Pov.Shawn
Czuje,że wściekłość na moja partnerkę coraz bardziej przejmuje władze nad moim ciałem. Godzinę temu wyważyłem drzwi i okazało się,że przez ubiegłe półtorej godziny gadałem tylko do siebie. Potrząsnąłem całym domem by wilki wzięły się za poszukiwanie jej. Boje się o nią. Jestem pewien,że uciekła sama,a fakt,że tak długo nie ma jej przy mnie doprowadza mnie do szału.
Zszedłem szybko na dół. Musze napić się czegoś mocniejszego od wody. Wyciągnąłem kufer do piwa i wlałem tam whiskey.
-To powinno pić się z umiarem.-Obróciłem w stronę głosu. O framugę opierał się Jay. Ukłonił się lekko i głową wskazał na moją whiskey.
-Mam to gdzieś. Alkohol to alkohol.-Wzruszyłem ramionami i pociągnąłem ostatni łyk.
-W sumie nie ma jej już od prawie trzech godzin.-Warknąłem wkurzony i z całą siła rzuciłem pustym kuflem o ścianę za Jay'em. Ten z szokiem na twarzy odwrócił się do szkła i podszedł do mnie powoli.
-Na pewno nic jej...-Jay nie dokończył bo nagle usłyszeliśmy mocny trzask drzwi. Wyszedłem szybko z kuchni i zobaczyłem jak wszyscy zbuntowani i Del wparowali do domu.Reszta stała w szoku,ale i z wyraźna ulgą na twarzy,że Luna wróciła do domu cała i zdrowa. Nie patrząc na nic i na nikogo pobiegli na górę. Pobiegłem wkurwiony szybko za nimi. Nawet na mnie nie spojrzała. Zaraz jej chyba coś zrobię,już naprawdę nieźle mnie wkurwiła, a jak na razie tylko pogarsza swoją sytuacje.
Wbiegłem za nimi jak się okazało do sali "konferencyjnej". Zwykle spotykałem się tutaj z przedstawicielami innych watah by omówić różne rzeczy jak na przykład sprawa pokoju. Planujemy tu też różne małe bitwy czy wizyty. Po co tu przyszli?
Del podbiegła szybko do wielkiego kosza,w którym znajdowały się wszystkie mapy najbliższych okolic i miast. Pośpiesznie wyciągnęła jedną z nich i przejrzała. Po chwili rzuciła ją za siebie. Tak samo zrobiła z kolejną i kolejną,aż w końcu zatrzymała na jednej spojrzenie. Omiotła ją powoli wzrokiem i rozłożyła na dużym drewnianym stole.
-Dwadzieścia pięć kaw do planowego!-Ryknęła na cały głos nie odrywając wzroku od planów.
-Dwadzieścia sześć.-Poprawiłem ją. Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Brunetka zawahała się przez chwilę,po chwili machnęła na mnie ręką i wróciła do planów.
To się skończy źle
-Mogę wiedzieć co tu się dzieje do kurwy?!-Na ton mojego głosu niektórzy zbuntowani skulili się ,ale zdecydowana większość stanęła przed moją mate jak mur.
-Zaczynacie mnie wkurwiać!-Spojrzałem na nich,a ci słuchali mnie zaciekawieni zerkając też czy w ich ''murze'' nie ma żadnego przejścia do Del,która była otoczona i wydawała się nie zauważać całej sytuacji.-Przecież nigdy bym jej nie skrzywdził!
-Zdrada też krzywda.-Zaśpiewała z sarkastyczną radością,nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Zbuntowani wbili we mnie swoje rozwścieczone spojrzenia i bardziej otoczyli Del,teraz to już prawie jej nie widziałem. Koniec tego teatru.
-Wszyscy w tej chwili stąd wyjdźcie. Radze posłuchać. Nie będę powtarzał.-Wysyczałem przez zęby. Del jest moja i nikt nie będzie mi jej ograniczał. Tym bardziej jakieś zakochane kundle,które przygarnęła w chwili litości.
Powoli obrócili się w stronę Delaine. Ta w końcu spojrzała na mnie i w dalszym ciągu patrząc na mnie delikatnie skinęła głową. Jak na pstryknięcie palców wilki zaczęły wychodzić z pokoju. Odprowadzałem każdego wzrokiem z mordem w oczach. Jeden z nich stanął przy drzwiach i złożył ręce na piersi patrząc na mnie. Już miałem do niego podejść i wybić mu zęby,gdy Del powiedziała:
-Dante,pomóż Mike'owi zapanować nad siłą. Ostatnio nad sobą nie panuje.-Wilk spojrzał na Del i po chwili skinął głową zostawiając nas samych. Obróciłem się i szybko podszedłem do dziewczyny. Chwyciłem ją w talii i posadziłem na stole.
-Nie mam czasu.-Warknęła na mnie strącając moje ręce z jej bioder. Warknąłem zły. Ona tylko przewróciła oczami i założyła ręce na piersi.
-Przepraszam. Naprawdę. To ona mnie pocałowała.-Zapewniałem ją patrząc jej w oczy. Musiała zobaczyć,że nie kłamie.
-A ty jej nie odepchnąłeś. Rozumiem przecież.-Prychnęła sarkastycznie, pocierając prawe ramię. Syknęła przeciągle gdy go dotknęła. Zmarszczyłem brwi zaskoczony.
-Del.-Położyłem dłonie na jej policzkach i spojrzałem w oczy.-Zrozum,że to co nas łączy to nie tylko więź. Gdyby jej nie było i tak bym cię pokochał,gdybym cię spotkał.
-Tego nie wiesz,więc nie mów takich rzeczy.-Spuściła głowę bawiąc się swoimi palcami. Dlaczego dziewczyny tak często to robią?
-Wiem to.-Pokiwałem głowa chcąc potwierdzić swoje słowa.-Szaleje za tobą,ale nie tylko wieź ma na to wpływ. Musisz mi uwierzyć,jesteś jedyną kobietą,na której mi zależy,i którą kocham w ten sposób. A ta dziewczyna poniesie tego konsekwencje. Nie okazała szacunku mnie,ale i tobie. A na to nie mogę pozwolić.
Brunetka w końcu uśmiechnęła się promiennie.
-Niech już będzie,ale to nie znaczy, że już nie jestem na ciebie zła.-Pogroziła mi palcem.-Nie mam zamiaru martwic się za każdym razem gdy tylko wychodzisz,że być może właśnie teraz zajmujesz się i całujesz inną tak jak mnie. To,że jesteśmy wilkołakami nie ma nic do rzeczy. Nad człowiek też może zdradzać swoje drugie połówki.
-Ja nie należę do tej grupy.-Zapewniłem ją i pocałowałem w czoło.-A teraz powiesz mi co się stało i co tu właściwie robimy?
Do przeczytania!
Słów:787
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
Loup-garouOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...