44.

2.2K 197 170
                                        


Kolejne dni mijały zdecydowanie zbyt szybko w akompaniamencie białego puchu i gorącej czekolady. Tym sposobem do świąt został tydzień i siódemka przyjaciół, miała spotkać się w domu państwa Malików. Chcieli spotkać się jeszcze raz wszyscy przed świętami, bo może nie być już okazji, a także porozmawiać o urodzinowej imprezie Louisa, jak i o prezentach dla niego. Mieli szczęście, że szatyna wciąż nie było i po wiadomościach wysłanych do Jacoba, zorientowali się, że mają jedynie około pół godziny nim chłopak tu dotrze.

- W takim razie ja i Liam dajemy Tommo coś od siebie, tak samo Niall i Alice, a wasza dwójka wręcza pojedyńczy prezent? - Zapytał Zayn, by się upewnić. Nie chciał, żeby ktoś poczuł się poszkodowany. Sam jeszcze zajmował się jego przyjęciem "niespodzianką". Szkoda tylko, że Louis o nim wiedział.

Zgromadzeni pokiwali głowami na tak, więc Malik mógł wyjąć swój notes, gdzie zapisał listę gości i to co każdy z nich miał dodatkowo kupić. Zaczął przydzielać chłopakom poszczególne zadania i czasami się irytował, gdy Niall chciał dorzucić swoje trzy grosze. To nie on był najlepszym przyjacielem Louisa, więc niech siedzi cicho. Zayn doskonale zdawał sobie sprawę z tego co robi. Całe szczęście Liam trzymał rękę na pulsie, a tak właściwie na udzie swojego chłopaka, chcąc go nieco rozproszyć i przywrócić dobry humor, co skutecznie mu się udawało.

Harry siedział nieco osowiały, gdyż akurat wypadło mi usiąść przy Jacobie. W sumie, w grę wchodziła również podłoga, ale to mogłoby wyglądać dziwnie. Mimo wszystko starał się to od siebie odsunąć, by jak najlepiej zapamiętać swoją rolę. Chciał, aby urodziny Louisa były niezapomniane tym bardziej, że miał przyłożyć do nich rękę.

- Potrzebujemy jeszcze kogoś, kto zajmie się tortem. - Powiedział powoli Zayn przeglądając notatki, a w ustach trzymał końcówkę od długopisa, którą nieświadomie ssał. Nawet nie wiedział jak to działa na Liama, który siedział tuż obok niego i nie mógł oderwać wzroku od jego ust.

- Ja mogę go upiec. - Zaoferował nieśmiało Harry, a wszystkie pary oczu spoczeły na nim.

- Potwierdzam! Harry nadaje się do tego jak nikt inny. Musicie kiedyś spróbować jego babeczek. - Zaczął Niall, lecz gdy później rozmarzył się o jedzeniu, reszta przestała go słuchać. Może tylko Alice od czasu do czasu kiwała głową.

- Już jestem kochani! - Rozbrzmiał się ochrypnięty głos z końca korytarza. Zayn przeklął na siebie za to, że dał Louisowi zapasowy klucz lata temu. Całkowicie o tym zapomniał. Zaczął w pośpiechu zbierać wszystkie notatki, ostatecznie chowając je pod kanapą. Będzie bał się później spowrotem włożyć tam rękę, ale trudno.

- Wybaczcie, ale chciałem jeszcze coś załatwić. - Oznajmił, kiedy znalazł się w salonie. Jacob momentalnie znalazł się przy nim i jego ustach, które całował. Louis ułożył swoją prawą dłoń w dole jego pleców, przyciągając go bliżej. Harry zauważył, że w drugiej dłoni trzyma białą reklamówkę.

Kiedy blondyn w końcu go puścił, szatyn przywitał się z resztą krótkim przytuleniem lub zwykłym "hej", jak w wypadku Harry'ego. Usiadł na kanapie przy brunecie, a na swoje kolana posadził Jacoba, widząc, że nie ma więcej miejsca.

- Byłem w piekarni i kupiłem te babeczki z czekoladą, które tak bardzo lubisz. - Powiedział do niego, a blondyn pocałował go z wdzięcznością w policzek.
- Wy też możecie sobie wziąć po jednym, ale reszta jest mojego skarba. I tak, mówię do ciebie Horan, żadnych wyjątków.

Babeczki wędrowały z rąk do rąk, a przyjaciele zaczęli się nimi zachwycać. Jedynie Harry odmówił i wtedy przypomniał sobie, że to nie był pierwszy raz.

Rok temu

Był mroźny styczeń, a na chodnikach było mnóstwo śniegu, który tak naprawdę przykrywał zmarzniętą wodę. Louis jednak pędził jak na złamanie karku, by zdążyć dotrzeć do szkoły nim skończy się długą przerwa. Udało mu się to i mimo poważnej zadyszki, pognał na stołówkę. Nie przejmował się czerwonymi policzkami, czy potarganymi przez wiatr włosami. Zostało mu niecałe pięć minut, a miał do pokonania jeszcze kilka schodów.

- Harry! Hej Hazz! - Krzyczał, gdy wbiegł do stołówki. Loczek, słysząc swoje imię zaczął się rozglądać wkoło, a gdy dostrzegł Louisa, musiał się powstrzymać przed przewróceniem oczami. Jednak pozwolił szatynowi do siebie podejść. W końcu nie był sam, miał jeszcze Nialla.

- Co jest Tomlinson?

- Mam coś dla ciebie. - Powiedział Louis podekscytowany.
- Byłem w tej piekarni blisko szkoły i pomyślałem, że mógłbym coś ci kupić. - Wyciągnął w jego stronę małą reklamóweczkę, a w niej kilka bułek z ogromnymi kawałkami czekolady. Szatynowi świeciły się oczy. Podsłuchał ostatnio i dowiedział się, że brunet bardzo lubi takie słodkości. Gdyby tylko potrafił piec, to wręczyłby mu takie własnej roboty.

- Słuchaj Louis. - Harry westchnął. Nieco go zamurowało, jednak nie chciał sprawiać szatynowi przykrości, a przy tym nie dawać nadziei.
- Właśnie skończyłem jeść lunch i uh, to na prawdę miłe z twojej strony, ale może dasz to komuś z twoich znajomych? - Zapytał powoli.

- Ja nie... Um... One są dla ciebie. Weź je, może później zgłodniejesz. - Podsunął, ale słychać było jak entuzjazm w jego głosie zmalał.

- Niech będzie. - Przystał niechętnie Harry. Pociągnął Nialla za sweter do wyjścia. Dziwiło go, że Irlandczyk tego nie skomentował. Kiedy byli już daleko, oddał wszystkie babeczki blondynowi.

Ale Louis to widział. Jego serce po raz kolejny się złamało. On na prawdę nie chciał źle. Przynajmniej Harry nie wyrzucił ich do kosza.

A może nie lubi czekolady?

I nawet mimo, że brunet nie przyjął od niego tych słodkości, kiedy kilka dni później leżał w łóżku z grypą, bo wyszedł wtedy do piekarni bez ubrania kurtki czy szalika - nie żałował. Wiedział, że kiedyś Harry mu ulegnie.

- Właściwie, to może jednak wezmę jedną.

🍑🍑🍑

Heej 💙💚

Chcielibyście dodatki do tego ff?

Dobrej nocy ♥

Complicated Love | Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz