Rozdział 53

2.6K 110 18
                                    

Pov.Delaine

-Czas wracać do domu.-Powiedział uśmiechając się i zaczął podnosić mnie z kozetki w stylu panny młodej. Czułam się obrzydliwie,gdy mnie dotykał i na mnie patrzył,a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Mogłabym przyspieszyć regeneracje i stanąć na nogi,ale boje się co mogło by strzelić mu do głowy,gdyby dowiedział się,że posiadam jeszcze inne cenne umiejętności oprócz widzenia przyszłości. Poza tym nie mogę się przy nim skupić,gdybym zamknęła oczy mogłabym zasnąć,a to nie skończyło by się da mnie dobrze.

-Zabiję cię.-Wysapałam z trudnością walcząc ze snem.

-Jesteś za słaba.-Powiedział i pocałował mnie w czoło siłą przytrzymując moją głowę. Jest obrzydliwy,arogancki i cyniczny. A jednak nie widziałam tego dwa lata temu.Cóż teraz widzę to osiem razy mocniej,za to nie widzę za co wtedy się w nim zauroczyłam.

-Shawn...cię zabiję...Zbuntowani cię...wy-kończą.-Szepnęłam.

-Śpij.-Powiedział i zakrył mi oczy ręką. Widząc tylko ciemność i nie mogąc się rozglądać zasnęłam natychmiastowo czując jego obleśne usta na mojej szyi.


Pov.Shawn

Skręciłem kark kolejnej kreaturze,gdy poczułem ból na moim obojczyku,na którym powstało oznaczenie po naszym pierwszym razie,takie samo jakie ma Delaine. Zaczęło mnie piec co od razu mnie zaniepokoiło. Odruchowo wytężając wzrok spojrzałem w stronę drewnianej chatki,która była oddalona ode mnie o dobre dwieście metrów.

-Dlaczego się boisz kochanie?-Szepnąłem wystraszony i jak najszybciej pobiegłem do domku. Przeraziłem się widząc moje martwe bety.

-Tylko kurwa nie to.-Powiedziałem do siebie zrozpaczony przewalając jakiś regał w pustym domku,w którym nie było śladu po mojej ukochanej. Cichy jęk spowodował,że obróciłem się w tamtą stronę.

-Ted...-Spojrzałem zszokowany na związanego lekarza i szybko go uwolniłem.

-Zabrał ją,nie mówił gdzie,ale nie mogła nic zrobić. Jeśli śpi, obudzi się dopiero za dwadzieścia cztery godziny.-Mówił szybko,był zdenerwowany. Krew wrzała w moich żyłach. Jak mogłem być takim skurwielem i zostawić ją tutaj osłabioną z człowiekiem i dwoma wilkami. To było kurewsko nieodpowiedzialne. Kiedy ją znajdę walnę sobie w pysk,o ile ona mi tego nie zrobi. Boże,przecież ona jest przerażona.

Wybiegłem szybko z chatki i wbiegłem na pole bitwy. Zatrzymałem się widząc Drake'a,który nie mógł poradzić sobie z trzema atakującymi go wilkami. Podbiegłem do niego szybko przemieniając się. Powaliłem prawą łapą jednego wilka,który prawdopodobnie był betą,drugiemu rozszarpałem pazurami gardło. Trzeci został zabity przez Drake'a.

Chłopak skinął mi głową w ramach podziękowania.

-Nie wybaczyłaby mi,gdybyś był ceną jej ratunku.-Szepnąłem telepatycznie.

-C-co?-Wypluł wściekły patrząc na mnie.

-Skurwiel ją zabrał, więc mu-Nie dokończyłem bo dostałem pazurami po pysku od bety.

-Zasłużyłem.

-Zostawiłeś ją!

-Wiem,będziesz mógł skopać mi tyłek jak ją znajdziemy.-Chłopak pokręcił głową wkurzony i spojrzał na mnie.-Ona jest sercem tej watahy!

-I moim powietrzem i duszą,więc zabijmy sukinsyna.-Chłopak po dłuższej chwili skinął głową. Nie dziwię się,że nie chciał mi pomóc,ze względu na to,że ją zostawiłem. Pewnie wolałby uratować ją ze Zbuntowanymi,a mi urwać głowę. Cóż w tym momencie sam bym sobie ją urwał.

Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz