46.

2.2K 190 33
                                        


Święta nadeszły szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. W domach panowało wiele zamieszania i przez ostatnie kilka dni przyjaciele nie mieli dla siebie czasu. Louis nawet nie zdążył się pożegnać, gdyż o wyjeździe na święta do dziadków, dowiedział się dzień przed Wigilią. Z samego rana wysłał wszystkim życzenia, a chwilę później odbierał połączenie na Skype od Zayna. Mulat opowiadał o tym, że w tym roku spędza ten świąteczny czas z rodziną swojego chłopaka. Denerwował się ogromnie i przez blisko pół godziny Louis musiał go uspokajać. Później powiedział, że jeśli chce zdążyć na kolację i wypaść dobrze przed teściami powinien już zacząć układać włosy. Malik co prawda pokazał mu środkowy palec, jednak poszłusznie pożegnał się z przyjacielem.

Z kolei Liam niecierpliwie wyczekiwał wieczornej godziny, by zobaczyć w końcu Zayna. Co sekunda spoglądał na zegarek i czas jakby zatrzymał się w miejscu. Jego mama nie mogąc tego wytrzymać, zagoniła go do ubierania domu światełkami. Wiedziała, że samo rozplątanie ich zajmuje wieki, więc jej syn będzie miał czasochłonne zajęcie i nim się zorientuje będą zasiadać do stołu.

Nialla trzeba było wyganiać z kuchni kijem od od szczotki. Non stop kręcił się koło tego pomieszczenia i gdy tylko zostawał sam, zabierał się za pałaszowanie pysznego jedzenia. Później jednak dostawał po głowie od mamy, która goniła go po całym domu. To był jedyny okres w roku, kiedy to młody Irlandczyk miał zakaz wstępu do kuchnia. Było to jednak ciężkie zważywszy na to, że budząc się przed południem i nie dostając śniadania, był strasznie głodny. Wiedział jednak, że z rodzicielką nie ma co walczyć. Wszedłszy, przymknął drzwi, a spod łóżka wyciągnął ogromne pudło, gdzie trzymał swoje zapasowe jedzenie jak chrupki czy coś słodkiego. Było ono na kryzysowe sytuację, jak na przykład, kiedy budząc się w nocy odczuwał głód, ale był zbyt zmęczony i zaspany, żeby zejść na dół. Dzisiaj też była taka kryzysowa sytuacja, dlatego wyjął największą paczkę chipsów. Wpychając je sobie w usta, dzwonił do przyjaciół z życzeniami. Jedynie z Jacobem i Harrym rozmawiał chwilę dłużej. Z tym pierwszym rozmawiał o jego przeprowadzce. Niall nie ukrywał, że było mu trochę przykro. Co prawda wiedział o uczuciach Harry'ego, jednak Jacob wydawał się być w porządku i Horan zdążył go już polubić.

Harry po telefonie od blondyna, wrócił do pieczenia babeczek i ciasteczek. Już od szóstej rano był na nogach, chcąc ogarnąć całą kolację i odciążyć jak najwięcej Anne. Poza tym kochał gotować, a jeszcze bardziej piec, więc była to dla niego przyjemność. Od samego rana miał ręce uwalane w mące, a na czole za zaczęły już się pojawiać małe kropelki potu, które ścierał rękawem. Telefon od przyjaciele był jak zbawienie i chwila wytchnienia. Mógł usiąść choć przez kilka minut, kiedy to babeczki były już w piekarniku. Pracując tak ciężko i widząc czuły uśmiech swojej mamy, czuł się dumny z siebie.

Udało mu się wszystko przyrządzić przed wieczorem. Pod sam koniec pałeczkę przejęła Anne, by Harry mógł iść w spokoju wziąć prysznic i się przebrać. Zrobił to naprawdę szybko, bo nie ukrywał, że był już głodny. Za nim jednak wyszedł, zrozumiał, że jedyną osobą jakiej nie złożył życzeń był Louis. Z Niallem i Liamem rozmawiał przez telefon, a z Zaynem przez kamerkę. Alice wysłała mu długiego sms z życzeniami i nawet dostał krótkie zdanie "wesołych świąt", od Jacoba. Louis był jednak jedynym, z którym nie zdążył dzisiaj porozmawiać. Spojrzał na zegarek i zawahał się przez chwilę. Właściwie miał jeszcze trochę czasu. Sięgnął po telefon i wybrał numer szatyna. Ten odebrał dopiero za drugim razem i nawet nie krył zdziwienia w swoim głosie.

- Harry? - Brunet słyszał jego charakterystyczną chrypkę i uśmiechnął się sam do siebie.

- Cześć Lou - powiedział radośnie- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem ci w kolacji. Dzwonię, żeby życzyć ci wesołych świąt i przede wszystkim, wszystkiego najlepszego.

- Nie sądziłem, że pamiętasz. - Zaśmiał się, a Harry przekręcił oczami.

- O gwiazdce? Trudno byłoby zapomnieć wszędzie widząc te świąteczne reklamy.

- Dobrze wiesz, że nie o tym mówię głupku. - Louis fuknął i Harry nie mógł ukryć chichotu. W takich sytuacjach szatyn przypominał mu małego bezbronnego kotka.
- Ale cieszę się, że dzwonisz. To miłe usłyszeć twój głos.

Po ciele Harry'ego rozlało się ogromne ciepło. Louis mówił to takim spokojnym i łagodnym głosem, że Styles uwierzył, że to prawda. Więc szatyn nie był na niego zły za przeszkadzanie i zawracanie głowy. Może cieszył się, że może usłyszeć jego głos tak samo jak robił to Harry.

- Co prawda prezent dostaniesz dopiero za kilka dni, ale nie mógłbym odmówić sobie przyjemności złożenia ci życzeń. - Zachichotał i wskoczył na łóżku od razu się na nim kładąc, a uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy.

- Pewnie zaraz siadasz do kolacji? - Zagadnął starszy.

- Taak. Słyszałeś, że nasze dwa gołąbeczki spędzają święta razem?

- Oczywiście. Zayn powiedział mi o tym zapewne zaraz przed tym jak zmoczył spodnie. Był taki przestraszony, że go nie poznawałem! - Harry ponownie się zaśmiał, lecz chwilę później posmutniał słysząc nawoływanie swojej mamy.

- Jestem pewien, że oboje trzęsą się przy stole ze strachu.

- Też bym się bał pierwszej świątecznej kolacji z teściami.

Harry spojrzał na zegarek i zobaczył, że dochodziła siódma. Porozmawiał z Louisem jeszcze niecałe pięć minut, nim się pożegnał. Ciężko było mu to zrobić, gdyż odkrył niedawno jak bardzo uzależnia się od jego głosu.

Może jego tegoroczne, świąteczne życzenie się spełni i Louis jeszcze kiedyś spojrzy na niego tak jak kilka miesięcy temu.

🍑🍑🍑

Heej 🙈

WIEM, WIEM, ŻE TROCHĘ MNIE TU NIE BYŁO. ROZDZIAŁ BYŁ PRAWIE SKOŃCZONY OD CZWARTKU, JEDNAK CIĄGLE BRAKOWAŁO MI TEJ CHWILI, ŻEBY DOPISAĆ RESZTĘ ZA CO MOCNO WAS PRZEPRASZAM!

Szkoła jednak wyssała ze mnie już prawie całą energię mimo, że minął zaledwie tydzień...

A jak z wami? Jak sobie radzicie?

Dobrej nocy ❤

Complicated Love | Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz