Rozdział 51

2.3K 104 18
                                    

Pov.Delaine

Budzę się cała obolała. Siadam na miękkim materacu i przeczesując włosy wzdycham ciężko. Ta noc była czymś absolutnie niesamowitym. Całego wrażenia z naszego seksu starczy mi na dobry miesiąc i to z zapasem,ale to i tak nieistotne,bo brunet,który leży koło mnie chodzi wiecznie niewyżyty. Rozmasowuje dłońmi kark,który całą noc (a raczej to co mi z niej zostało) nieruchomo oparty był o ciepły tors Shawn'a. Rozglądam się po pokoju,wszędzie dosłownie wszędzie były porozwalane ciuchy,a komoda stała przewrócona. Co tu się wydarzyło? Jakoś nie przypominam sobie,żebyśmy robili to na komodzie...co za wstyd.

Wstaję w końcu z ciepłego łóżka opatulając nagie ciało kołdrą i wchodzę do łazienki. Gdy patrzę w lustro stwierdzam,że nie jest źle. Myje zęby,szybko robię siku i wchodzę do kabiny prysznicowej. Odkręcam wodę i odprężam się pod wpływem gorącej wody,gdy czuje umięśnione ręce na swojej talii i ciepły oddech na karku. Obracam lekko głowę w lewo. Shawn stoi za mną tuląc mnie mocno do siebie. Odwracam się do niego i przyciągając go do siebie całuje namiętnie. Pogłębia zadowolony pocałunek i unosi mnie tak,bym owinęła go nogami w pasie i powtarzamy to co stało się dziś w nocy.

***


Wychodzę przed dom w białej,zwiewnej sukience.Shawn miał do załatwienia ważne sprawy watahy,więc stwierdziłam,że ja w tym czasie spotkam się z moim przyjacielem.

-Hej,skarbie.-Szepnęłam pociągając nosem i siadając na ławce przy grobie Dante'go.-Nie martw się o mnie dobrze? Śpij dobrze,niedługo to wszystko się skończy i znów będziesz spokojny.-Powiedziałam wpatrując się w mały obrazek uśmiechniętego bruneta na nagrobku.

Podeszłam bliżej pochylając się nad grobem,by dotknąć zimnego marmuru. Gdy to zrobiłam coś zakuło mnie w skronie. Ból był bardzo podobny do tego w lesie,tylko bardziej odczuwalny. Niewyraźne obrazy przewijały się w mojej głowie,tak jakbym miała machnąć ręką i pośród tysiąca wybrać ten właściwy.

-Jestem gotowa,pokaż mi Dante.-Szepnęłam ze łzami,gdyż ból nie znał litości. Otworzyłam szeroko oczy,zabierając rękę z zimnego marmuru i cofnęłam się wystraszona. Teraz widzę,że wszystkie obrazy,które przewijały mi się w myślach były takie same. Miałam tylko zatrzymać się na wybranym,chociaż niczym nie różnił się od reszty. A jednak,przepowiadał przyszłość. Nadal nie wiem czy przewiduje o minuty,godziny czy może dni,ale wiem,że czas nie jest po mojej stronie. Zdyszana wbiegłam do domu watahy.

-Miałam wizję.-Szepnęłam przymykając oczy.

-Zawołajcie Alfę!-Krzyknął ktoś,ale nie zwracałam na to uwagi,gdy ktoś sadzał mnie na krześle i podał szklankę wody,którą opróżniłam jednym chlustem. Nie dlatego,że zmęczyłam się biegiem,tylko dlatego,że jestem przerażona.

Uniosłam głowę widząc przed sobą zdyszanego Shawn'a. Biedak biegł trzy piętra w dół. Kompletnie nie ma cierpliwości do naszej windy. No chyba,że jedziemy nią we dwójkę i jesteśmy sami.

-Co się stało?!-Ukucnął przestraszony łapiąc mnie za dłoń i głaszcząc ją czule.

-Odwiedziłam Dante'go. Miałam wizję nad jego...pochówkiem.-Odparłam smutno. Dalej nie mogłam uwierzyć,że mnie zostawił z tym wszystkim samą. Jeśli mnie słyszysz,nie obwiniam cię,po prostu tęsknię.

-Jaką wizję?

-Ktoś tu idzie. Nie byłam w stanie zobaczyć kto,wiem,że było ich wielu i szli przez las w pełni zdeterminowani.

Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz