47. Marnotrawcy czasu

660 21 5
                                    


- Panie doktorze jaka dawka?

- Myślę, że dwa miligramy wystarczą...

Hermiona słyszała wszystko co dzieję się wokół niej, ale nie mogła otworzyć oczu. Kręciła głową, każdy mięsień dawał o sobie znać bólem. Wreszcie ujrzała przed sobą rozmazany obraz, a potem dwoje ludzi stojących nad nią.

- Hermiona?

Odetchnęła lekko, kiedy zauważyła przed sobą Narcyzę.

- Gdzie jestem? – Wydusiła z siebie z wielką trudnością.

- U nas w domu. Kiedy razem z Draco'nem straciliście przytomność musiałam wezwać lekarzy.

- Straciliśmy przytomność?

- Panie doktorze, dziewczyna się obudziła. – Oznajmiła stojąca przy łóżku pielęgniarka. Starszy mężczyzna obserwował Hermionę uważnie.

- Kiedy straciliśmy przytomność? – Dziewczyna rozejrzała się, kręcąc głową. Była w swojej sypialni.

- Dwa tygodnie temu.

- Leżę tak dwa tygodnie? – Granger osłupiała i rozszerzyła oczy. – Co z Draco?

- On się jeszcze nie obudził, ale wszystko z nim w porządku. – Uśmiechnęła się pocieszająco Narcyza.

- Dlaczego... tak długo? – Coraz cięższa rozmowa męczyła ją.

- Wycieńczyliście organizmy. – Podszedł do niej lekarz. – To nic poważnego, ale regeneracja potrwa długo. Co się stało, że się tak pani zaniedbała?

- Długa historia, doktorze. – Odparła zmęczona dziewczyna.

- Odpocznij. – Narcyza złapała za jej dłoń. Przez te dwa tygodnie zaczęło jej bardziej zależeć, na relacji jej syna z dziewczyną.

- Co z pozostałymi? – Pomyślała o Ginny, która wycierpiała najwięcej.

- Kazałam ich skontrolować. – Zbliżyła się do niej. – Oni też słabo się czuli, ale leżeli tylko tydzień. Można powiedzieć, że są już zdrowi.

- To dobrze. – Uśmiechnęła się i zamknęła bezsilne oczy.

****

Harry i Ginny siedzieli w salonie popijając herbatę. Potter czytał książkę, a dziewczyna wkręciła się w komiks.

- Kochanie... - Harry odłożył lekturę i spojrzał na swoją żonę.

- Tak? – Zapytała odrywając nos od kartki.

- Tak dłużej być nie może.

- Co masz na myśli? – Jego pytanie przeraziło ją trochę, Harry wyglądał na zmartwionego.

- Stoimy w miejscu.

- W jakim sensie? – Zbliżyła się do niego i usiadła mu na kolanach. Objęła ramieniem i patrzyła w zatroskane oczy.

- Przez to wszystko co się stało... - Zaczął mówić, widać było, że przychodzi mu to z trudnością. - ...nie rozwijamy naszego związku. Nie rozmawiamy ze sobą tak, jak kiedyś. W naszym domu wciąż jest cicho, jakby nie było żywego ducha.

- Rany są jeszcze świeże Harry... - Otuliła dłonią jego policzek.

- Wiem kochanie, ale czas mija. – Objął ją w talii. – I nie zatrzymamy go. Wiesz, że niespełna trzy dni temu, było z nami źle. Na szczęście Narcyza nam pomogła. Kiedy tak leżałem przez tydzień zrozumiałem, jak bardzo cię kocham i jak wielkim skarbem dla mnie jesteś...

Dramione ~ kruk powrócił...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz