38.

2.2K 190 97
                                    


Harry umówił się z Louisem, że będzie czekał na niego po lekcjach, na parkingu. Był cały podekscytowany na myśl, że spędzi całe popołudnie sam na sam z szatynem. Wczoraj, nie spał pół dnia, rozmawiając przez telefon z przyjaciółmi i opowiadając im co mogłoby się dzisiaj wydarzyć.

Louis przyszedł chwilę po nim i przywitał go szerokim uśmiechem, co Styles szybko odwzajemnił. Jeśli ktoś rok temu powiedziałby mu, że uśmiech szatyna będzie dla niego najpiękniejszą rzeczą na ziemi, to pewnie by tą osobę uderzył. Teraz jednak oddałby wszystko, by móc oglądać ten uśmiech przez cały czas. Dlaczego nie potrafił docenić tego wszystkiego co miał i obudził się dopiero tak późno?

- Więc, gdzie idziemy? - Zapytał Harry pełen entuzjazmu i bacznie spoglądał w oczy Louisa. Chciał się doszukać jakiegoś zawahania, czy czegoś co mogło świadczyć o tym, że starszy chłopak wcale nie chciał tutaj być. Z nim.

- Co powiesz na wesołe miasteczko? - Szatyn przygryzł wargę i spuścił wzrok na swoje buty. W innych okolicznościach Harry potraktowałby to jako uroczą randkę, ale wciąż pamiętał o tym, że Louis miał chłopaka.

- Jeśli chcesz to czemu nie? - Młodszy wzruszył ramionami chcąc pokazać, że wszystko mu jest obojętne, choć tak naprawdę skakał w duszy na myśl, że będzie mógł być tak blisko z szatynem. Mogą pójść na coś szybkiego, a wtedy Harry będzie miał pretekst, by złapać go za rękę.

- Po prostu chcę zabrać tam wieczorem Jacoba, więc możemy się przejść i sprawdzić czy w ogóle jest na czym oko zawiesić. Ma być podobno otwarte do jutra. - Harry nic już nie powiedział oprócz kiwnięcia głową, ale jego serce powoli rozbijało się na małe kawałeczki. Tylko czy znajdzie osobę, która będzie w stanie je pozbierać i złożyć w całość?

Zdecydowali przejść się tam piechotą. Zajęło im to zaledwie niecały kwadrans i oboje rozkoszowali się małym spacerkiem. Rozmawiali na luźne tematy, by zabić czas i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Pierwsze co rzuciło im się w oczy, gdy byli już blisko, to ogromny, diabelski młyn i Louis zanotował sobie w głowie, że chociaż raz musi się na nim przejechać.

Zapłacił za swoje i Harry'ego bilety, choć młodszy chłopak dosyć głośno oponował. W końcu to on miał stawiać, by odwdzięczyć się Louisowi, więc dlaczego ten wszystko utrudniał?

- Gdzie chcesz iść najpierw?

- Nie mam pojęcia. Może po prostu będziemy szli przed siebie i pójdziemy tam, gdzie nam się spodoba? - Zapytał niepewnie. Jego zapał nieco się umniejszył, kiedy dowiedział się, że Louis wróci tu dzisiaj jeszcze raz, ze swoim chłopakiem i będą na prawdziwej randce.

-. W takim razie chodźmy. - Starszy przytaknął i uśmiechnął się promiennie, bo właśnie zobaczył miejsce, do którego chciał się udać.
- Co powiesz na gabinet luster? - Zapytał i wskazał głową w odpowiednie miejsce.

- Jestem całkowicie za. - Odparł młodszy i całkowicie dał się prowadzić Louisowi, który podczas chodzenia ocierał swoje ramię o jego rękę i było to nieco rozpraszające.

Chłopcy weszli do środka i Harry był pod wrażeniem, bo nigdy nie widział czegoś takiego. Podszedł do jednego z luster, które sprawiło, że wyglądał na trzy razy grubszego niż w rzeczywistości. Nie spodobało mu się to, więc odszedł dalej. Teraz wyglądał na bardzo małego. W dodatku zrobił kilka śmiesznych min i to wyglądało przekomicznie. Spojrzał w bok, gdzie Louis dumnie patrzył w swoje odbicie, które dodawało mu kilkanaście centymetrów.

- Jak to jest być takim wysokim Tomlinson? - Zapytał zaczepnie celowo używając jego nazwiska. To przypomniało mu ich szkolne rozmowy sprzed miesięcy, kiedy to jeszcze na każdym kroku sobie dogryzali.

- Ty mi powiedz Styles. - Zaśmiał się krótko i puścił mu oczko. To sprawiło, że róż pokrył odrobinę jego policzki. Przeklinał w myślach swoje ciało, które od niedawna zaczęło tak intensywnie reagować na Louisa.

Chłopcy spędzili tam jeszcze wiele czasu śmiejąc się i żartując z siebie nawzajem. Kto by pomyślał, że kilka luster może dostarczyć tyle dobrej zabawy.

- Teraz czas na watę cukrową. Zgłodniałem. - Zakomunikował Harry, gdy już byli na zewnątrz. Nie zwracając na to co szatyn miał do powiedzenia, złapał go za rękę i pociągnął w stronę stoiska, gdzie można było kupić lody i watę. Już stąd czuł jej słodki zapach.

***

Heej 💚💙

Postaram się dalszą część tego PRZYJACIELSKIEGO SPOTKANIA wstawić jutro, ale niczego nie obiecuję.

Nie wiem też co będzie z rozdziałami, gdyż jutro zjeżdża się do mnie rodzinka, która zostaje na pare dni. I jeśli wykopią mnie z pokoju (-,-) to nie będę miała możliwości pisać w nocy, a w dzień też może być ciężko

W dodatku rozbolał mnie nadgarstek i ledwo skończyłam to dzisiaj pisać ://

ALE POSTARAM SIĘ DODAWAĆ TAK CZĘSTO JAK BĘDĘ W STANIE XX

Dobranoc xx

Complicated Love | Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz