Miód krążący w jego żyłach w ogóle nie pomagał.
Młody syn wodza szedł przez ciemny las, ale nie pomyślał o tym, żeby użyć Piekła, aby oświetlić sobie drogę. Niejednokrotnie wpadł na wystające kamienie czy jakieś drzewo, jednak wciąż parł do przodu. Był pewien, że Savir już na niego czeka, bo przecież jego rozkazów się nie lekceważyło.
Sokolim wzrokiem obrzucił kotlinę w środku lasu zwaną Kruczym Urwiskiem. Przy jeziorze dostrzegł małą pochodnię wbitą w ziemię, a obok niej, na sporym głazie, siedział pochylony mężczyzna.
Czkawka ruszył w dół ścieżką.
- Cieszę się, że przyszedłeś - powiedział, gdy od wikinga dzieliło go kilka metrów. Savir podniósł przerażony, ale mimo wszystko, hardy wzrok na wojownika. Wstał powoli.
- Ty się nigdy nie cieszysz - odparował, bo sądził, że ten jeden raz może, skoro za niedługo i tak spotka się oko w oko z boginią Hel.
Haddock przechylił głowę w prawo.
- Prawda.
Następnie, jak gdyby nigdy nic, podszedł do niego i usiadł na chłodnej ziemi. Zza chmur wyłonił się srebrny księżyc, oświetlając polanę, tak że mogli ujrzeć własne odbicia w delikatnej toni jeziora. Savir przełknął ślinę, bo kątem oka zobaczył, że Czkawka zaczyna ostrzyć kamieniem podręczny sztylet.
- Po co to zrobiłeś?
Mężczyzna wydawał się co najmniej zdziwiony, bo chłopak nigdy nikogo o nic nie pytał przed egzekucją. Niepewnie popatrzył przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na mały kamień, sprawnie szlifujący tępą krawędź sztyletu.
- Jak mówiłem, sprzeciwiła nam się, gdy chcieliśmy razem z Tyrem ukarać małego niewolnika. Podeszła do nas, zaczęła krzyczeć i wyzywać, więc postanowiłem wymierzyć jej karę - Chociaż w godzinie swojej śmierci chciał być szczery i niczego nie zatajać przed Czkawką - Dodatkowo była mała, ładna. Takiej nigdy nie przeleciałem - zaśmiał się, czego od razu pożałował, bo dosłownie w nanosekundzie brunet skoczył na niego, przewracając go na ziemię. Błyskawicznie przystawił mu trzymamy sztylet do szyi, napierając na jego klatkę piersiową ciężarem całego ciała, co skutecznie go unieruchomiło.
Savir spojrzał w jego oczy i pierwszy raz w życiu się bał.
To było spojrzenie prawdziwego demona.
Haddock ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, przysunął twarz do twarzy wikinga, że ten aż odwracał głowę, żeby tylko nie patrzeć w te ziejące pustką i rozpaczą zielone oczy.
Po chwili się wyprostował, ale nie zszedł z mężczyzny. Wiedział, że teraz zacznie się jego zabawa.
- Mógłbym ci najpierw wydłubać oczy, którymi na samym początku na nią popatrzyłeś, ale wolę, żebyś widział całe swoje ciało, gdy z tobą skończę. Pasuje ci to?
Nie dał mu nawet chwili na odpowiedź, bo od razu odciął mu prawą rękę. Savir zaczął wrzeszczeć z bólu, a krew trysnęła na wszystkie strony. Kilka kropel spadło nawet na twarz Czkawki. Otarł je bez wyrazu.
- Będę musiał prać całe ubranie - powiedział, patrząc jak wiking przyciska do piersi kikut, chcąc jakkolwiek zmniejszyć okropny ból. Syn wodza wstał, żeby przywiązać wijącego się po ziemi czarnowłosego, aby nie wiercił mu się w dalszej części tortur.
Każdą z kończyn przywiązał mocno do czterech drzew. Miał idealne płótno.
- Mogłem tak zrobić od razu - wyszeptał pod nosem - To co następne? - zapytał, biorąc w lewą dłoń Piekło. Podrzucił broń w powietrzu, po czym ją podpalił.
Savir otworzył oczy szeroko; nie przestawał krzyczeć, lecz z wiadomej reguły, nie błagał o litość.
- A tak, już wiem - mruknął i wbił ostrze miecza w przyrodzenie mężczyzny - Tutaj, prawda?
Krzyk przerodził się we wrzask. Wiking rzucał się, brocząc we własnej krwi, jednak miał ograniczone ruchy przez skrępowane ciało. Łzy płynęły po jego twarzy, ale nie robiły na Czkawce żadnego wrażenia. W zasadzie patrząc na cierpiącego wojownika, nawet się nudził.
Usiadł na ziemi i przyglądał się jak z mężczyzny powoli ulatuje życie. Niestety, Savir wycierpiał zdecydowanie za mało, co zmusiło młodego Haddocka do wstania i wyjęcia Piekła z ciała ofiary. Niedbale wytarł krew o spodnie.
- Teraz to już chyba będzie jak leci, nie?
Wyjął dwa podręczne sztylety z cholewek butów, jeden z naramiennika, a jeszcze dwa zza paska. Nie zapomniał też o tym, który leżał obok wikinga. Jakby na oślep, zaczął wbijać je w poszczególne części ciała czarnowłosego, dopiero po sekundzie rozorywając nimi ciało byłego Huligana.
Savir jawił się teraz jako prawdziwe, masakryczne i zdecydowanie krwawe arcydzieło, wyjęte spod demonicznej ręki Czkawki.
Mężczyzna nie miał już siły, by krzyczeć. Tracił przytomność, ale brunet dbał, żeby mężczyzna nie zasypiał. Jeszcze nie.
- To i tak nie jest nawet połowa tego bólu i upokorzenia, co musiała przeżyć ta dziewczynka - powiedział twardym tonem, nachylając się nad bliskim trupem - Masz nauczkę na całe życie. A raczej na kilka sekund. Pamiętaj, nawet w zaświatach, że to ja zgotowałem ci piekło na ziemi. Krótkie, ale równie skuteczne.
- Obyś zdechł - warknął wiking, oddychając ciężko.
Brunet wyprostował się, otworzył fiolkę z gazem Zębiroga. Zielony dym otoczył przywiązanego Savira i ciągnął się za powoli odchodzącym wojownikiem.
- Ale ty pierwszy.
Czkawka podpalił gaz.
jak wam się podoba demoniczny morderca hiccy?
mi bardzo xDDD
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanfictionBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...