44. Rodzice

646 21 2
                                    


Przyjaciele siedzieli w salonie, który rozświetlił się przez wczesne promienie Słońca. Między nimi czuć było wielki smutek i bezsilność. Tak dużo się stało, tak wiele przeżyli, jednak nic się jeszcze nie skończyło. Cały czas mogła powitać jakaś nowa, nieprzyjemna przygoda.

- Musimy poinformować Penelopę. – Zaproponował Harry, kiedy Hermiona zdecydowała się wszystko im opowiedzieć.

- Dylan prosił, aby nie zdradzać, że znamy Penelopę. – Poprawiła go Granger.

- Przejmujesz się bardziej losem jej, czy Dylan'a? – Zapytał zadziwiony jej wypowiedzią, Potter.

- Oczywiście, że Dylan'a! – Oburzyła się, ponieważ chłopak nie wierzył w jej dobre intencje. – Ale wiesz, że on ją kocha. Poprosił mnie o coś i chcę dotrzymać obietnicy...

- On kocha ją... - Powtórzyła po niej Ginewra. – ...a czy ona kocha jego, skoro odeszła?

- Nie wtrącajmy się w sprawy, które nas nie dotyczą! – Oburzył się Draco. – Zajmijmy się tym jak uwolnić Dylan'a.

- Jest niewinny. – Zasmucił się Blaise. – Myślę, że ona wiedziała, że przybędą, dlatego uciekła, a Dylan'a nie było jej żal.

- Dokładnie. – Zgodziła się z nim Ginny.

- Zamknijcie się! – Zdenerwował się blondyn.

Przerwała im Narcyza wchodząca do salonu. Wszyscy ją zauważyli, była bardzo przybita, tak samo jak wszyscy.

- Wszystko gotowe, Draco. – Odparła cicho i zamknęła drzwi.

- Idziecie? – Zapytał Malfoy kierując to pytanie do przyjaciół.

- Ja nie dam rady... - Ginny zrobiła się blada, a Harry widząc jej zaniepokojenie objął ją ramieniem.

- Idę z wami. – Powiedział Zabini i nerwowo przełknął ślinę.

Hermiona, Draco i Blaise wyszli z sypialni i skierowali się do ogrodu. Stała tam trumna, a po obu jej stronach stali służący ubrani na czarno. Hermiona zaczęła momentalnie płakać. Narcyza podeszła do nich i zapytała:

- Gdzie macie zamiar go pochować?

- Przy jego domu. – Zachłysnęła się i otarła lecące strumienie. Wszyscy złapali się za ręce, służący wzięli trumnę.

- To na pewno bezpieczne? – Spytała dziewczyna. – Nic się nie stanie przy teleportacji?

- Wszystko będzie dobrze. – Przysunął ją do siebie i pocałował w czoło. W pełni ciszy i skupienia teleportowali się.

****

Wokół nich rozpościerała się spalona część lasu. Pomimo dużej odległości czasowej, wszędzie wyczuwało się woń spalenizny. Hermiona mocno ścisnęła dłoń chłopaka. Nie wyobrażała sobie, że w tak młodym wieku będzie musiała pochować przyjaciół. Myśląc o tym, wstrząsnęło nią i rozpłakała się.

- Kochanie, gdzie idziemy?

Uspokoiła się i rozejrzała.

- Idziemy tędy.

Wybrała wyjątkowe miejsce, coś co było dla ich obojga ważne. Zatrzymali się w miejscu, które dziewczyna pamiętała od początku. To tutaj spotkali się po raz pierwszy. Tutaj Julian pomógł jej i zaoferował swoją pomoc.

Kiedy zaczęto wykopywać dół, Hermiona zaczęła myśleć nad kruchością życia i nad tym jak bardzo jej się poszczęściło. Mogła być na ich miejscu, teraz to ją mogliby zakopywać.

Zaczęła doceniać to, jak dużo posiada i jakich ludzi ma wokół siebie.

Opuścili trumnę i zaczęli ją zakopywać. Momentalnie Słońce zaszło i jakoby Śmierć przeszła, zrobiło się bardzo chłodno.

Dziewczyna odwróciła się, a łzy zamoczyły koszulę Draco'na. Nie mogła dłużej na to patrzeć, Draco stał osłupiały i wlepiał wzrok w jeden punkt przed sobą. Blaise powstrzymywał łzy i wydmuchiwał nos.

Służący skończyli pracę i zniknęli, aby dać trójce przyjaciół czas dla siebie. Zabini podszedł do odwróconej brunetki.

- Wszystko w porządku?

- Nie... - Chłopcy otulili ją i milczeli, patrząc na miejsce pochówku. Blaise machając różdżką wyczarował wokół mogiły świeże, kolorowe kwiaty. W ciszy teleportowali się do domu.

****

W Malfoy Manor panował totalny chaos. Draco, myśląc trzeźwo zaplanował odbicie Dylan'a w porze wieczornej. Wszyscy przygotowywali się psychicznie i fizycznie do akcji.

Hermiona siedziała sama w pokoju. Popijała napar uspokajający, który kiedyś dostała od pielęgniarki w Hogwarcie. Negatywne myśli tłoczyły się w jej głowie i nie dawały spokoju. Musiała pobyć sama ze sobą i wreszcie się opanować.

Raptem usłyszała huk za sobą i wzdrygnąwszy się, spojrzała za siebie. Okno otworzyło się na oścież, a firanka zaczęła gwałtownie powiewać. Wiatr się nasilił i zrobiło się bardzo zimno. Przeszedł ją dreszcz, podeszła do okna i zamknęła je mocno. Rzuciła okiem na całe pomieszczenie. Osłupiała, ponieważ nie otwierała żadnego z okien. W sypialni była tylko ona. Usiadła na brzegu łóżka, czując osobliwy ból w głowie. Nie mogła zaczerpnąć powietrza, obraz przed nią rozmazał się.

Strwożona obudziła się na kanapie w swoim domu. Rozglądała się zszokowana.

- Ron? Ron, to ty? – Wstała i obejrzała wszystkie pomieszczenia na parterze. Z kuchni, wstąpiła ponownie do salonu i podskoczyła przestraszona. Chwilę po tym emocje w jej środku momentalnie się zmieniły i zamiast smutku, wstąpiła w nią radość. Rodzice stali w pomieszczeniu uśmiechnięci od ucha do ucha.

- Mamo, tato! – Wtuliła się w nich najmocniej jak potrafiła. Polały się łzy szczęścia.

- Wreszcie się udało! – Pani Granger była przeszczęśliwa i mocno ścisnęła córkę.

- Bardzo za tobą tęskniliśmy! – Ojciec pocałował ją w czoło.

Dramione ~ kruk powrócił...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz