Rozdział 14

2.4K 90 16
                                    

Obudziłam się około 5 rano. Jak na mnie to wcześnie. Nie chcąc budzić dziewczyn poszłam z książką do pokoju wspólnego. Nie ma co jeszcze zaczynać się ogarniać. W PWG zobaczyłam siedzącego na kanapie Remusa. Był strasznie blady i słabo wyglądał.
Hejka-przywitałam się. Remus podskoczył na kanapie-wybacz, nie chciałam cię przestraszyć.
Luzik, czemu nie śpisz? - zapytał.
Obudziłam się i nie mogę spać. A ty? - powiedziałam.
Podobnie-uśmiechnął się blado.
Coś się stało? Nie najlepiej wyglądasz. - zmartwiłam się.
Nic mi nie jest. Po prostu się nie wyspałem. - odparł. Rozmawialiśmy jeszcze trochę aż w końcu każde z nas udało się do swoich dormitoriów przygotować się na lekcje.
Ej, co dziś jest pierwsze? -zapytała Suzy przy śniadaniu.
Transmutacjaaaaa... - jęknęłam.
To jest transmUtacja, nie transmutacjA-powiedział poważnie Syriusz.
A kiedy ty się taki mądry zrobiłeś? - zapytałam.
Eliz, gdybym nie chodził na wagary to byłbym drugą najmądrzejaszą osobą w szkole-wymądrzał się dalej szarooki.
A kto jest pierwszą? -zapytałam.
A od kogo zawsze przepisuję z Jamesem pracę domową? - odparł.
Remus. - stwierdziłam od razu i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Na lekcjach zbyt wiele się nie działo. W końcu nadeszła pora obiadu.
Ej, ej zobacz- szepnął do mnie James i rzucił kawałkiem tosta w Syriusza, który dostał nim w twarz. James zaczął się śmiać a Syriusz postanowił mu oddać. Jednakże okularnik zrobił unik i jedzenie trafiło we mnie. Już po chwili rozpętała się prawdziwa wojna na jedzenie, w której brali udział wszyscy huncwoci, głównie Syriusz i James oraz Suzy a czasem nawet Lily i oczywiście ja. Niestety te jakże przemiłą zabawę postanowiła przerwać nam wysokiej klasy ceniona psujka wszystkiego co sprawia dzieciom radość i niszczycielka dziecięcych marzeń kobieta, zwana inaczej Minerwą Mcgonagall a dla zasłużonych i przyjaciół pani McSztywna.
Sews, Black Potter! Szlaban! O 15:00 u Filcha! - wydarła się na nas i dziwnie spojrzała na Remka.
Złość piękności szkodzi-uśmiechnął się w jej stronę Black.
Proszę nie przeginać panie Black-odparła i wróciła na swoje miejsce. Po obiedzie cała nasza trójka dostała jeszcze ochrzan od Lily i mieliśmy spokój. Aż do piętnastej. Poszliśmy do Filcha.
Będziecie zagrabiać liście na dziedzińcu-powiedział. - a teraz oddawać różdżki.
Chłopcy niechętnie zrobili to.
A pani? - zwrócił się do mnie.
Wiedziałam że będzie Pan chciał je zabrać więc zostawiłam ja w pokoju.-odpowiedziałam.
Haha, stara sztuczka. Podwiń rękawy-jak powiedział tak zrobiłam. Później sprawdził jeszcze nogawki aż w końcu dał sobie spokój i pogonił nas na dziedziniec.
Nie chce mi się tego robić. Na pewno nie masz różdżki? - zapytał pełen nadziei James.
Pfff nawet ty się dałeś nabrać. Jeszcze się pytasz-odwróciłam się do nich plecami i zza kaptura wyjęłam różdżke.
Jesteśmy uratowani! - krzyknął wesoło Syriusz. Jednym zaklęciem ogarnęłam liście. Następnie chłopaki zaczęli wrzucać mnie do górek liści. Ja robiłam tak samo. Potem przyszedł Filch i wysłał nas już do pokoi. Około 20:00 położyłam się spać. Dziewczyny to już zasnęły. Zamknęłam oczy lecz nagle je otworzyłam bo usłyszałam coś. Ten dźwięk to wycie. Wycie wilkołaka. Podeszłam cicho do okna i zobaczyłam jelenia, wilka podobnego do ponuraka i ledwie widocznego szczura. Na niebie świecił księżyc. Zapomniałam. Dzisiaj jest pełnia. Odeszłam od okna i udałam się do łóżka. Po krótkich przemyśleniach o tym co słyszałam i widziałam zasnęłam.

Hejo! Właśnie oglądam program o Harrym Potterze. Nawet ciekawe...
Pozdrawiam! ❤️😁

 Pozdrawiam! ❤️😁

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dwa obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz