Rozdział 35

3.2K 119 6
                                    

Pov.Delaine

Shawn wyrwał z moich rąk małą kartkę i podarł ją na strzępy rzucając dookoła siebie. Chodził po pokoju w tą i z powrotem nerwowo przeczesując włosy. ,,Idziemy po nią''. Niby prosty przekaz,ale jednak nie rozumiem. Po kogo dokładnie ten ktoś chce przyjść. Po tą malutką i niewinną dziewczynkę? Czy może po mnie? Lunę,która oprócz problemów psychicznych jest taka jak wszystkie inne.

Ignorując Shawna podeszłam do małej dziewczynki i mężczyzny.

-Czy wszystko w porządku?-Spytałam odgarniając kosmyk włosów dziewczynki za ucho i uśmiechając się delikatnie.

-Tak,dziękujemy Luno,gdyby nie Pani,moje dziecko...nawet nie chce o tym myśleć.-Powiedział w dalszym ciągu roztrzęsiony mężczyzna biorąc dziecko na ręce i przyglądając się mu czy aby na pewno jest całe i zdrowe.

-Powinniście iść teraz do skrzydła szpitalnego. Niech lekarz sprawdzi czy na pewno wszystko w porządku. Dziecko może być w szoku.-Powiedział pośpiesznie Shawn,chwycił mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.


-Co to miało być?-Spytał patrząc mi w oczy.

-Skąd mam wiedzieć po co komu to dziecko. Będziemy je chronić. Jak każdego członka stada.

-Nie mówię o tym.-Zaprzeczył szybko i delikatnie przyparł mnie do ściany kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.-Co stało się w pokoju? Dlaczego nagle uświadomiłaś sobie,że w tym pokoju,akurat na tym korytarzu coś się wydarzy?

-No chyba nie myślisz,że ten cały kamień to moja sprawka?-Podniosłam trochę głos próbując się wydostać z pomiędzy jego ciała a ściany. On niestety jest o wiele silniejszy.

-Przecież wiesz,że nie o to mi chodzi.-Zapewnił i położył swoją dłoń na moim policzku gładząc go delikatnie.-Co się stało?

-Ja chyba...to widziałam. Ten pokój,kolor korytarza i cyfry. To wszystko pojawiało się w mojej głowie jak sceny z filmu,rozumiesz? Coś jak okulary przeciwsłoneczne. Jakby ktoś nałożył  na twoje oczy  nowe obrazy,które zaczęły się przewijać.-Zaczęłam tłumaczyć chaotycznie gestykulując przy tym rękoma. Mówiłam coraz szybciej sama trochę gubiąc się w tym co mówię. Shawn złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Trzymając mnie jedną ręką  w tali,a drugą gładząc mój policzek.

-Rozumiem maleństwo. Ale to na jedno wychodzi.

-Co masz na myśli?-Zapytałam cicho wyrównując oddech opierając swoje czoło o jego. Położył swoją rękę na moim karku przyciągając do siebie drugą,która spoczywa na talii.

-Wygląda na to,że to przewidziałaś. A znajomość wydarzeń,tego jak przebiegną,które jeszcze na dodatek się nie wydarzyły,to nic innego jak przewidywanie przyszłości.-Stanęłam w bezruchu. Czy ja się przesłyszałam? Przecież to kompletnie nieprawdopodobne,niemożliwe. W naszym świecie istnieje wiele magicznych stworzeń,ale żaden gatunek nie posiada takiej umiejętności jak widzenie przyszłości.

-Czy ty oszalałeś? To niemożliwe. Skupmy się pierw na tym,że się nie goję,albo robię to o wiele za szybko. Nie wymyślajmy mi nowych umiejętności okey?

-A jakbyś inaczej to nazwała co? Jak inaczej chcesz to wyjaśnić? Wiedziałaś,że ten kamień wleci za nim ja ogarnąłem,że biegniesz już po schodach w dół. 

-Nie jestem zdrajcą,nie rzucam kamieniami w dzieci.-Mówiłam już zmęczonym i płaczliwym tonem. Naprawdę miałam już dosyć dzisiejszego dnia,mało spałam w nocy i jeszcze to.

-Dlatego właśnie nie zostaje nam wiele opcji,które by to wyjaśniło kochanie.-Powiedział pewny sunąc nosem po mojej szyi.

-Po prostu chodźmy się położyć. Chce mieć cię teraz baaaardzo blisko siebie.-Powiedziałam z zamkniętymi oczami przeczesując jego włosy.

-Jak blisko?-Szepnął mi do ucha całując jego płatek. Mruknęłam zadowolona kładąc mu ręce na kark.

-Nie tak blisko jak myślisz,ale możemy się poprzytulać?-Spytałam ziewając. Zaśmiał się całując mnie krótko w usta i podniósł mnie w stylu panny młodej.

-Świetny plan maleństwo.-Powiedział i w nadludzkim tempie skierował się do sypialni.

Do przeczytania!

Słów:535

~Saszka5628~

<3 <3 <3

Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz