Rozdział 24

4.1K 125 4
                                    


Pov.Delaine

-Josh,wszystko w porządku.-Odparłam,te nagłe ataki Shawna nie robiły na mnie żadnego wrażenia,ja także nie dam sobie wejść na głowę,związek z Jordanem,wbrew pozorom bardziej mnie wzmocnił niż osłabił.

-Przepraszam Luno,ale nie wydaje mi się.-Powiedział zerkając na mnie. Miał ręce zwinięte w pięści i zaciśniętą szczękę.

-Spadaj młody.-Powiedział Shawn nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Nie odzywaj się tak do niego.-Powiedziałam wściekła mordując go wzrokiem.

-Przeszkadzasz dorosłym.-Powiedział Shawn ignorując mnie. Obrócił się w stronę chłopaka,który miał dumnie uniesioną głowę,nie okazując tym szacunku Shawnowi. To się źle skończy.

-Ciekawe.-Powiedział jakby do siebie. Naprawdę go to zaintrygowało? Wiele osób mówiło mu jak wygląda sytuacja. Callum,Ally,Ashley,James,Nathan. On chyba jednak nadal nie pojmuje co łączy mnie z tym wilkami. Wataha to jedna wielka,potężna rodzina opierająca się na miłości do bliźniego i wspólnego zaufania. Więzi są tu tak silne,że aż nie ludzkie. Najsilniejsze relacje nie licząc tych miłosnych ma alfa i beta. Gdyby alfa stracił,którąś ze swoich bet, to tak jakby   podrzucić odciętą głowę dziecka jego matce. Tak silna jest ta więź. W przypadku moim i zbuntowanych jest to coś więcej. Tak jakby było nas stać na więcej niż oddanie  życia za członka watahy,to może wydawać się przerażające,ale w rzeczywistości to najpiękniejsza rzecz na świecie. Coś ponad rodzinę i jeszcze wyżej. Żaden człowiek tego nie zrozumie. Dlatego po bitwie,która rozegrała się między Shawnem i Nathanem długo nie mogłam dojść do siebie. Dwudziestu straconych. Dwadzieścia żyć,które były pod moją opieką,i które mi zaufały.

-Dobra koniec. Shawn,przesadzasz. A my.-Spojrzałam na Josha.-Musimy porozmawiać.-Josh schylił głowę i cofnął się o krok.-Nie teraz,ale niedługo. Nie mogę patrzeć na to jak wataha się dzieli.-Powiedziałam wkurzona,wyrwałam się z objęć Shawna i skierowałam się w stronę miejsca,gdzie akurat stał Call. Wiedziałam,że Josh idzie za mną stanął koło fotela blisko mnie i Calluma.

-Chyba musimy pogadać.-Odparłam smutno,opierając się o ścianę.

-Przepraszam.-Przetarł dłońmi twarz i przytulił mnie.-Wiesz,że cię kocham. Ty i Ally jesteście dla mnie najważniejsze. Chyba dalej przeżywam rozstanie z Mattem.

-Przecież rozstaliście się w zgodzie,i podobno chciałeś tego pierwszy jeśli można tak powiedzieć.-Powiedziałam coraz bardziej zaciekawiona.

-Wiem Del,ale to chyba nie była najlepsza decyzja.-Powiedział wkurzony na siebie.

-Kochasz go.-Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

-To nie jest miłość.-Powiedział pewnie.

-Skoro tak uważasz,to daj sobie więcej czasu. Nie zapominaj ,że jesteś wilkiem. My szybciej się przywiązujemy. Minął dopiero tydzień od waszego rozstania. Musisz się z tym oswoić,a jeśli to uczucie,że to zła decyzja nie minie,będziesz miał odpowiedź co do niego czujesz.-Skończyłam swój monolog z uśmiechem na twarzy. Uwielbiałam doradzać ludziom,kochałam rozmawiać z nimi i pomagać im. Miałam nawet plany by zajmować się tym zawodowo i zostać psychiatrą.

-Dzięki Del.-Powiedział i przytulił mnie.-Tak w ogóle dobra robota,świetna impreza.-Krzyknęłam szczęśliwa i przytuliłam go jeszcze raz.-Co z Ally?

-Siedzi nadąsana na kanapie,że nie może pić alka.

-I tak by się nie natrzepała,więc chyba nie ma dużo do stracenia.

-Jej to powiedz,mnie nie słucha. Ale poza tym wszystko z nią okey,martwiła się o ciebie tak samo jak ja z resztą.-Powiedziałam kołysząc się lekko.

-Wiem,przepraszam,to był ostatni raz,słowo.-Oznajmił i położył rękę na sercu.

-Wybaczam,ale żeby to był ostatni raz.-Pogroziłam palcem i zaśmiałam się.-Chodź na parkiet.-Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.Leciał właśnie rockstar,jedna z moich ulubionych piosenek,więc po prostu musiałam do niej zatańczyć. Poruszałam biodrami kołysząc się lekko. Call położył swoje dłonie na mojej talii i tańczyliśmy jakbyśmy się wieki nie widzieli. Piosenka nie była szybka wręcz przeciwnie,ale nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy tańczyli w swoim stylu i po swojemu. O to właśnie chodzi. Na parkiecie wszyscy powinni czuć się swobodnie i bez żadnych zmartwień. Pewnie tańczyła bym dłużej z Callumem,gdyby nie mój zazdrosny mate,który właśnie wparował wkurzony na parkiet.

Jeszcze jeden i chyba koniec co?

Do przeczytania!

Słów:677

~Saszka5628~

💕💕💕




Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz