Pov.Shawn
-Będę szedł na zachód,gdy wy będziecie szli z północy,zbuntowani,pod dowództwem Luny będą obstawiać cały południowy las.-Wilki pokiwały zgodnie głowami. Popatrzyłem na moją ukochaną,która była tutaj tylko ciałem. Odkąd wyszedłem z gabinetu jest strasznie zamyślona i rozdrażniona. W dodatku jestem pewien,że słyszałem jak płakała.Oczywiście gdy ją o to spytałem szybko zaprzeczyła. Od tamtego momentu stale ją obserwuje.-Wracajcie do swoich zajęć.-Powiedziałem nie spuszczając wzroku z brunetki. Zbuntowani także zostali obserwując dziewczynę.
-Del?-Dziewczyna jakby otrząsnęła się z transu. Podniosła na mnie swój wzrok. Posłałem jej delikatny uśmiech,który odwzajemniła z opóźnieniem. Odwróciła się do zbuntowanych i lekko kiwnęła głową. Wszyscy opuścili salę konferencyjną schylając przed nami głowy.-Maleństwo...co się dzieje?-Delaine spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami,które były zaszklone.Już otworzyła usta,żeby coś powiedzieć,ale tak szybko jak je otworzyła tak szybko je zamknęła. Przykleiła na twarz sztuczny uśmiech i podeszła do mnie wtulając się mocno.Zamruczałem z przyjemności czując jej drobne ciało w moich ramionach. Podniosłem ją tuląc mocniej do siebie. Jeśli nie chcę mi powiedzieć co się dzieje,przynajmniej za pewnie jej wsparcie i bezpieczeństwo na jakie zasługuje.
-Chodzi o o Jordan'a? Może jednak nie chcesz tam iść?
-Wszystko jest w porządku,muszę dowiedzieć się czy on...rzeczywiście przeżył.-Szepnęła,a jej głos zadrżał.Pocałowałem ją w policzek,żeby znów spojrzeć jej w oczy.-Wywrócę cały ten cholerny las,przetrząsnę niebo i ziemię,ale dowiem się prawdy.
-A ja ci pomogę.Obiecuję.-Pocałowałem ją delikatnie chcąc poczuć jej ciepłe wargi na swoich i oparłem swoje czoło o jej.-Przyniosę ci coś do picia.-Del wytrzeszczyła na mnie oczy.
-Nie wiem czy zauważyłeś,ale te twoje pójścia po picie zawsze kończy się źle.-Skomentowała nawiązując do pocałunku z tą blond szmatą,w sensie Jenny.Spiąłem się trochę,bo nic do niej nie czułem,to Del jest całym moim światem.Brunetka bawiła się moimi włosami patrząc mi w oczy.Uwielbiałem,gdy to robiła.
-Pójdziemy razem. Wszystkie wolne dziewczyny z watahy zobaczą,że nie mają z tobą szans.-Poruszałem sugestywnie brwiami.
-Nie! Chcę teraz,żebyś po prostu ze mną był.-Powiedziała z świstem wypuszczając powietrze. Wiedząc,że coś jest nie tak zabrałem ją do naszej sypialni kładąc się z nią.-Wiesz...jestem pod wrażeniem,że się zgodziłeś.
-Na spotkanie z pojebanymi członkami watahy twojego chorego psychicznie byłego? Czemu nie!
-Pierw trzeba się dowiedzieć,czy tak owi w ogóle istnieją.-Powiedziała wdrapując się na mój tors i opierając o niego głowę. Tak bardzo ją kocham.
-Posłuchaj,wiem,że to ogromnie ważne dla ciebie i robimy to wszystko tylko ze względu na ciebie więc dziwne by było gdyby przy tym wszystkim ciebie nie było. Co nie znaczy,że tak będzie zawsze.
-Będziesz zamykał mnie na cztery spusty podczas bitw? Szykuj się na krzyki i drapanie.-Powiedziała pokazując swoje ostre pomalowane na błękit paznokcie i przejechała nimi lekko po mojej koszulce.
-Czy ty właśnie proponujesz mi numerek w zamian za wejście na pole bitwy? Nie wystarcza ci to w łóżku?-Brunetka wybuchła śmiechem kiwając głową na nie.
-Nie wystarcza ci?!
-Nie o to mi chodzi!-Wykrzyczała między napadami śmiechu. Kocham widok jej szczęśliwej.
-Nie dosłyszałem!-Powiedziałem udając powagę. Przerzuciłem ją tak,że teraz była pode mną i jednym ruchem ściągnąłem swoją koszulkę. Dziewczyna zagryzła swoją wargę powstrzymując śmiech. Spojrzała mi w oczy i po chwili jej koszulka też leżała na podłodze. Tysiące myśli naraz wleciało do mojej głowy,gdy zobaczyłem,że przez cały ten czas nie miała stanika.
-Ty jędzo! Jak możesz mi to robić!
-Możemy TO zrobić.-Zaczęła się śmiać,gdy zobaczyła moją reakcje. Pierwszy raz nie wiem jak mam jej odpowiedzieć. Zatkała mnie dziewczyna.
-Jesteś gotowa po ostatnim?-Spytałem bacznie ją obserwując. Myśl,że mogę ją mieć po raz drugi napawa mnie taką dawką szczęścia,podniecenia i ekscytacji,że mogę góry przenosić. Ale najważniejsze jest dla mnie jej zdrowie. Więc muszę mieć tą emocjonalną mieszankę wybuchową pod kontrolą.
-Tak,w pełni zregenerowana i spragniona.-Jednym ruchem zdjęła swoje spodnie co zrobiłem ze swoimi zaraz po niej. Zdjęliśmy dolną część bielizny i ułożyliśmy się wygodnie.
-Wzięłaś tabletki?
-Inaczej bym cię nie prowokowała.-Zaśmiałem się.
-Ty nie musisz mnie prowokować. Powiedz słowo,a dam ci to czego pragniesz.-Szeptałem całując ją po szyi ręką zjeżdżając do jej krocza. Jęknęła cichutko,gdy przycisnąłem palcem jej guziczek.Pocałowała mnie żarliwie przyciągając bliżej.Pociągnęła mnie za włosy gdy pieściłem jej piersi.
-Proszę.-Jęknęła sfrustrowana ocierając się o mnie.
-O co prosisz kochanie?-Spytałem głupio całując jej płaski brzuch.
-Wiesz o co.-Syknęła zdenerwowana.
-Co chcesz?
-Ciebie!-Wrzasnęła gdy zanurzyłem w niej palec. Kochałem to jaką władzę mogłem mieć nad jej ciałem. Pragnęła mnie,a to kurewsko dobre uczucie. Chociaż jestem pewien,że nie pragnie mnie choć w kilku procentach tak mocno jak ja pragnę jej.
-Mówisz masz.-Westchnąłem i wszedłem w nią.-Mogę?-Spytałem mając na myśli "poruszenie się".
-Nie skrzywdzisz mnie.-Powiedziała pewnie i wypchnęła biodra w górę na zachętę. Zaśmiałem się pod nosem i zacząłem poruszać się w niej z zawrotną prędkością.Del odchyliła głowę w tył krzycząc moje imię. Uniosłem jej nogę łapiąc pod łydką by mocniej poczuła każdy mój ruch. Jeździła swoimi paznokciami po moich plecach w górę i w dół wyginając się pode mną z przyjemności. Chwile potem oboje doszliśmy z krzykiem. Zmęczeni opadliśmy na materac wtulając się w siebie, nie myśląc o tym co mogą przynieść nasze jutrzejsze zwiady.
Właśnie skończyły się egzaminy gimnazjalne,mam nadzieję,że dobrze wam poszło i powodzenia ósmoklasistom <3
Do przeczytania!
Słów:788
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
WerewolfOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...