15.

2.4K 217 258
                                        


Chłopcy początkowo spierali się, którym samochodem pojadą. Harry chciał postawić na swoim, lecz Louis stwierdził, że nie będzie patrzył jak dzieci kierują.

- A ja nie będę w jednym samochodzie z karłem, który nawet nie widzi drogi przed sobą! - Brunet pożałował swoich słów zaraz po ich wypowiedzeniu. Oczy starszego zaszły gniewem i mocniej ścisnął kierownicę. To nie był dobry znak.

- To idź do Zayna, jak jest taki wysoki. Napewno zabierze cię na zakupy. - Prychnął, a wszystko co mówił ociekało takim sarkazmem, aż Harry się na to skrzywił.
- Więc pytam ostatni raz czy wsiadasz, bo jak nie, to jadę sam.

Louis na niego nie patrzył. Ręce ciągle miał mocno zaciśnięte na kierownicy, a usta złączone w poziomą kręskę. Harry wiedział jakiego fioła na swoim wzroście ma starszy, jednak nie sądził, że to aż tak go zdenerwuje. Nawet nie miał w planach go obrazić. Chciał spędzić miłe popołudnie, nawet jeśli miał mu towarzyszyć Tomlinson.

Otworzył drzwi od strony pasażera nie odzywając się do chłopaka. Gdy tylko zapiął pas, szatyn ruszył z piskiem opon.

Młodszy nie wiedział, gdzie podziać swój wzrok. Było mu strasznie głupio przez to jak się zachował i ze wstydu starał się nie patrzeć w stronę chłopaka. Jednak nie było to łatwe zadanie. Mocno zarysowane rysy szczęki Louisa i napięte mięśnie aż prosiły się o podziwianie.

Ale to nie znaczy, że szatyn mu się podobał.

- Jesteśmy na miejscu.

Żaden z nich nie wysiadł. W powietrzu unosiło się coś nieprzyjemnego i ciężkiego, co trudno określić. Harry zwykle czuł się swobodnie przy innych ludziach, lecz nie w tym momencie. Miał ochotę zakopać się trzy metry pod ziemią i nikogo nie oglądać. Siedzieli na tym parkingu parę minut, nim brunet postanowił się jednak odezwać.

- Przepraszam. - Powiedział cicho, lecz po tym jak szatyn drgnął, mógł być pewien, że go słyszał. To dodało mu odwagi
- Naprawdę przepraszam. Nie powinienem był tego mówić.

- Jest w porządku Harry. - Pierwszy raz od prawie dwudziestu minut wzrok Louisa spoczął na chłopaku. Oboje posłali sobie niepewne uśmiechy nim opuścili samochód.

Sęk w tym, że Louis nienawidził zakupów.

Pierwszym co zrobił szatyn po wejściu do galerii było odnalezienie łazienki. Młodszy chłopak przez to bardzo się nie cierpliwił, bo naprawdę bardzo chciał już zacząć przymierzać te wszystkie rzeczy.

Musiał w końcu wyglądać idealnie.

Przez pierwszą godzinę nie kupili nic. Żadna z rzeczy, które Harry przymierzył nie podobała mu się. Mimo, że Louisowi za każdym razem świeciły się oczy, gdy widział chłopaka i komentował go na każdym kroku, ten nadal uważał, że nie ma tu nic dla niego. Albo go coś pogrubiało albo postarzało. Szatyn był tym wszystkim kompletnie wykończony, a w dodatku zaczęło mu burczeć w brzuchu.

On szczerze nienawidził zakupów.

W pewnym momencie zażartował, że powinni wstąpić do sklepu z jakąś seksowną bielizną, lecz został tylko zgromiony wzrokiem przez drugiego chłopaka. Ale nie można go winić, że chciał sobie tylko popatrzeć na Harry'ego.

- Byliśmy prawie w każdym sklepie i nadal nic. - Żalił się młodszy, który naprawdę to przeżywał. Chciał wyglądać szczególnie dobrze, a skończy w jakiś starych ciuchach.

Louis niepewny swojego ruchu, powoli zarzucił jedną dłoń na barki Harry'ego. Co go zdziwiło to to, że brunet się nie odsunął. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się w niego wtulił.

Louis miał ochotę piszczeć ze szczęścia.

Został im ostatni sklep, do którego Harry wszedł zrezygnowany, a Louis zmęczony. W pewnym momencie, gdy tak przechodzili pomiędzy ubraniami, szatynowi rzuciła się w oczy koszula założona na manekin.

Delikatny, nieco prześwitujący fioletowy materiał w kwiaty. Louis wyobraził sobie jak wyglądałaby ona na brunecie.

Nie powinien był tego robić. Od dziecka mu mówiono, że ma bujną wyobraźnię.

- A ta? - Zaprowadził go pod manekin i pokazał swoją zdobycz. Wyraz twarzy Harry'ego był nieodgadniony, lecz po chwili wstąpił na nią uśmiech.

- Podoba mi się. Pójdę przymierzyć. - Przygryzł lekko wargę oglądając koszulę i udał się w stronę przebieralni.

Louis musiał policzyć do dziesięciu, by ochłonąć i powstrzymać chęć pobiegnięcia za chłopakiem.

Kilka minut później dobrali do tego pasujące spodnie i mogli udać się do kasy. Harry szedł tam ze świecącymi oczami. Położył ubrania na ladę i zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu portfela.

- Cholera. - Przeklął, a Louis spojrzał na niego pytając o co chodzi.
- Nie wziąłem portfela.

- Nie szkodzi, zapłacę. - Uśmiechnął się i poklepał go po plecach. Następnie podał ekspedientce odpowiednią kwotę i mogli wreszcie wyjść z tego sklepu.

- Nie wiem jak ci dziękować. - Powiedział Harry, gdy doszli do samochodu.

- Nie musisz, jestem twoim chłopakiem, mogę ci kupić głupią koszulę. - Brunet uśmiechnął się tak szeroko, że na jego policzkach powstały dołeczki.

Louis uznał to za urocze.

- I spodnie. - Dodał wsiadając do samochodu.

- I spodnie. - Przytaknął.

Żaden z nich się już nie odezwał. Oboje jedynie zerkali na siebie od czasu do czasu i tym razem w powietrzu wisiało coś lekkiego i przyjemnego. A na ich ustach błąkały się leniwe uśmiechy.

🍑🍑🍑

Heej 💙💚

Harry milszy niż zwykle, a może cisza przed burzą? 😇

Dobrej nocy! 💓

Complicated Love | Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz