2. Schyłek uwięzi

1.2K 61 18
                                    


Hermiona zaprosiła do siebie Ginny. Dylan miał rację, powinna z kimś o tym porozmawiać, a najlepiej obgadać to z mężatką. Rudowłosa siedząc na kanapie, wzięła łyk gorącej kawy. Patrzyła ukradkiem na brązowooką, która obejmowała kubek dłońmi i patrzyła w jeden punkt przed sobą.

- Wiesz, że nie musisz się niczego wstydzić. – Odparła Ginerwa.

Hermiona otrząsnęła się z myśli i powiedziała cicho:

- Ale ja się niczego nie wstydzę.

- Zawsze ci powtarzałam, że Malfoy. – Umoczyła usta w gorzkiej kawie. – To cyniczny dupek. Nic na to nie poradzisz. To było chwilowe zauroczenie. I minęło.

- Tak po prostu ma to się wszystko skończyć? My mamy się skończyć?

- Dla Malfoya. – Ruda spojrzała na nią uważniej. – Nigdy nie było żadnego „my". Był tylko „on" i „ty".

- Nie wiem. – Spojrzała na swoją pustą szklankę. – Jestem zagubiona.

- Gdyby cię kochał, nie zostawiałby cię samej, albo przynajmniej wyjaśniłby, dlaczego wyjeżdża.

- To nie może się tak skończyć.

- Hermiona. – Dziewczyna złapała ją za zimną dłoń. – Nie bądź naiwna. Nie popełniaj tego samego błędu. Gdybyś po tej wizycie u lekarza, dała sobie z nim spokój, byłabyś teraz szczęśliwa z Dylanem. A tak. – Wzruszyła ramionami. – Oboje przepadli.

- Dlaczego tak mnie dobijasz?

- Nie dobijam cię. – Zaprzeczyła, potrząsając głową. – Tylko próbuję, pokazać ci co zrobiłaś. Samej sobie.

Hermiona oparła dłonie na swoim podbródku. Miała w sobie tyle negatywnych emocji. Otarła twarz dłońmi.

- Jak wróci to z nim porozmawiam.

Ginny westchnęła z pogardą.

- Na twoim miejscu, nie wpuściłabym go do domu. Niech siedzi z tą swoją matką.

- Nie obrażaj Narcyzy.

Dziewczyna uniosła dłonie w geście poddania, a zarazem dezorientacji.

- Nie rozumiem cię! Jesteś w nim ślepo zakochana, a on ma cię w dupie. – Wstała z miejsca i obróciła się wokół siebie. – Skąd wiesz, że on nie ma tam żadnej kochanki?

- Ginny! – Brunetka się oburzyła.

- No co! – Skrzyżowała ramiona. – Po coś go tam ciągnie!

- On dalej mnie kocha.

- Wiesz to? Czy tylko masz nadzieję?

Granger zastanawiała się nad tymi pytaniami. Rzeczywiście, nie mogła stu procentowo sobie na nie odpowiedzieć. Tak bardzo kochała Dracona, ale on przestawał kochać ją. Ginerwa uniosła dłonie i wzniosła brew.

- Sama widzisz. Nie wiesz.

****

Draco Malfoy ubrał się w strój sportowy i postanowił pobiegać. Świeże powietrze w Wiltshire uspokajało go. Codziennie przechadzał się po lasach w poszukiwaniu ukojenia w sprawie z Hermioną. Chłopak nie do końca znał siebie. Nie wiedział kim jest i jak powinien się zachowywać w różnych sytuacjach. Po tym jak dowiedział się od Malfoyów, że przez całe dzieciństwo był okłamywany, nie mógł sobie z tym poradzić. Może tak naprawdę nie był złym człowiekiem? A może był? Pytania gmatwały mu w głowie. Tracił osobowość i cel życia. Hermiona nie była tu niczemu winna, dlatego nie chciał jej krzywdzić i stopniowo postanawiał się od niej oddalać.

Wychodząc na dwór, odetchnął świeżym powietrzem i zamknął oczy. Raptem usłyszał czyjeś kroki po lewej stronie. Odwrócił głowę w kierunku głosu i uśmiechnął się lekko. Ku niemu szli Dylan i Blease żarle o czymś dyskutując. Szczęśliwy zeskoczył ze schodka i podszedł do przyjaciół. Serdecznie się powitali.

- Co tu robicie? – Chłopak schował dłonie w kieszenie. – Postanowiliście mnie odwiedzić?

- Musimy pogadać. – Odparł mulat krzyżując ramiona na piersi. Oboje wyglądali bardzo poważnie.

- No dobra. – Oznajmił im blondyn. – Zapraszam do środka.

We troje weszli do wielkiego dworu i skierowali się do salonu. Pomieszczenie to ozdabiało dużo mebli w kolorze mahoniu. Na środku stał duży kawowy stół, a wokół niego widniały skórzane czarne fotele. Usiedli na nich, Dylan i Blease obok siebie, a Draco naprzeciw im. Patrzyli na siebie i milczeli.

- Chcecie coś do picia?

- Ja pójdę do toalety. – Bąknął Zabini i wyszedł z salonu. Swane poprawił się na siedzeniu i wycedził:

- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?

- Nie za bardzo wiem, o czym mówisz.

- Bardzo dobrze wiesz. – Brunet był wściekły i ściągając brwi obserwował Dracona. – Chodzi mi o Hermione.

Malfoy westchnął i podrapał się w oko.

- Myślę, że Hermiona i ja to nie twoja sprawa.

- Moja. Nie będzie mi dzwonić co miesiąc i wypłakiwać się w słuchawkę. Draco co ty robisz? – Chłopak oparł łokcie na kolanach. – Dlaczego ją krzywdzisz?

- Czy po to tu przyszliście?

- Tak.

Blondyn wydawał się zażenowany tą sytuacją.

- Dylan, to naprawdę skomplikowane...

- Za bardzo ją kocham, żeby pozwolić ci ją tak ranić. Bardzo dobrze o tym wiesz. – Chłopak patrzył na niego poważnym wzrokiem. – Dlaczego to robisz? Dlaczego wyjeżdżasz?

- Nie chcę żeby się tym dręczyła.

- To dlaczego to robisz?!

- Dylan. – Wcisnął się w fotel. – To naprawdę nie jest takie łatwe!

- Mam czas. – Złączył obie dłonie. Był nieufny co do blondyna. – Możesz mi opowiadać. Ze szczegółami.

****

Blease mył ręce w łazience i patrzył przez okno. Tak naprawdę nie chciało mu się iść do toalety, ale postanowił na chwilę zostawić ich samych. Dylan i Draco mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Wycierając dłonie ręcznikiem, zerknął ponownie w okno. Nagle coś poruszyło się w krzakach. Zaintrygowany podsunął się bliżej szkła. Rozejrzał się. Znowu coś przeleciało mu przed oczyma. Uniósł brwi ze zdumienia. Otworzył powoli okno i wyjrzał. Dostał czymś mocno w głowę i upadając na kafelkową podłogę, zemdlał. 

Dramione ~ kruk powrócił...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz