Rozdział 50

2.5K 99 14
                                    

Pov.Shawn

-Są już wszyscy?-Rozejrzałem się po dwóch watahach i skinąłem lekko głową.-Wspaniale,więc możemy zaczynać.-Podszedłem bliżej Delaine owijając ręce w okół jej szczupłej talii.-Zapewne zastanawiacie się czemu zebrałem was tu wszystkich. Myślę,że niektórzy się domyślają.-Mówiąc ostatnie zdanie przelotnie zerknąłem na Zbuntowanych,którzy znali prawie całą prawdę.-W ostatnim czasie,wydarzyło się wiele rzeczy,których nie mogliśmy ujawnić i wam przekazać pomimo ogromnego zaufania jakim was darzymy.-Powiedziałem patrząc na wszystkich dając im do zrozumienia,że są dla mnie równie ważni jak moi właśni rodzice.-Aż do teraz.

-Jest coś o czym nie wiecie.-Delaine przerwała mi prostując się i patrząc na nich uważnie. Miałem wrażenie,że wszyscy byli maksymalnie skupieni i z ciekawością chłonęli każde nasze słowo.-Na pewno każdy wie o sytuacji z przed kilku dni,gdy wrzucono przez okno kamień,który miał zabić dziecko.-Powiedziała patrząc na wysokiego mężczyznę,który trzymał swoją córkę,której Del niedawno uratowała życie.-Znacie inną wersję wydarzeń.-Dodała i spojrzała na mnie przelotnie. Skinąłem głową i zabrałem swoje ręce z jej ciała,by mogła podejść bliżej naszych watah.-Powiedziano wam,że kamień został rzucony przez nastolatka,który został później znaleziony i odpowiednio ukarany,a dziecko cudem nie zostało trafione i nikomu nic się nie stało,że sytuacja była jednorazowa. Nie wiecie jednak,że na kamieniu wypisana była groźba,a celem "zamachowca" nie była dziewczynka,tylko ja.-Powiedziała już pewniej patrząc z uwagą na wszystkich. W pokoju rozeszły się szepty zaniepokojonych wilków. Uniosłem rękę dając im sygnał by byli cicho co też uczynili.

-Nastolatek,który rzucił kamień nie istnieje. Został wymyślony,żebyście nie wiedzieli,że my sami nie wiedzieliśmy kto to zrobił. Alfa i ja obawialiśmy się,że mogą rozpętać się zamieszki i  możecie zacząć osądzać mnie o próbę zamordowania dziecka.

-Luno,dlaczego mielibyśmy tak postąpić?-Zapytał ktoś z tyłu,pokój przeszyła cisza,a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany. Nie chciałem by kto kol wiek wiedział co potrafi moja ukochana. Nie chcę by żyła w niebezpieczeństwie z naklejką niezwykłych umiejętności,na które warto polować.

-Ponieważ to ja uratowałam dziecko. Wiedziałam gdzie i kiedy uderzy kamień. Nie było by to dla was podejrzane?-Spytała rozglądając się po wilkach.-Większość z was zaczęła by łączyć fakty i oskarżać mnie o zdradę.-Spiąłem się na jej słowa,jeśli nie uda nam się ich przekonać,na pewno znajdą się tak pewne osoby by żądać egzekucji Del. Prędzej wymordowałbym całą swoją watahę niż pozwolił komu kol wiek ją dotknąć. Zważając na to jakie więzi łączą mnie z moimi ludźmi,to naprawdę przerażające.

-Więc dlaczego nam to mówisz Luno?-Spytała kolejna osoba,więc postanowiłem wyprzedzić Del.

-Ponieważ to nie była i nie będzie jednorazowa sytuacja.-Wszyscy ucichli słuchając mnie uważnie.-To wszystko łączy się z trudną przeszłością waszej Luny. Jest osoba,która pragnie mieć ją u swojego boku nie zważając na konsekwencje. My musimy chronić Delaine.

-Alfo,chronilibyśmy Lunę do ostatniego tchu.-Powiedział Drake a inni mu zawtórowali.

-Chodzi o moje umiejętności.-Powiedziała Delaine doniosłym głosem,który swoją drogą był niesamowicie seksowny.-Musicie wiedzieć na co się piszecie walcząc o nas wszystkich. Potrafię kontrolować regeneracje.-Powiedziała bez zbędnego przedłużania,a wszyscy stali zamurowani patrząc na nią szerokimi oczami.

-Na pewno słyszeliście już o tych przypadkach. Takie osoby nazywają się wilkołakami.-Uśmiechnąłem się lekko bo wiedziałem,że zaraz wszyscy będą w większym szoku.- Wy też potraficie kontrolować regeneracje. W końcu uzdrawiamy się kiedy tego potrzebujemy prawda? Ale tu chodzi o coś więcej. Delaine potrafi ją spowolnić,przyspieszyć,podarować,a nawet odebrać i możemy wam to udowodnić.-Powiedziałem widząc,że wszyscy patrzą na nas jak na wariatów. Del skinęła do mnie głową posyłając niepewny uśmiech.

Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz