Pov.Delaine
Shawn biegł już w stronę Jordan'a z mordem w oczach. Jordan zaczął śmiać się szyderczo i kręcąc głową szedł szybko w jego kierunku z kpiącym wyrazem twarzy.
-Nathan!-Krzyknęłam na co od razu zareagował i razem z James'em i Callum'em zatrzymali Shawn'a.
-Zatrzymaj się albo zginiesz!-Krzyknęłam do Jordan'a i machnęłam dwom palcami w bok,dając sygnał Zbuntowanym,którzy od razu się przemienili.
-Uspokój się!-Krzyknął Nathan do Shawn'a,który skutecznie wyrywał się przyjaciołom.
-Jay!-Ryknęłam na co chłopak od razu podbiegł pomagając w przytrzymaniu Shawn'a,który był jak w amoku.
-To do niczego, Delaine chodź tu!-Krzyknął James,gdy oberwał od Shawn'a w brzuch.
Podbiegłam szybko do Shawn'a ignorując strach,który zaczął pojawiać się,gdy zbliżyłam się do Jordan'a. Pięć metrów ode mnie.
-Patrz na mnie!-Krzyknęłam,ale on nie reagował. Wpatrzony był w najgorszy koszmar mojego życia i nie zamierzał przestać. Chciał go zabić,widziałam to.-Shawn...-Szepnęłam błagalnie kładąc na jego policzki swoje dłonie i nakierowując na siebie swoje spojrzenie. Nathan unieruchomił mu lewe ramie,Callum prawe,a Jay podhaczył mu nogi,tak że teraz klęczeliśmy w piątkę na polu bitwy. James stał przede mną osłaniając mnie i warcząc na blondyna.
-Kochanie...-Powiedziałam łagodnie i przeczesałam jego włosy. Jego wzrok złagodniał. Brunet wypuszczał powoli powietrze patrząc mi w oczy.-Choć naprawdę mam ochotę go rozszarpać,on zna odpowiedzi na pytania,które zadawałam sobie całe życie. Więc proszę,za nim go zabijemy niech nam odpowie.-Shawn patrzył na mnie i przelotnie zerknął na Campbell'a. Odwrócił szybko głowę. Widziałam,że w środku walczył ze sobą. W końcu prawie niezauważalnie kiwnął głową. Popatrzyłam na chłopaków znacząco,a oni niepewnie puścili Shawn'a pomagając mu wstać.
Obróciłam się powoli w stronę Jordan'a i zmierzyłam go wzrokiem. Wyglądał tak jak go zapamiętałam. Z tą różnicą,że nie wywoływał u mnie strachu jak kiedyś. Teraz wywołuje u mnie tylko obrzydzenie.
-Tęskniłaś?
-Jak? Jakim cudem żyjesz?!
- Zostawiłaś mnie na pewną śmierć,te kundle wrzuciły mnie do rzeki,i wykończyły wszystkie moje wilki.-Powiedział wściekły patrząc na Zbuntowanych. Jeśli ich tknie skręcę mu kark szybciej niż zamierzam.-Jednak była tam jeszcze jedna osoba,która mnie uratowała.-Spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko.-Za pewne zdążyłaś już poznać Kevin'a.-Spojrzałam na niego zszokowana. Teraz już wszyscy jesteśmy pewni,że Kevin był zwykłym kretem.
-Siedzi sobie w lochach i czeka na śmierć.-Powiedziałam obojętnie chcąc sprawić by czuł ból. W końcu Kevin jest członkiem jego stada. Zdziwiłam się,gdy chłopak tylko się zaśmiał.
-Cóż,musi odpokutować za to co zrobił. Całe moje stado dzielnie walczyło,gdy on jak zwykły tchórz chował się za drzewem obserwując sytuacje.
-Wiedział,że zginiecie,zamiast uciec uratował ci tyłek,a ty w zamian powierzyłeś mu zadanie,które skazało go na śmierć? Nic się nie zmieniłeś. Dalej jesteś bezuczuciową kreaturą żerującą na innych.-Wyplułam z jadem,a każda obelga skierowana w jego stronę sprawiała mi ogromną przyjemność. Chłopak nie przejął się moimi słowami.
-Ty też się nie zmieniłaś. Dalej jesteś nieziemsko seksowna. Szkoda,że znalazłaś swoją bratnią duszę.-Powiedział zerkając na Shawn'a,który wręcz płonął gniewem.-Ale to nic nie zmienia.
-Zmienia wszystko.-Warknęłam zła,że podważa uczucia wiążące mnie i Shawn'a.-On nigdy nie skrzywdziłby bliskich mi osób by mnie sobie podporządkować,w przeciwieństwie do ciebie skurwielu.-Chłopak zmarszczył brwi jakby nie rozumiał moich słów.
-Myślisz,że zamordowałem twoich rodziców,bo nie chciałaś pójść ze mną do łóżka? Nie kochanie,chociaż było to denerwujące w końcu po prostu bym cię zmusił.-Mówił to tak spokojnie jakby mówił o zakupach,a nie o tym,że potrafił by mnie zgwałcić.
-Więc dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego pozbawiłeś mnie rodziców! Gdybyś mnie kochał nigdy byś mnie nie skrzywdził.
-Sama kiedyś mi powiedziałaś,że miłość wymaga poświęceń.Wszystkim to mówiłaś! A ja w to wierzyłem! Kochałem cię na zabój! Dalej cię kocham!
-Zamknij się!-Krzyknął Shawn biegnąc w jego stronę. Stanęłam przed nim chcąc go uspokoić,gdy poczułam ból w ramieniu. Złapałam się za ramię wyciągając z niego strzykawkę,na którą wszyscy patrzeliśmy z przerażeniem.Kątem oka widziałam uśmiechniętego Jordan'a,który patrzył z zadowoleniem na przedmiot,który trzymałam w ręku. Zbuntowani nie czekając na nic rzucili się w stronę obcej watahy. Zamglonym wzrokiem szukałam Shawn'a. Prawie poleciałam na ziemię,gdy Shawn złapał mnie. Zamglonym wzorkiem dostrzegłam watahę Nathan'a,która biegła w ślady Zbuntowanych. Wataha moja i Shawn'a pobiegła za nimi. Krew pryskała na wszystkie strony,a może mi się wydaje? Bardzo chce mi się spać...
-Del zostań ze mną!-Krzyknął zrozpaczony. Po chwili jego twarz zastąpił gniew,gdy pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Przywołał kogoś ręką. Podbiegło do mnie dwóch chłopaków i biegnąc ze mną w ramionach umieścili mnie w drewnianej chatce,do której przyszedł Ted i zaczął działać. Wilki obstawiły drzwi.Nie było ze mną Shawn'a.
-Ted...
-Nie zamykaj oczu,to nic groźnego. Podał ci silny środek uspokajający,ale jeśli zaśniesz obudzisz się dopiero za dzień. Pod żadnym pozorem nie zasypiaj.- Kiwnęłam głową walcząc z powiekami,które same się zamykały. Patrzyłam wszędzie na drewno,drzwi,lekarza i z powrotem,byle tylko nie zasnąć. Po dziesięciu minutach ktoś wtargnął do chatki powalając dwie bety przed wejściem i ogłuszając lekarza. Zamglonym wzrokiem patrzyłam jak Ted wstaje i uderza napastnika kołkiem w głowę.Teraz jego regeneracja przewyższa regeneracje prawdziwego wilkołaka.Po chwili znów zostaje powalony i związany. Nie mogę wstać i mu pomóc,jestem za słaba,ten lek odebrał mi siły. To na pewno nie był środek dla człowieka,tylko dla wielkiego zwierzęcia. Mój organizm potrzebował więcej czasu na zwalczenie leku i postawienie mnie na nogi. Jestem zdana na Jordan'a przyglądającemu się mi. Jego koszulka była we krwi,a w jego oczach widziałam chorą troskę. Już nigdy nie spojrzę na niego jak kiedyś.
Myślałam,że zwymiotuje,gdy zaczął głaskać mój policzek. Nie chciałam by mnie dotykał.
-Zabiłem ich,ponieważ dowiedziałem się,że nie jesteś zwykłym wilkołakiem.Że posiadasz dar. Chciałem mieć go i ciebie na wyłączność. Jaka szkoda,że twojego brata nie było wtedy w domu.
Strach zawładnął mnie na myśl,że wtedy mógł zginąć także Nathan. Campbell wie,że gdybym straciła i Natha,nic nie miało by dla mnie znaczenia. Wtedy nie znałam jeszcze Zbuntowanych. Nie miałam bym po co żyć.
-Jak się...dowiedziałeś?
-Twoi rodzice rozmawiali,byli zdenerwowani. Podsłuchałem ich rozmowę,z której wynikało,że dostaniesz potężny dar. Nie wiedzieli jaki bo tych przypadków było kilka,z darami od księżyca.Chcieli ukryć cię przed światem.A ty dostałaś akurat przewidywanie przyszłości. Jesteś pierwszą osobą z tym darem. Powinnaś się cieszyć. Dlatego też nazwali cię Dea futurum.
-Co to...?-Byłam coraz słabsza. Jego obecność działała na mnie bardzo negatywnie. Nie miałam siły walczyć ze snem. Fakt,że w tej chwili moje życie zależy od Jordan'a doprowadza mnie do wściekłości. Poczucie bezradności jest jeszcze gorsze.
-Dea futurum? Pani przyszłości.
Drugi tego samego dnia. Chyba was rozpieszczam,ale stwierdziłam,że czemu nie?
Do przeczytania!
Słów:993
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
WerewolfOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...