Anthony się postarał. Trzeba mu to było przyznać. A wątpiłam, że coś takiego zrobi. Ba! Nawet w to nie wierzyłam. Myślałam, że mówił tak tylko po to, żeby mnie uspokoić.
Na stołówce czekał już na nas nasz stolik, ale z pysznościami. Tak. Szary stolik, a na nim coś innego niż ta okropna breja ziemniaków i Bóg jeden wie czego jeszcze, co nam zwykle serwowała kucharka. Brak przeterminowanych jogurtów i niedogotowanego mięsa. Zamiast tego na każdym z czterech miejsc stały tacki z przygotowanym jedzeniem, a obok były bidony z napojami.
Nie było tego nie wiadomo jak dużo, ale wystarczyło by nacieszyć oczy i kubki smakowe. Po raz pierwszy nabrałam ochoty na jedzenie.
Nasz dzisiejszy posiłek sķładał się z bananów, truskawek zapakowanych w plastikowych pojemniczkach i sushi. Sushi! Najprawdziwszego sushi. Do picia była lemoniada z listkami świeżej mięty i plasterkami cytryny.
Nie wiedziałam jakim cudem Anthony zdążył to załatwić. Nie był typem osoby, która specjalnie na oczach wszystkich by coś takiego zrobiła. Zrobił to przed porą lunchu? A może po prostu zapłacił kucharce? To pozostało dla mnie zagadką.
Zresztą, kogo to obchodzi? Miałyśmy jedzenie!
Dziewczyny były zdziwione i szczęśliwe zarazem. Sophia aż pisnęła z zachwytu na widok czerwoniutkich dorodnych truskawek. Aż oczy jej się świeciły z ekscytacji. Od razu zabrała się za pałaszowanie.
Tymczasem ja patrzyłam na sushi które położyłam sobie na kolanach i nie mogłam się na nie napatrzeć. Chociaż ściskało mnie w żołądku i głośno burczało mi w brzuchu, to grzechem było dla mnie zjedzenie tego.
Oczywiście musiało to zwrócić uwagę pozostałych. Przecież my, niegodne takich rarytasów, nagle miałyśmy je na wyciągnięcie ręki. O czym niektórzy mogli tylko pomarzyć. Można było to wyjaśnić moją nową "relacją" ze szkolną gwiazdą sportu i tym jak szybko rozeszły się plotki rozsiane przez Victorię.
Ale dopóki moje koleżanki były zadowolone i nie dostawały rozstroju żołądka, byłam gotowa to przecierpieć. A tamci niech sobie gadają co chcą. Mogli mi skoczyć.
- Cuda się nie zdarzają Rose. Jak nam to wyjaśnisz? - Zapytała Sonia biorąc do ust zawinięty gotowany ryż. Gdy na nią patrzyłam, ślina wypełniła moje usta.
- Rose, zrób sobie tego zdjęcie na pamiątkę i weź się do jedzenia. - Ponagliła mnie Tegan.
Uśmiechnęłam się do niej i tak zrobiłam. Musiałam to cudo uwiecznić, a potem zapełnić nim mój brzuch.
- Jak dla mnie to ona jest boginią! - Powiedziała Sophia wpychając sobie truskawki do ust. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądała jak chomik.
- Sonia nie narzekaj, tylko się delektuj - zganiłam ją.
- Nie narzekam. Chyba wiesz co ludzie gadają. - Przypomniała mi.
Oczywiście wtajemniczyłam swoje przyjaciółki w plan mój i Anthony'ego. Na początku były w wielkim szoku, a Sonia to już w ogóle miała na mnie focha odkąd się o tym dowiedziała. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie podobało jej się to i miała do tego pełne prawo. Wiadomość, że współpracuję z członkiem drużyny koszykówki była dla niej ciosem.
- Dobrze wiecie, że to co gadają, to nieprawda. - Powiedziałam.
- A co to za objadanie się beze mnie? - Usłyszałam za sobą głos Thomasa.
Chłopak odłożył na bok swoją tacę na której miał jakąś breję w misce a obok talerz z... jak dla mnie niedogotowanym kawałkiem kurczaka. Wziął krzesełko ze stolika nieopodal, obrócił je i usiadł na nim okrakiem, przysiadając się do naszego.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Teen FictionWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...