11. Krew z krwi

813 32 4
                                    


Widział przed sobą jej uśmiechniętą twarz. Cały czas powtarzała mu, że wszystko będzie dobrze. „Jestem tu. Nie musisz się niczego obawiać." Czuł, że jej obecność dodaje mu sił i wzrasta w nim chęć walki o życie i przetrwanie. Szczerze ją kochał. Nigdy, nikt nie znaczył dla niego tak wiele. Patrząc w jej cudowne, brązowe oczy, zaznawał ukojenia. Wiedział, że może jej bezgranicznie ufać. Jej niebywałe ciepło i dobroć wydobywały się z zapachu ciemnych lokowanych włosów. Wiatr rozsyłał jej uśmiech i w jego sercu zagościła miłość.

****

Nie mogła siedzieć bezczynnie. Wspominając sen i jego szare, przerażone oczy, dostawała niepokojących dreszczy. Tak bardzo się o niego martwiła. Myślała, że po tym wszystkim, przestanie jej zależeć, że da sobie spokój, Malfoy przestanie być dla niej ważny. Z każdą kolejną godziną zdawała sobie sprawę z ich wielkiej, potężnej miłości. On chciał tylko jej bezpieczeństwa, a ona myślała o nim, najgorsze rzeczy. Oczywiście, ostatnio coś się między nimi popsuło, ale to może być powód ich brak starania się o związek i miłość. To nie była wina Dracona. To nie ona była winna. Oni oboje zawiedli.

****

Anastazja wylądowała w tym samym szpitalu, w którym niemal godzinę temu, Dylan przyniósł nieprzytomnego Draco Malfoya. Wściekła weszła do środka i podeszła do recepcji. Nie czekając na swoją kolej, wepchała się i spytała:

- Jest tu Draco Malfoy? – Recepcjonistka dziwnie się na nią popatrzyła i odparła:

- Pani z rodziny? – Ana już wiedziała, że on tu jest. Odeszła od długiej kolejki i usiadła w korytarzu. Chciała wejść Draconowi do głowy, ale było to co najmniej trudne, przez kwestie odległości, jak i jego osłabionego organizmu. Nagle usłyszała tylko jedną jedyną myśl. Hermiona... Sfrustrowana wstała i wypadła jak burza z budynku. Chyba czas pokazać tej Granger, kto tu rządzi...teleportowała się.

****

Niechętnie oderwali się od siebie. Dylan puścił jej ręce. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Penelopa lekko się uśmiechnęła i zaczęła gładzić go po policzku. Złapał delikatnie jej dłoń.

- Wybacz mi, jeśli zrobiłem coś źle.

- Już nic nie szkodzi. – Odparła cicho i odsunęła się. W jej środku panowała niebywale silna burza endorfin. Była taka szczęśliwa, ale nie mogła okazywać swoich emocji. Pokazywać, że jest słaba. Raptem usłyszała coś w myślach. Usłyszała Anastazję. Zachwiała się lekko, ale Dylan nie pozwolił jej upaść, szybko ją łapiąc.

- Coś się stało? – Spytał i patrzył na jej zaniepokojoną twarz. Podobało mu się, jak go całowała. Nie zwracał uwagi na to, że mają jednego ojca.

- Anastazja. – Westchnęła i wlepiła wzrok w bruneta. – Chce zabić Hermionę.

- Co? – Słysząc to odsunął się i poczuł, że panikuje. – No to trzeba ją powstrzymać!

- Zostaw to mnie – Teleportowała się słuchając myśli swojej towarzyszki.

Swane wziął kawałek papirusu i zaczął pisać list do Harrego i Blease'a. Oni na pewno są w domu Hermiony, muszę ich ostrzec, gdyby Penelopa nie mogła jej powstrzymać... Złożył kartkę i chwilę się zastanowił.

- Przecież nie mam sowy. – Powiedział sam do siebie i zrezygnowany położył karteczkę na stół.

Raptem usłyszał donośne krakanie. Odwrócił się. Aspectu cały czas tu był. Zaczął machać skrzydłami i podskoczył do karteczki. Wziął ją w dziób.

- Dasz sobie radę? – Zakrakał ponownie ptak. – A wiesz, gdzie to zanieść? – Podskoczył na znak, że rozumie i wyleciał przez otwarte okno i robiąc salto w powietrzu, pofrunął w stronę domu Hermiony Granger.

****

Anastazja trafiła do lasu, w którym ukrywała się Hermiona. Rozjuszona, deptała krzewy i małe, rosnące chwasty. Wyjęła różdżkę i nie zważając na nic, szła na północ.

Niespodziewanie ktoś złapał ją za ramię i przerzucił. Dziewczyna upadła na ziemię i zauważyła swojego przeciwnika. Penelopa patrzyła na nią zawiedziona.

- Co ty wyprawiasz?!

- Należy zabić tą sukę. – Wstała, ale zaraz Blaven uderzyła ją w brzuch, a ta ponownie upadła na mech. – Co ty kurwa robisz?!

- Nie będziesz nikogo zabijać! Draco się wkurwi. – Skrzyżowała ramiona. – Dylan się wkurwi, a jesteśmy tak blisko stworzenia zaklęcia! Jeszcze nam przeszkodzą. – Powiedziała wysokim tonem. – Potem możesz sobie zabijać na prawo i lewo. Na razie... - Położyła ręce na biodrach. – Musimy dotrzeć do Gór Księżycowych i znaleźć ciało ojca.

Anastazja z uśmiechem na buzi, oparła się łokciami o mech.

- Widzę, że nie próżnujesz...

Penelopa przywróciła oczami.

- O czym tym razem mówisz?

Brunetka poruszyła znacząco brwiami.

- Już drugi raz i to z języczkiem... - Penelopa zniecierpliwiona złapała dziewczynę za kołnierzyk, a ta zaczęła się śmiać.

- Ja i Dylan to nasza sprawa. Nie mieszaj się. – Puściła ją. – Nie siedź mi w głowie.

- Zrewanżowałam się za śledzenie.

- Dobra, dobra. – Złapała ją za ramię i przyciągnęła do siebie. – Jak będziesz chciała, to pomogę ci się pozbyć tej Granger, a na razie... – Uwolniła ją z uścisku. - ...nasz cel to Afryka.

- W porządku. – Poprawiła sobie włosy i razem teleportowały się do Samotnych Drzwi.

Dramione ~ kruk powrócił...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz