Rozdział 30

2K 69 13
                                    

Od rana krzątam się po pokoju ze zdenerwowania. Dzisiaj przecież ten mecz ze Slitherinem.
Gdzie jest mój strój?! - odparłam zdenerwowana.
Masz go na sobie--powiedziała Suzy czesąc włosy. A.... no tak.
Czym ty się tak stresujesz? - zapytała Lily.- przecież tyle razy wygrywaliście.
No właśnie! A co jeśli przegramy? Jeśli Regulus zdobędzie znicza pierwszy? Cała drużyna będzie zawiedziona i to z mojej winy! - zaczęłam się bardziej stresować. Pozycja szukającego to nie taka łatwa sprawa.
Uspokój się nerwusie- w drzwiach stanął James. A no tak. Dałam mu i reszcie pozwolenie na wchodzenie do nas. - dasz sobie radę. A teraz chodź na śniadanie. - przerzucił mnie przez ramię i poszedł.
Jamie ja mam nogi. Umiem chodzić... James! - krzyczałam próbując się wydostać.
Serio? Nie zauważyłem- uśmiechnął się po huncwocku i tak uroczo. Czekaj.....co?
Jesteśmy na miejscu- przerwał moje rozmyślania Rogacz i puścił. Pogadałam sobie z chłopakami.
Pamiętacie strategie? - zapytał Syriusz.
Jasne! Ja łapie znicza. Ty ochraniasz mnie i innych a najważniejsze obrońcę. Ścigający bez piłki specjalnie przeszkadzają przeciwnikom a następnie... - przerwał mi James.
Spokojnie, wiemy co mamy robić. - zaczął.
Sorki, po prostu strasznie się stresuję. A co jak zapomniałam jak się lata? - panikowałam.
Wiemy, że się stresujesz. Odkąd tu przyszłaś nawet nie tknęłaś śniadania-zauważył Lupin.
Ciiiii... Będzie dobrze-przytulił mnie okularnik. Przyznam, że od razu mi lepiej. Zjadłam kanapki i razem z resztą poszłam na boisko.
Dziwne, ciągle mam wrażenie jakbym o czymś zapomniała- zaczęłam.
Przecież masz wszystko. Miotłę, nas. Więcej ci do szczęścia nie potrzeba--zasmialiśmy się. Na miejscu omówiliśmy plan jeszcze raz. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę i wyszliśmy na boisko. Uczniowie wiwatowali swoim drużynom. Ustawiliśmy się na miejsca. Usłyszałam gwizdek. Każdy ruszył w swoją stronę. Ja zaczęłam szukać znicza. Narazie go nie widzę.
Cóż za emocjonujący mecz. Slitherin już zdobywa kolejne punkty ale Gryffindor chce im dorównać. Żaden szukający jeszcze nie wypatrzył znicza... A jednak nie! Sews chyba go widzi- krzyczał Jordan. Zaczęłam lecieć za kuleczką. Po chwili młody Black uczynił to samo. Oboje zbliżaliśmy się do niego. Już wyciagaliśmy rękę ale nagle znicz gdzieś odleciał. I tak minęło około godziny.
Zostało tylko 30 minut do końca meczu. Lepiej żeby Sews i Black się pośpieszyli jeśli chcą zdobyć punkty dla swojego domu. - mówił komentator. Nagle coś śmignęło mi przed oczami. To złoty znicz. Regulus też go zobaczył. Gdy byliśmy już blisko piłeczka nagle wzbiła się w górę. Ruszyliśmy za nią. Latać było coraz gorzej. Jakbym tylko zaczęła się ruszać na pewno bym spadła. Byliśmy bardzo wysoko. Pędziliśmy bardzo szybko. W tej chwili gdy już go prawie miałam, zaczął lecieć do dołu. Poleciałam za nim a Black to samo. Leciałam w dół najszybciej jak mogłam.
Zwolnij! Nie wychamujesz! - krzyczał ktoś z trybun. Nawet Regulus zwolnił. Byłam coraz bliżej ziemi i nagle zatrzymałam się a w ręku miałam znicza!
Brawo! Sews ma znicza! Piękny mecz.-  cieszył się Eric. Uczniowie wiwatowali. Udało nam się! Spojrzałam na moich przyjaciół. Siedzieli i wytrzeszczali na mnie oczy.
Coś się stało? - zapytałam Syriusza i Jamesa wesoło.
Masz śliczne włosy- odpowiedział Potter. Dotknęłam rękami głowy. Nie czułam kaptura! Już wiem o czym zapomniałam. O zaklęciu utrwalającym! Na szczęście na boisku nie było za dużo ludzi. Większość poszła już do szkoły. Ja zarzuciłam tylko kaptur na głowę i jak najszybciej wybiegłam z boiska. Usłyszałam za sobą bieg oraz krzyki Huncwotów, Lily i Suzan. Nie odwróciłam się tylko przyśpieszyłam biegu.

Cześć! Czołem! Kluski z rosołem! Długo wyczekiwany rozdział, w którym w końcu Hunce zobaczyli Elizabeth bez kaptura! Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał. Gwiazdkujcie a zobaczycie co będzie dalej...

Dwa obliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz