16. Ostatnie słowa

755 31 6
                                    


Wylądowali przed wrotami mrocznego domu, którego otaczało stado, lecących w górze kruków. Ich głosy sprawiały, że Dylan miał ciarki na całym ciele. Był zaniepokojony. Draco i cała reszta świty powinni być już na miejscu, za to było tu wyjątkowo pusto i ponuro. Rozejrzał się, lecz niczego nie mógł w stanie spostrzec, ponieważ gęsta mgła opatuliła całą dziczę.

- Dylan?

Odwrócił się słysząc imię w ustach Penelopy Blaven. Uśmiechnęła się lekko. Chłopak próbował nie pokazywać po sobie żadnych emocji. Był niebezpieczeństwem.

- Tak?

- Wchodzisz do środka? – Rudowłosa otworzyła powoli drzwi.

- Raczej muszę... - Powiedział, bo zdał sobie sprawę, że nadal jest w samych bokserkach.

Na piętrze, gdzie znajdowało się pomieszczenie pełne luster, w ścianie, mieściło się przejście do wielu pokoi. W jednym z nich, na samym początku korytarza, Dylan znalazł swoje rzeczy. Mógł spokojnie się ubrać. Wyczekiwał niecierpliwie przybycia jego przyjaciół. Sam nie da rady ich powstrzymać, tym bardziej, że stanowił ostatnią część układanki. Pochylając się nad walizką, w poszukiwaniu czystej koszulki, zawiesił wzrok na obrazie zawieszonym, nad dużym łóżkiem. Hermiona... pomyślał widząc długie ciemne włosy i pogodne brązowe oczy. Przyglądał się jej zdumiony.

- To twoja matka. – Przestraszył się niespodziewanego gościa. Penelopa opierała się o framugę drzwi.

- Nasza matka. – Odparł cicho Dylan.

Zaprzeczyła podchodząc do niego.

- Twoja. – Położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu. – Jesteś półkrwi. Ja jestem czystej. – Uśmiechnęła się krzywo. – Jestem córką innej czarownicy.

Kiwnął głową na znak, że rozumie.

- No dobra ja idę. – Obluźniła dłoń i cofnęła się. – Papierkowa robota. Trzeba znaleźć te ostatnie słowa. – Już wychodziła, gdy nagle, patrząc na jego usta, nie mogła się powstrzymać i podbiegła. Mocno złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku i milcząc uciekła z zasięgu jego wzroku. Odetchnął. Przez całą rozmowę, próbował myśleć o czym innym i powstrzymywać się od rozmowy. Draco, bądź jak najszybciej! Sfrustrowany wyszedł z pokoju i przecisnął się przez kryjówkę w ścianie. Nie mógł odwrócić wzroku i chcąc nie chcąc spojrzał na lustra. Dojrzał także tego, które w jego wizji, spadło na podłogę i się potłukło. Raptem poczuł pieczenie w klatce piersiowej i ból głowy. Zobaczył twarz ojca. Przechylił się na ścianę, czując, jak kręci się mu w głowie. Mroczna wizja odeszła i powoli prostując się zszedł na dół.

Dziewczyny siedziały w gabinecie i przekartkowywały grube księgi. Chłopak poczuł, jak jest mu niedobrze, od nadmiaru negatywnych emocji i postanowił wyjść na dwór, zażyć świeżego powietrza.

Mgła zdawała się ustępować. Niespodziewanie kilka kruków latających wokół domu, podfrunęło do chłopaka i osiadając na gołym kamieniu, przyglądały się mu. Brunet zirytował się, widząc, jak obserwują, każdy jego krok.

- Czego chcecie?! – Przestraszone podskoczyły, ale nie odfrunęły. – Nie jestem waszych chorym panem! To nie ja! Nigdy taki nie byłem! No już!! – Zaczął machać rękami – Spadajcie! Ja nie będę kazał wam zabijać!! No spadać!!! – Zaczęły żałośnie krakać i wreszcie odleciały.

Oparł się o ścianę czarnego domu i głośno odetchnął. Spojrzał w niebo i przyglądając się, lekko zdziwiony, zauważył, że jakiś granatowy punkt zmierza w jego stronę. To Petunia, sowa Hermiony, leciała z listem. Podfrunęła dość blisko, by chłopak mógł wziąć od niej list i poleciała szybko do góry. Otworzył papirus.

Dylan,

Jesteśmy na statku, płynącym do Grecji. Niestety za jednym razem, nie teleportujemy się, to za daleko.

Będziemy za minimum dwa tygodnie.

Draco.

- Żartujesz?! – Powiedział sam do siebie, czytając wiadomość. Włożył ją do kieszeni i zaczął rozmyślać. Skoro, ona miała „tak wielką moc" przez Reg'a Blaven'a, dlaczego on miałby być gorszy? Bez zbędnej zwłoki, teleportował się. Miał nadzieję, że się mu uda.

****

Draco leżał na hamaku, przy prawie samym czubku, statku. Tym razem nie było Hermiony, mógł sobie robić z załogą, co mu się podobało. Blease i Harry, oczywiście zaprzeczali, jego zachowaniu, ale po fakcie przyznali mu rację. Po co tłuc się w jakiejś komórce?

Myślał cały czas o Hermionie i o tym, że postąpił jak dupek. Nie powinien jej opuszczać, tym bardziej nic jej nie mówiąc. Zastanawiał się nad swoim wcześniejszym zachowaniem. Dlaczego „przestał ją kochać?" Dlaczego odchodził od niej? Myśląc o tym, miał wrażenie, że wtedy coś nim kierowało. Jakaś zła siła. Analizował wszystko. Jedno wiedział na sto procent. Bardzo ją kochał i jeszcze bardziej tęsknił.

Raptem nad jego głową pojawił się Dylan, który z hukiem opadł na podłogę i potoczył się, uderzając o wolny hamak. Jęknął z bólu i powoli zaczął wstawać. Zdziwiony Draco wyprostował się i spojrzał na bruneta.

- Co ty tu do cholery robisz?!

Swane oddychał ciężko i spojrzał na blondyna.

- Nie ma czasu. Musicie pojawić się natychmiast. One są już w Górach. – Otarł pot z czoła. – Szukają ostatnich fragmentów zaklęcia.

- Co? Przecież dostałem od ciebie całe zaklęcie!

- Dostałeś, ale tylko my wiemy, jak brzmi całe. Dziewczyny nie znają ostatnich słów i dlatego wybrały się do Ugandy z nadzieją, że tam odnajdą pozostałość.

- Więc skąd wiesz jakie jest całe zaklęcie? – Spytał zaciekawiony Malfoy.

- Ja... - Westchnął ciężko. Musiał komuś o tym powiedzieć. – On wszedł mi w głowę. I podyktował ostatnie słowa...

Draco osłupiały stał z otwartą buzią.

- Ale przecież ona też może wiedzieć! Jej też mógł się ukazać, tylko, że nic ci nie powiedziała.

- Nie. – Zaprzeczył. – On zrobił to specjalnie, powiedział tylko mi, a kiedy one to odkryją...

- Będzie źle. – Chłopak skrzyżował ramiona na piersi. – Uciekłeś?

- Nie. Jestem tu po was. Musimy znaleźć się tam, jak najszybciej.

- Czy ty, teleportowałeś się z Ugandy?!

- Tak. – Nagle podeszli do nich Harry i Blease.

- Jak to zrobiłeś?!

- Później wyjaśnię. Chłopaki zabierzcie wszystkie swoje rzeczy. – Spojrzał na brunetów. – Musimy ruszać. Natychmiast.

Dramione ~ kruk powrócił...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz