35.

2.3K 182 118
                                        


Tego dnia Harry wyjątkowo bardzo się denerwował. Wstał dosyć wcześnie i do południa chodził po całym domu nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Zapomniał zjeść także czegokolwiek i teraz burczało mu w brzuchu, ale nie przejmował się tym uczuciem. Bardziej martwiło go jakie wrażenie zrobi na Louisie. Przed wyjściem, przesiedział godzinę w łazience układając swoje włosy i kolejną godzinę w pokoju dopierając odpowiedni strój. Chciał wyglądać dobrze.

Zamartwiał się również swoim charakterem. Bo co jeśli palnie coś nieodpowiedniego? Jeśli Louis zdecyduje, że nie chce go więcej widzieć?

Oczywiście Harry nie robił sobie zbyt dużych nadzieji. Szatyn wciąż miał chłopaka i wyglądał na szczęśliwego będąc z nim i brunet nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób w to ingerować. Bo skoro Louis jest szczęśliwy to on też będzie. Tym bardziej, że już zmarnował swoją szansę zachowując się jak ślepy idiota. Miał okazję zbliżyć się do Louisa już dawno temu. Kto wie, może teraz byli by już parą. Jednak on był zaślepiony swoim uczuciem do Zayna i teraz mógł mieć tylko nadzieję, że to co czuje do szatyna jest takim samym zauroczeniem i szybko mu minie.

Będąc na przegranej pozycji, stał przed drzwiami do domu Tomlinsonów i nie mógł zdobyć się, by zapukać do drzwi. Zajęło mu to kilka minut, gdy po prostu zamknął oczy i zdał się na los. W końcu mieli się tylko uczyć i to nie mogło być takie złe.

Louis pojawił się minutę później. Harry uważnie mu się przyjrzał, chłonąc widok przed sobą. Granatowa koszula idealnie przylegała do jego ciała tak samo jak dopasowane, czarne rurki. Do tego grzywka, która luźno opadała mu na czoło i delikatnie zakrywała prawe oko. Harry mimowolnie, na krótką chwilę zagryzł dolną wargę.

- Myślałem, że będziesz nieco później, ale wchodź. - Szatyn uśmiechnął się do niego ciepło i zaprosił do środka.
- Nie zdążyłem posprzątać, dlatego pouczymy się w salonie, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Jasne, że nie. Poza tym, nawet nie wiem jak mam ci dziękować za pomoc. Nie mogę zawalić kolejnego testu. - Harry szedł nieśmiało za Louisem i tylko na chwilę jego wzrok powędrował w stronę tyłka starszego chłopaka.

- Cała przyjemność po mojej stronie, jednak nigdy nie udzielałem korepetycji i nie gwarantuje, że będę dobrym nauczycielem. - Oboje zachichotali, a Louis wskazał młodszemu, by usiadł na kanapie.
- Chcesz się może czegoś napić?

- Sok, jeśli masz i to nie problem. - Harry poprawił swoje loki, które były już za długie i ciągle mu przeszkadzały. Za każdym razem brał je do tyłu, lecz to nic nie dawało.

- Jasne, że nie. Daj mi minutkę. - Powiedzenie, że Louis pobiegł w podskokach do kuchni wcale nie byłoby przesadą. Brunet zauważył, że starszy chłopak ma dzisiaj w sobie wielkie pokłady energii.

Harry zaczął wyciągać i rozkładać wszystkie swoje książki i zeszyty z plecaka. Zarazy po tym szatyn przyszedł z dwoma szklankami soku wiśniowego. Zielonooki uśmiechnął się nieśmiało i podziękował. Odbierając szklankę od Louisa, ich palce na chwilę się dotknęły, a Harry czuł, że zaczyna się rumienić, więc odchrząknął i wskazał głową na otwarte książki.

Minęło ledwo piętnaście minut odkąd zaczęli się uczyć, a oboje usłyszeli jak drzwi wejściowe się otwierają i za chwilę zamykają, a chwilę później kroki, które były coraz głośniejsze.

- Mój Boże, Harry kochanie. Louis mówił, że zarwaliście. Jejku, znowu jesteście razem? To cudownie! Zaraz ugotuje wam coś pysznego. - W wejściu do salonu pojawiła się Jay, która wypuściła ze swoich ust tyle słów w tak krótkim czasie, że żaden z chłopców nie zdążył jej odpowiedzieć nim zniknęła w kuchni. Dopiero wtedy Harry zauważył, że niosła w siatce zakupy. Nic nie mógł poradzić, że poczuł się nieco zakłopotany.

- Wybacz za nią. Tłumaczyłem jej wszystko i nawet przedstawiłem Jacoba, ale ona po prostu cię uwielbia. - Szatyn jęknął i ukrył twarz w swoich dłoniach. Dlaczego jego mama musiała być taka?

- Coś ty, nic się nie stało. Oczywiście nie muszę zostawać na obiad. Nie chcę robić kłopotu.

- O jakim ty kłopocie mówisz? Sam miałem ci to zaproponować, ale teraz kolego to ty nie wyjdziesz bez zjedzenia tego co ugotuje moja mama.

- W takim razie zostaję. - Harry przytaknął.

- W takim razie zostajesz. - Louis powtórzył i zrobił głupią minę, a następnie pociągnął go za rękaw koszuli i zaprowadził do salonu, by jeszcze się pouczyli.

***

Hej 💚💙

Wybaczcie, wybaczcie!

Jest tak gorąco, że nie mam siły oddychać, a tym bardziej pisać cokolwiek...

W dodatku jak teraz wchodziłam w publikację to miałam ogromny zawał, bo myślałam, że wattpad usunął mi to ff :))
Może to jakiś znak?

Dobrej nocy! xx

Complicated Love | Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz