Pov.Shawn
Trzymając cały mój załamany świat w ramionach,zrozumiałem,że popełniłem z Delaine szereg błędów,które doprowadziły do tej tragedii. Ale to koniec tych błędów. Wysłanie mocno poturbowanych wilków przez Del i Zbuntowanych było wypowiedzeniem wojny. Dotkliwie ich poranili darując przy tym życie. Musimy spodziewać się wrogiej watahy pod naszymi bramami w przeciągu trzech dni. Skoro wiedzieli,że będziemy ich szukać na pewno wiedzą już,że Kevin został zdemaskowany. To teoria,która oznacza,że Jordan żyje. W sumie dobrze. Będę mógł osobiście zajebać skurwysyna.
Delaine bez przerwy łkała cicho w moją koszulkę kręcąc głową jakby nie zgadzała się z czymś. Moje maleństwo. Odprawiłem moją watahę do domu,tak samo zrobił Nathan zostając tylko z najbliższymi Del. Wiem,że nie lubi gdy ktoś widzi jak płacze.
-Musimy iść.-Szepnąłem biorąc ją na ręce. Del wyrwała się mi patrząc na mnie z takim żalem,że myślałem,że pęknie mi serce.
-Nie! W lesie leży mój martwy brat i nie ruszę się stąd póki on tu jest!-Zapłakała wskazując trzęsącą się ręką w kierunku lasu. Zbuntowani zaskomleli na jej widok. Nadal nie przemienili się w ludzką postać. Podeszli do niej bliżej siadając koło niej i spuszczając głowy jakby zrobili coś złego.
Nie czekając na naszą odpowiedź ruszyli biegiem do lasu. Pomimo tego,że Del była w ludzkiej postaci biegła z nich wszystkich najszybciej. Popędziłem za nią wraz z Nathem i jej przyjaciółmi.
Gdy ich dogoniliśmy Del siedziała przy drzewie głaszcząc dłońmi policzki martwego bruneta i płacząc cicho. Złapała mocno drewniany pal i po chwili wyciągnęła go z całej siły i rzuciła jak najdalej od siebie jakby był przeklęty. Pocałowała chłopaka w czoło odgarniając jego włosy. Słyszałem,że miał na imię Dante i dopiero po chwili połączyłem fakty. Był dla niej jak syn i zginął z rąk wroga. Nie obejdzie się bez wojny.
-Muszę iść.-Odparł James smutnym głosem.-Aly jest w domu,muszę powiedzieć jej co się stało,żeby nie dowiedziała się tego od Del. Na pewno przekazałaby jej to mniej spokojnie,a ona nie może się denerwować. Za dwa miesiące rodzi.- Przekazał Nathan'owi i posłał ostanie spojrzenie Delaine,która czując wzrok na sobie obróciła się i pokiwała mu lekko głową.
-Jak to się stało?-Szepnąłem nie spuszczając wzroku z mojej ukochanej. Wszyscy Zbuntowani byli przy niej patrząc na zwłoki martwego przyjaciela,gdy jeden z nich się obrócił i podszedł do mnie.
Schylił głowę i wystawił do mnie rękę,którą uścisnąłem.
-Mike.
-Shawn.
-Domyśliłem się.-Posłałem mu blady uśmiech. Chłopak stanął koło mnie zakładając ręce na piersi.
-Gdy szliśmy,Alfę rozbolała głowa. Nie reagowała na nasze głosy. Wydawało mi się przez chwilę,że Alfa nie kontaktuje.-Brzmi znajomo.-Po dziesięciu minutach Alfa uspokoiła się,przestało ją boleć,ale kazała nam wypieprzać. Panicznie chciała się stamtąd wynieść. Powiedziała też,że jesteśmy w najgorszej części lasu. Zaraz po tym Dante ją odepchnął. Uratował jej życie.-Spiąłem się i w szoku spojrzałem na chłopaka.
-Co takiego?!-Warknąłem wściekły patrząc na rzucony nieopodal pal.
-To Pani McCann miała zginąć. Kołek był wymierzony w nią i leciał prosto na nią. Dante przyjął go na siebie.
-Oni na nią polują.-Powiedziałem z jadem w głosie. Myśl,że kto kol wiek mógłby ją skrzywdzić lub mi odebrać napawała mnie strachem,którego nigdy nie czułem. Bałem się o moją miłość. Ona była jedną wielką miłością.-Nie do końca rozumiem wasze relacje,Delaine mi w tym pomaga,ale muszę zapytać.-Powiedziałem patrząc na chłopaka wzrokiem,który nie przyjmował braku odpowiedzi. Mike pokiwał lekko głową.-Nie obwiniacie jej za śmierć Dante'go? Wiem,że wszyscy jesteście dla siebie jak bracia.
-Śmierć Dante'go to wielka strata. Był wtedy najbliżej niej. Każdy z nas rzucił by się pod ten kołek na jego miejscu. Gdy Dante przyjął na siebie pal,nie byliśmy źli,że trafił go zamiast Alfy.Odetchnęliśmy. Nie dlatego,że go nie lubiliśmy, dlatego,że Alfa przeżyła. Ona jest dla nas najważniejsza. Gdyby zginęła,my umarlibyśmy wraz z nią. Z miłości i tęsknoty.-Odparł pewnie ze smutkiem w głosie. Czuje,że śmierć Dante'go będzie mocno odczuwalna także dla mnie.
***
Wszyscy staliśmy przed domem z białymi świecami w rękach. Dante przykryty był białym prześcieradłem. Nie udało się go uratować. Pal trafił prosto w jego serce. Nawet regeneracja nie mogła sobie z tym poradzić. Del chodzi kompletnie wyprana z emocji. Myślę,że już skończyły się jej łzy. Stała teraz przy białej trumnie patrząc na nią jak na najgorszy koszmar. Odsłoniła trochę prześcieradła całując Dante'go w policzek przeczesując jego włosy. Okryła go ponownie i pozwoliła by Zbuntowani przenieśli go do trumny.
-Nie jesteś zazdrosny?-Spytał Nathan nie patrząc na mnie.
-Zazdrość w tym momencie była by podła.
-Dobrze,że tak myślisz.-Zabrał moją świecę i razem ze swoją położył ją na ziemi. Podeszliśmy oboje do Delaine. Obróciła się słysząc kroki i wtuliła się w nas z ogromną siłą. Objąłem jej drobne ciało całując ją po twarzy. Moje skrzywdzone maleństwo.
-Obiecuję ci,że go pomścimy.-Odgarnąłem jej włosy całując ją w czoło.
-Shawn. Zabije ich. Wszystkich zabije.-Powiedziała,a głos nawet jej nie zadrżał. Uczucie zemsty zaczęło przewyższać nad jej żalem.-Ale pierw,wszyscy dowiedzą się o tym co potrafię.
-Nie.-Zaprzeczyłem szybko.Przeczesując swoje włosy w zdenerwowaniu. Muszę ją chronić.
-Tak. Czas to wykorzystać. Tam w lesie miałam wizję i byłam pewna,że ktoś zginie. Jeśli mogę przewidzieć co się stanie za kilka chwil będę to rozwijać i nauczę się przewidywać o godziny,dnie,żeby nikt kto jest nam bliski już nie zginął. To może być nasza największa broń.-Uniosła się chwytając mnie za koszulkę.
-Tego właśnie się boję! Dla mnie jesteś najcenniejsza na świecie! Jeśli przez te umiejętności staniesz się cenna dla innych,trudniej będzie mi cię chronić! Nie mogę pozwolić by coś ci się stało!
-Dlatego muszę wiedzieć co potrafię! Nie rozwijając się nie wiem co umiem i ktoś przez to zginie. Jak Dante! A na to nie pozwolę.-Powiedziała cicho,a jej oczy znów stały się szklane. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku,że i tak z nią nie wygram. Musiałbym zamknąć ją siłą w tym przeklętym domu,a za to na pewno by mnie znienawidziła.
-Niech będzie.-Warknąłem wściekły.-Jeszcze dziś się wszyscy dowiedzą.-Delaine kiwnęła lekko głową patrząc z zatęsknieniem na trumnę,którą powoli moi ludzie opuszczali w dół.
Wyjeżdżam dzisiaj nad morze,więc przez kolejne trzy dni nie będzie rozdziału :(
Wesołych świąt moi kochani!
Do przeczytania!
Słów:939
~Saszka5628~
<3 <3 <3
CZYTASZ
Nikomu Cię nie oddam! Jesteś Moja! [s.m]
WerewolfOna- 17-letnia Delaine McCann. Zadziorna,piękna brunetka o niebieskich oczach. Unikatowa biała alfa zbuntowanych. On-20-letni Shawn Mendes. Zaborczy,opiekuńczy,przystojny i dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i brązowych oczach. Alfa...