjdę tylko coś zjeść i zrobić siku.

Spojrzałam na maskotkę czarnego kota. Plastikowe oko, które kiedyś mu odpadło pewnie jest teraz pod łóżkiem. Zakurzone. I pewnie pająki zrobiły sobie z niego piłkę do gry.

Wzdrygnęłam się na myśl o pająkach pod moim łóżkiem.

Miałam takie zmiany nastroju jakbym była przed okresem albo co gorsza w ciąży. Gardło bolało mnie od krzyku, który dawał upust mojej wściekłości. I poduszki w których były wgniecenia po moich pięściach. Zaraz potem ryczałam marnując tony chusteczek i mocząc te same poduszki. Na końcu, kiedy już myślałam, że wytraciłam wszystkie łzy i cały procent wody w organizmie, leżałam spokojnie w pozycji "wsadźcie mnie już do trumny" i gapiłam się w sufit. Zastanawiałam się wtedy nad wyborem kwiatów na swój własny pogrzeb, listą gości, czy wziąć ze sobą Fernanda (on będzie tam VIPem). Zaplanowałam sobie, że jeśli Victoria się na nim pojawi to zmartwychwstanę i przypierdolę jej wieńcem. I znowu krzyczałam. Ta sekwencja powtarzała się w kółko i w kółko, zataczając krąg.

- Kochanie, otwórz proszę. - Usłyszałam delikatne pukanie i głos ojca.

- Nie - powiedziałam.

- Porozmawiajmy. - Próbował uporczywie i nacisnął na klamkę.

- Nie trudź się. Zamknęłam na klucz. - Wyjaśniłam podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Otwórz. - Jego głos stał się stanowczy.

- Nie. - Byłam tak samo uparta jak i on.

- Bo wyważę drzwi! - Krzyknął.

- Naprawdę, chcesz później płacić za ich wstawianie? Albo kupno nowych? - Zapytałam zrezygnowana.

- Rosalindo otwieraj te drzwi w tej chwili! - Wrzasnął.

- Nie zwracaj się do mnie pełnym imieniem, bo wiesz, że tego nie lubię! - Odkrzyknęłam.

- To otwórz. - Nalegał.

- NIE! - Krzyknęłam i rzuciłam pluszakiem w drzwi jakby miało to pomóc. Biedny misiek. Oberwało mu się za nic. Obiecuję, że jak tylko się uspokoję to zawiozę go do szpitala dla zabawek by sprawdzili, czy nie ma wstrząsu mózgu.

- Nie będziesz jadła kolacji. - Zagroził tata.

Parsknęłam śmiechem.

- W takim razie umrę z głodu. - Powiedziałam niewzruszona.

- Jak sobie chcesz. - Tata odpuścił i odszedł od drzwi.

Westchnęłam. Muszę do toalety.

Przekręciłam cichutko kluczyk i wyszłam z pokoju. Na palcach starałam się przedostać się do łazienki. Na próżno.

- Gdzie idziesz? - Zapytał tata stojąc na schodach.

- Do toalety. Mam ci się zwierzyć jeszcze CO BĘDĘ ROBIĆ?! - Odpowiedziałam.

- Nie. Ale mimo wszystko powinniśmy porozmawiać. Może będę w stanie ci jakoś pomóc. - Zaproponował tata.

- Możesz. Kup mi karabin maszynowy. I załatw mi orzeczenie o niepoczytalności. I kilka hektarów działki oraz łopatę. - Poprosiłam.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz