Rozdział 54

2.2K 106 7
                                    

Pov.Delaine

Stałam w kompletnym szoku nie patrząc na Shawn'a. Wzrok miałam wbity w Nathan'a. Oczy mu się zaszkliły i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech,który przepełniony był też smutkiem. Wiem,że on w głębi duszy cieszy się,że jestem w ciąży,i że będzie wujkiem. Ale wie,jakie emocje ta wiadomość wywołuje u mnie. Znał moje plany i wie,że dziecko w tym czasie jest pod bardzo dalekim podpunktem. A przynajmniej miało być. Boże,co ja teraz zrobię?

Oczy zaszły mi łzami. Shawn mówił coś do mnie,chyba nawet złapał mnie za rękę,ale nie słuchałam go. Jestem w tym momencie pogrążona we własnych myślach. Ręce zaczęły mi drżeć,mój oddech przyspieszył,byłam bliska płaczu,a nie mogę rozpłakać się przed watahą. Zbuntowani stali niepewnie,niektórzy mieli wbity wzrok w ziemie,ale żaden z nich się nie uśmiechał. Gdyby wiedzieli,że ciąża w tym wieku sprawiłaby mi radość,też by się cieszyli.Ale znali mnie i to jakie mniej więcej mam zdanie o ciąży w tak młodym wieku,wiedzą,że miałam plany się uczyć. Smucą się razem ze mną.

-Delaine. Kochanie powiedz coś.-Spojrzałam w końcu na Shawn'a,który był w podobnym stanie co ja. Różnica jest taka,że ja martwię się ciążą,a on mną,bo martwię się ciążą.

-Chce wykorzystać mój jeden dzień wolności.-Powiedziałam szybko rozglądając się dookoła. Shawn zmarszczył brwi i chciał mnie przytulić,ale wyrwałam się mu. Wiem,że moje zachowanie może być okrutne i niesprawiedliwe,ale w tym momencie,chcę być jak najdalej stąd. Muszę odpocząć,spotkać się z Aly.

-Właśnie dowiedzieliśmy się,że będziemy mieć dziecko,a ty mówisz mi o jakimś układzie z meczu?!

-Umowa to umowa. Chcę ten dzień wykorzystać dzisiaj. Inaczej sama go sobie wezmę!-Powiedziałam nieco podnosząc ton i spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Był wkurzony. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie,pięści miał zaciśnięte. Oczy zaszły czernią,a brwi miał ściągnięte.. Stąpam po cienkim lodzie,ale nie zamierzam tu być ani chwili dłużej.

Wybiegłam szybko z pola nie oglądając się. Zbuntowani pobiegli za mną bez mrugnięcia okiem. Biegliśmy tak,aż znaleźliśmy się w domu watahy mojego brata.

-Odpocznijcie. Nathan zachował wasze stare pokoje,w razie takiej...sytuacji-Spojrzałam na nich i kiwnęłam głową. Rozumieli chyba,że nie mam ochoty do rozmów,bo nie drążyli tematu. Posłali mi spojrzenia pełne sprzecznych emocji.

Bez słowa wbiegłam do pokoju zamieszkiwanego przez Aly i James'a. Aly widząc mnie wstała szybko podchodząc bliżej.

-To koniec?-Spytała niepewnie. Popatrzyłam na nią i nie mogąc się powstrzymać rozpłakałam się i szybko wbiegłam w jej ramiona uważając na duży brzuszek.

-Kochanie co się stało? Nie strasz  mnie.-Powiedziała i objęła mnie mocniej. Posadziła mnie na łóżku cały czas tuląc do piersi.

-Je-sstem w cią...w ciąży.-Wychlipałam zakrywając twarz dłońmi. Rudowłosa nie odzywała się przez kilka minut. Zdjęła moje dłonie z twarzy i nakierowała moje spojrzenie na jej zielone oczy.

-W takim razie posiadasz teraz trzy potężne dary,mała. Poradzisz sobie. Wszyscy jesteśmy z tobą. Masz mnie,Callum'a,Shawn'a,James'a,Zbuntowanych. Nie martw się skarbie.

-Wykorzystałam dzień wolności rozumiesz? Zostawiłam go na środku pola,całkowicie wściekłego i zdezorientowanego.-Zapłakałam przypominając sobie jego zawiedzenie i wściekłość w oczach,które tak bardzo kocham.

-Skąd miałaś wiedzieć jak zareagujesz? On nie może cię za to winić.Oczywiście,jako twoja siostra nie będę cię okłamywać,mogłaś rozegrać to inaczej.

Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz