Cały wieczór przepisałam z Thomasem. Tak bardzo mi go brakowało. W ośrodku nie mógł za często korzystać z telefonu. Poza tym ciągle się buntował i sprawiał tam kłopoty. Próbował nawet stamtąd uciec, co nie skończyło się dla niego dobrze.
Wzruszyłam się, gdy mi napisał, że beze mnie mu się nudzi i bardzo chciałby mnie zobaczyć. Ja też tego chciałam. Ale niestety, na razie odwiedziny były w jego przypadku niemożliwe. W końcu umówiliśmy się, że postara się być na tyle grzeczny, aby pozwolili mu wyjść na miasto żeby się ze mną zobaczyć. Coś jak przepustka w więzieniu... Brr!
A teraz nie mogłam się doczekać, aż nauczycielka chemii odda referaty. Sporo się namęczyłam, by go napisać. Znaczy się... I tak połowę przepisałam z internetu, a w zamieszczonych równaniach pomagała mi Tegan... Ale poświęciłam na to swój cenny czas!
Z niecierpliwością siedziałam na swoim miejscu, oczekując aż odda mi ten papierek. Widziałam jak siedząca niedaleko Sophia obgryza swoje czarne paznokcie.
- Aż tak się boisz? - Nachyliłam się w jej kierunku i spytałam ją. W odpowiedzi tylko kiwnęła głową.
Jej irracjonalny strach był całkiem zabawny.
Ale jeszcze śmieszniejsze było patrzenie na Landena, który przyszedł na kacu do szkoły i Anthony'ego, który usiłował mu pomóc to ukryć. Chłopaki chyba za bardzo wypili wczorajszego dnia. Plotki z ich szalonej imprezy z okazji świętowania zwycięstwa rozeszły się po szkole w błyskawicznym tempie. Ale o dziwo do moich uszu nie dotarło nic związanego z Anthonym...
Teoretycznie nie musieli dzisiaj przychodzić. Po takim meczu, mogli sobie darować zajęcia następnego dnia. Chłopcy z drużyny i cheerleaderki lubili ostro balować. Ten fakt był wszystkim znany. Nawet trener Smith lubił sobie czasami wypić...
- Czy ona ma zamiar w końcu przejść do referatów? - Spytałam Sonii, lekko poirytowana ociąganiem się chemiczki.
- Sama zapytaj naszej uroczej nauczycielki... Na pewno z ochotą udzieli ci odpowiedzi. - Wtrącił się siedzący za nami Mayson.
Lekko obróciłam głowę w jego stronę, ale nic nie powiedziałam. Nie rozmawialiśmy ze sobą od jakiegoś czasu, a on i tak był bardziej zajęty Victorią. Zwracał na mnie uwagę od czasu do czasu i to jeszcze jak tej szmaty nie było w pobliżu.
Mimo wszystko jego szept i zapach po raz kolejny przyprawił mnie o dreszcze. Sonia opanowała przemożną chęć wylania na niego kwasu, który znajdował się w probówkach przed nami i wróciła do studiowania podręcznika.
Spojrzałam na nauczycielkę. Miała jak zwykle surową minę i była sztywna jak zawsze. Zupełnie jakby ktoś wsadził jej kij od miotły w dupę. Była postrachem tej szkoły. Krążyły plotki, że po wybuchu bomby atomowej na świecie zostaną szczury, karaluchy i ona.
To wcale nie ja rozpuściłam te plotki...
- Przyszedł czas na te wasze nędzne wypociny. - Powiedziała, wstając z plikiem kartek. Serce zaczęło mi bić szybciej.
- Tegan. - Odczytała i podeszła do niej. - Doskonale. Najlepsza praca jaką czytałam.
A czego innego można by się było po niej spodziewać...?
Dziewczyna wzięła swój referat. Było to parę kartek spiętych spinaczem i zapisanych drobnym druczkiem. Szybko przeleciała wzrokiem po tekście, zupełnie jakby doszukiwała się jakiegoś błędu i na końcu kiwnęła głową, akceptując ocenę.
- Sophia... - Kobieta zawahała się. - Następnym razem nie oddawaj mi pracy na różowym papierze w motylki, bo ci tego nie ocenię.
Z trudem powstrzymałam śmiech, gdy patrzyłam jak nauczycielka oddaje jej pracę. Według mnie to był całkiem uroczy i oryginalny pomysł. Szczerze? Ja bym jej swoje bazgroły i na papierze toaletowym oddała.
- Pan Stevens. - Zbliżyła się do nas. - Dobrze wiesz, że nie będę cię specjalnie oceniać, tylko ze względu na twoje muzyczne talenty. Weź się chłopie do nauki, bo jak to czytam to mam ochotę wypić dużą dawkę denaturatu...
Teraz nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Chemiczka rzuciła mi krzywe spojrzenie, ale ja po prostu nie mogłam się opanować.
Oddała mu kartkę, na której zauważyłam ocenę wypisaną czerwonym mazakiem. 2. I to ledwo ledwo. Chłopak wzruszył ramionami, zupełnie się tym nie przejmując.
- Sonia... - Bezceremonialnie oddała jej kartkę. - I Rose.
Drżącą ręką odebrałam od niej referat. Najpierw spojrzałam na koleżankę.
- Jest! - Krzyknęła Sonia, ale tylko, gdy nauczycielka spojrzała groźnie w jej stronę, zakryła usta dłonią.
- Co dostałaś? - Zapytałam, zaglądając zaciekawiona w jej kartkę.
- Pięć. – Szczerzyła się jak głupia.
Zerknęłam na swój papier. Cztery. I to jeszcze z nabazgranym uśmieszkiem. Byłam pewna, że to był złośliwy uśmiech.
- Co?! - Odparłam niezadowolona. - Jakim cudem ja, pracując nad tym całą noc, dostałam niższą od ciebie ocenę, skoro ty to pisałaś na kolanie w szkolnej toalecie?
- Może dlatego, że ja nie wzięłam wszystkiego z internetu? - Puściła mi oczko, a ja zrobiłam naburmuszoną minę. To była tylko strata mojego czasu. Liczyłam na wyższą ocenę.
- Uspokój się kotku. - Odezwał się spokojnie Mayson.
Jedną ręką delikatnie muskał mój kark a drugą zaczął się bawić moimi włosami. Nie powiem, że mi się ta pieszczota nie podobała... Przymknęłam nawet na chwilę oczy, delektując się nią. Dopóki nagle do mnie nie dotarło, że jesteśmy w klasie. Zwłaszcza, że był tu też Anthony, który jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha. I teraz na nas patrzył.
- Moja ty geniuszko... – Szepnął Mayson. - Nie dość, że piękna i niebezpieczna, to jeszcze inteligentna. Jesteś kobietą z moich marzeń.
Czy on mnie musi podniecać nawet na lekcji chemii? Znaczy się... Złego określenia użyłam. Musiał się ze mną tak drażnić? Doskonale wiedziałam, że robił to specjalnie ale nie mogłam zrozumieć co nim kierowało.
A niby to ja jestem skomplikowaną osobą.
- Koniec tego dobrego moi państwo. Przejdziemy teraz do skomplikowanych eksperymentów chemicznych, więc proszę o całkowite skupienie i ubranie gogli ochronnych! - Powiedziała nauczycielka podchodząc do biurka.
- Ja tam wolałbym z tobą poeksperymentować w inny sposób... - Powiedział do mnie Mayson.
Kurwa mać...
Przypadkowo wypuściłam swoje plastikowe gogle z ręki. Upadły na podłogę robiąc przy tym niewielki hałas, który zwrócił na mnie uwagę niektórych uczniów i tej wstrętnej kobiety.
- Rose! Czy ty musisz wprowadzać chaos na mojej lekcji?! - Krzyknęła.
Schyliłam się, żeby podnieść to ustrojstwo i spojrzałam na kobietę, nerwowo obracając plastikowe okulary w dłoniach.
- Przepraszam. Po prostu mi wypadły. - Mruknęłam niewyraźnie.
- Tak samo jak miesiąc temu "po prostu" z ręki wyleciała ci probówka z silnie żrącą substancją? Czy tak samo jak "po prostu" źle dobrałaś współczynniki w zeszłym roku, prawie doprowadzając do wybuchu? - Zapytała.
- Będzie mi to pani wypominać aż do mojego ukończenia szkoły? - Westchnęłam.
- Masz szczęście, że nikt wtedy nie ucierpiał. - Pogroziła mi palcem.
- A szkoda... - Bąknęłam pod nosem tak, żeby mnie nie usłyszała.
- Coś jeszcze chciałaś dodać? - Spytała mnie, poprawiając na nosie okulary.
- Nic, nic... - Pokiwałam przecząco głową.
CZYTASZ
Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]
Teen FictionWszyscy znają Rose z tego, że ma trudny charakter. Dziewczyna jest niezależna, uparta oraz otwarcie mówi to co myśli, chociaż nie zawsze jest to właściwe. Zawzięcie broni swoich poglądów, co nie podoboba się nauczycielom i niektórym przestawicielom...