Pov.Delaine
Rozglądałam się po pokoju,gdy Shawn dalej walił w drzwi. Zapewne już dawno by je wyważył,ale skoro tego jeszcze nie zrobił oznacza,że szanuje moje prawa. Mam prawo przebywać w tym pokoju ile tylko zapragnę,o ile to nie zagraża życiu innym członkom watahy. Moje przebywanie tu z pewnością ratuje życie Shawna i tej blond lali. To niesamowite,że woda w naszym organizmie stanowi aż siedemdziesiąt pięć procent,tylko,że w jej przypadku zamiast wody jest botoks.
-Del! Proszę cię otwórz te drzwi! Wszystko ci wyjaśnię!
-Z pewnością.-Szepnęłam sama do siebie z sarkazmem podziwiając wielki telewizor i masywny regał zapełniony książkami z różnych gatunków. Cóż,na pewno nie będę się tu nudzić. Muszę jakoś się wyżyć nie krzywdząc nikogo,a telewizją i czytaniem się nie uspokoję. Jeszcze bardziej się rozzłoszczę,taka już jestem. Potrzebne mi świeże powietrze i wysiłek fizyczny.
-Dante,zbieraj watahę pod dom i czekajcie tam na mnie. A i postarajcie się nie zwracać na siebie zbytnio uwagi.-Przekazałam szybko telepatycznie wiadomość becie.
-Tak jest,alfo.
Szybko zrzuciłam całą pościel z łóżka i pozwiązywałam ze sobą końce każdego prześcieradła,jakie znalazłam. Zaczęłam rozglądając się po pokoju,by znaleźć cokolwiek nadającego się do przymocowania prześcieradła. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczności,trafniejszym określeniem była by "lina ratunkowa".
-Coś blisko okna.-Powiedziałam do siebie i ponownie się rozejrzałam. Zatrzymałam wzrok na średniej wielkości drewnianej białej komodzie. Przywiązałam szybko początek "liny ratunkowej" do komody a resztę zrzuciłam z okna.
-Alfo?-Na dźwięk głosu wychyliłam głowę za okno gdzie stało już dwudziestu czterech moich wilków. Wcześniej było ich czterdziestu czterech.
Potrząsnęłam głową jakbym chciała wyrzucić przykre myśli i skupiłam się na chłopcach.
-Dajcie mi chwile już idę.-Pokiwali głowami i z lekkim uśmiechem czekali na mnie pod oknem bez ruchu. Od ziemi dzieliło mnie jakieś pięć metrów. Nie było to jakoś super wysoko,ale wystarczająco by przy skoku połamać sobie kości.
Ostrożnie przełożyłam jedną nogę podpierając się rękoma o parapet,potem drugą w tym samym czasie łapiąc rękoma prześcieradło. Chłopcy podeszli niespokojni do okna jakby w gotowości do złapania mnie.
-Po co te nerwy? Już schodzę.-Posłałam im lekki uśmiech by ich uspokoić. Chociaż i tak nie zmienili swoich ''ratunkowych pozycji''. Powoli spuszczałam się po długiej linie w dół. Im bliżej byłam ziemi tym wyżej wilki,które były najbliżej okna wznosiły ręce do góry. Gdy zostało na oko pół tora metra zeskoczyłam,a Dante złapał mnie w stylu panny młodej i postawił na ziemi.
-Dzięki.-Powiedziałam z uśmiechem klepiąc go ręką w tors i podchodząc bliżej watahy,która teraz mnie otoczyła. Wiem o co im chodzi.
-No? Na co czekacie? Chodźcie tu do mnie.-Zaśmiałam się i machnięciem ręki kazałam im się przybliżyć. Dwa razy nie trzeba było im powtarzać. Po chwili dwudziestu czterech wilków ''miażdżyło'' mnie w uścisku.
-Wiem,że spędzamy ze sobą mało czasu,ale to się zmieni.-Spojrzałam na nich i położyłam rękę na sercu po czym powiedziałam:
-Obiecuje wam to,jako alfa,jako matka i jako najlepsza przyjaciółka.-Posłałam im szczery uśmiech,który od razu odwzajemnili.
-Zawsze będziemy przy tobie alfo.-Powiedział pewnie Mike nie spuszczając ze mnie wzroku.-Wszyscy.-Inni potwierdzili kiwnięciami głowy i doczepiali się do wypowiedzi blondyna.
-Wiem o tym. Ja też zawsze przy was będę. Bądźcie spokojni. Nic i nikt tego nie zmieni,nawet mój mate.-Pokiwali głowami chłonąc każde moje słowo. Stęsknili się za mną,to dobrze bo ja za nimi też i to cholernie mocno.
-Mówiłam,że spędzamy ze sobą mało czasu,i że to się zmieni. To jest powód,dla którego tutaj teraz jesteśmy. Tam za lasem.-Wskazałam ręku trochę na północ,gdzie automatycznie się obrócili.-Jest jezioro,ale i ogromne wykoszone pole. Zapewne nie zamieszkiwana działka. Stąd pytanie.-Popatrzyłam na nich,a oni patrzyli na mnie z niecierpliwością przystępując z nogi na nogę.
-Kto ma ochotę na mały meczyk?-Zapytałam z cwaniackim uśmiechem. Nie mal od razu usłyszałam krzyki radości i śmiech. Musimy jakoś odreagować stratę tylu bliskich nam osób,do tego dochodzi stan mojego zdrowia i blond lala Shawna. Chętnie pobiegam za piłką dla ot stresowania się. Nie czekając na nic zgarnęłam piłkę,która leżała koło drzwi wejściowych i którą zauważyłam kilka dni temu. Pobiegliśmy z wilczą szybkością do lasu z szczęściem wypisanym na twarzy, nawet się nie odwracając.
Del chyba nie ma ochoty nawet patrzeć na Shawna...
Do przeczytania!
Słów:654
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
WerewolfOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...