Zamknęłam drzwi za ostatnim gościem i poszłam do kuchni gdzie urzęduje Ally. Bez słowa wyciągnęłam wodę i pociągnęłam długi łyk.
-Upojna noc?-Spytała poruszając brwiami.
-Jeszcze się nie skończyła.-Odpowiedziałam chowając szklankę do zmywarki. Ruda zgięła się w pół wybuchając śmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona i po chwili otworzyłam buzie w szoku.
-Nie o to mi chodziło ty zboku!-Krzyknęłam w śmiechu i szturchnęłam ją lekko w ramię.
-Okey,okey.-Powiedziała uspokajając się i podpierając blat.-Ja i tak wiem swoje.-Powiedziała pewna i usiadła przy barku. Wywróciłam oczami i poszłam w ślady rudej.-Powiedz lepiej gdzie twój pan i władca.
-Uważaj na słowa.-Zagroziłam jej palcem. Ally niewzruszona popijała sok wpatrując się we mnie.
-Zasnęliśmy razem,ale jak widzisz ja się obudziłam. Nie chciałam go budzić więc zeszłam na dół. Domyślałam się,że obrabiasz nam lodówkę.-Spojrzała na mnie spod byka i uniosła brew.
-Odprowadziłam resztę gości,a twoja ruda czupryna błysnęła mi w tle.-Wyjaśniłam. Pokiwała głową i powiedziała,że musi już iść. Odprowadziłam ją do drzwi i przytuliłam na pożegnanie.
-Uważaj na siebie!-Krzyknęłam jeszcze za nim zdążyła mi zniknąć z pola widzenia. Ruda nie odwracając się uniosła ręce nad siebie i ułożyła w serce. Zaśmiałam się pod nosem i zakluczyłam drzwi. Wyszłam z korytarza i na chwilę przystanęłam przy ścianie czując dziwny ból,który powoli rozchodził się po mojej głowie i boleśnie naciskał na skronie. Syknęłam z bólu i odruchowo złapałam się za głowę. Usłyszałam przeraźliwy krzyk kobiety. Gwałtownie wyprostowałam się szukając wzrokiem jakiejś ofiary. Na piętrze było jednak zupełnie pusty. Nie było tutaj nikogo oprócz mnie.
-Co się dzieje?-Spytałam sama siebie,gdy ból niebezpiecznie zaczął się nasilać. Upadłam na kolana przerażona. Miałam wrażenie,że moja głowa za chwilę stanie w płomieniach.-Dlaczego nie chcesz przestać? Dlaczego krzyczysz?-Szepnęłam wystraszona,gdy znów przeraźliwy krzyk rozrywał mi czaszkę.
-Alfo!-Nagle ktoś zgarnął mnie w ramiona. Zaczęłam się szarpać wystraszona,przez ból nie wiedziałam co się ze mną dzieje,kolory rozmazywały mi się przed oczami.
-Zostaw ją!-Znowu ktoś krzyknął i odepchnął ode mnie osobę która jeszcze przed chwilą trzymała mnie w ramionach,jakiś brunet tak samo jak poprzedni chwycił mnie ,jednak było to dla mnie o wiele bardziej przyjemne. W jednym momencie za dotknięciem tej osoby wszystko ustało. Ból jakby rozpłynął się. Nie słyszałam już żadnych krzyków,powoli uspokajałam oddech.
-Cholera,ucho ci krwawi.-Gdy wzrok wrócił mi do normy zauważyłam przerażonego Shawna,który próbował stwarzając pozory panującego nad sytuacją.Uśmiechnęłam się lekko. Wiem już kiedy kłamię. Dobrze go znam.
-Lekarza!-Warknął na cały dom i już po chwili po schodach zbiegł mężczyzna w białym kitlu. Dookoła Shawna stało kilku wilków z watahy i cała wataha zbuntowanych,która nie spuszczała ze wzroku mnie i Shawna kontrolując każdy jego ruch.
-Czy ja oszalałam?-Spytałam się siebie przez płacz zakrywając rękoma twarz.
-Oczywiście,że nie skarbie.-Powiedział uśmiechając się przez smutek całując mnie w czoło i ścierając kciukiem łzy.
-Co się stało?-Szepnął. W tym czasie lekarz badał mi puls i zaczął opatrywać ucho.
-Gdy byłam sama...czekaj,właściwie kto i jak mnie znalazł.
-To nie było trudne-Powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Spojrzałam na niego ponaglając go.
-Krzyczałaś.Podczas tortur tak nie krzyczą jak ty dzisiaj.
Nic nie rozumiem. Przecież nie krzyczałam. Mówiłam,ale do siebie i szeptem. Co się ze mną dzieje?
Jakieś teorie?
Słów:556
Do przeczytania!
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
WerewolfOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...