Tak, jak podejrzewał, jego drużyna siedziała na klifie, rozkoszując się wolnym przedpołudniem w ciepłych promieniach słońca.
- Oho, kroi się robota – powiedział Mieczyk, wypatrzywszy Czkawkę z daleka. Po samym sposobie chodzenia wiedział, że ich przywódca otrzymał rozkaz, a oni robotę do wykonania.
- Nie – jęknął Sączysmark, który zamknął jeszcze na siłę powieki, aby postarać się wyłapać tyle wolnej chwili, ile mógł, zanim brunet na dobre pojawi się w zasięgu i będą musieli iść. Po kilku sekundach nie czuł już przyjemnego ciepła na twarzy, więc otworzył oczy i rzucił Haddock'owi błagalne spojrzenie.
- Robota czeka – powiedział, nieznoszącym sprzeciwu głosem, od którego wszyscy od razu zebrali się z ziemi i stanęli gotowi do wykonania zadania.
Czkawka bez słowa ruszył w drogę powrotną, a wikingowie podreptali za nim jak cienie.
- Co mamy? – zapytała Szpadka, zrównując się z chłopakiem.
- Kilkanaście dzieci od niewolników i kilka najmłodszych z rodzin Wandali, po jednym na rodzinę – wyrecytował cel ich rozkazu – Zgonić na plac.
Wszyscy popatrzyli po sobie z lekkim szokiem i przerażeniem, nawet nie chcąc za bardzo myśleć, na jaki chory pomysł wpadł Stoik tym razem. Ale mimo wszystko, przyjęli kamienne wyrazy twarzy, tak jak ich wódz, i bez zająknięcia ruszyli w stronę osady. Musieli działać zgodnie z wolą Ważkiego, bo przez niesubordynację równie dobrze mogli już pożegnać się z życiem i tylko czekać, aż ich ciała będą gnić na dnie oceanu.
Czkawka czekał na placu obok studni, aż wykonają jego polecenie. Nie miał ochoty wchodzić między ludzi, patrzeć na ich zapłakane twarzy, wysłuchiwać błagań, lamentu albo gróźb w stronę jego ojca i całego rodu Haddock'ów.
Czy to była jego wina? Oczywiście, że nie. Wykonywał rozkazy ojca, bo sam mógł dostać się pod topór. Tutaj nie było miejsca na więzy krwi i rodzinę. Tutaj umierał każdy, kto się sprzeciwiał. Bez wyjątku.
Po upływie pięciu minut miał przed sobą grupkę dwudziestu dzieci w różnym wieku, ale nie starszych niż dziesięć lat i nie młodszych niż trzy. Małe dziewczynki i chłopcy ze strachem patrzyli na twarz Czkawki, który przyglądał im się przez moment, żeby potem machnąć ręką na członków swojej drużyny i ruszyć w stronę lasu. Wikingowie posłusznie popchnęli dzieciaki za brunetem.
Towarzyszył temu przerażający, niemy akompaniament. Wszyscy, którzy widzieli zaistniałą sytuację, bez słowa podążali wzrokiem za odchodzącymi dziećmi, łzy leciały im z oczu, ale nie odezwali się, bo doskonale wiedzieli, jak to mogło się skończyć. Okrutny korowód odprowadziły ostatnie spojrzenia, zanim nie zniknęli w ciemnej gęstwinie i dopiero wtedy po wyspie Berk rozniósł się bolesny, rozdzierający duszę szloch i krzyk.
Gdy dotarli na skraj północnych pól, Czkawka się zatrzymał.
- Macie tą linę, nie? – spytał, a Śledzik pośpiesznie kiwnął głową – W porządku. Związać wszystkich osobno, ale w jednym ciągu.
Młodzi wojownicy spojrzeli po sobie i powoli zaczęli przystępować do pracy, ale w końcu Thorston nie wytrzymała i rzuciła trzymanym sznurkiem o ziemię.
- Co ty odwalasz?! – krzyknęła, podchodząc do Haddock'a. Mieczyk złapał ją za nadgarstek, chcąc zatrzymać siostrę, bo spodziewał się, że syn wodza może nawet coś jej zrobić, gdy będzie się sprzeciwiać. Szpadka jednak nic sobie z tego nie robiła i wyszarpnęła rękę, stając z brunetem oko w oko, tak blisko, że niemal stykali się nosami.
Czkawka wytrzymał jej poważne spojrzenie, nie odzywając się.
- A co myślisz, że robię? – zapytał po kilku sekundach ciszy. Wszyscy w napięciu obserwowali zaistniałą wymianę zdań pomiędzy dwójką wikingów.
- Myślę, że zupełnie ci już padło na mózg! – wykrzyczała, w ogóle mając w poważaniu to, co się może z nią stać po takim akcie samowoli. Było jej to obojętne czy umrze, czy nie. Życie na takiej wyspie samo w sobie było już śmiercią – Kolejny chory pomysł twojego ojca, który wykonujesz bez mrugnięcia okiem! Co z tobą jest nie tak? Dlaczego nie możesz się mu choć raz sprzeciwić? To są jeszcze, dzieci, do cholery!
- Wcześniej nie przeszkadzało ci, że zabijałaś dzieci, starców czy kogokolwiek – odparował, wyprutym z emocji głosem, podczas kiedy blondynka wręcz od nich kipiała.
- Ale teraz mnie obchodzi po tym, co przeszliśmy na Wyspie Niebieskiego Oleandra. Doskonale widziałeś do czego posunęli się ludzie w akcie zemsty za czyny twojego ojca. A poza tym to mam już po dziurki w nosie tego waszego terroru i chęci zabijania wszystkiego, co się rusza – wyrzuciła, a łzy stanęły w jej niebieskim spojrzeniu – Ile to jeszcze będzie trwało? Ta walka z własnymi ludźmi, bezustanna śmierć i krew? Jak długo jeszcze to wszystko wytrzyma, taki system? Aż Stoik zabije wszystkich ludzi, którzy mu się sprzeciwią? W takim razie powinien unicestwić cały świat, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie tolerował jego nienawiści do wszystkich i się sprzeciwi. Jak długo jeszcze zamierzasz ciągnąć tę farsę? Jesteś jedyną osobą, Czkawka, która może, jest w stanie i ma cholerne prawo oraz obowiązek, aby mu się postawić i obalić jego rządy! Jesteś jedynym potomkiem z rodu Haddock'ów, który może zakończyć to wszystko i zapanować nad Berk jako sprawiedliwy i dobry wódz – skończyła, oddychając ciężko, a po jej różowych policzkach płynęły słone łzy.
Wikingowie nie byli w stanie się nawet poruszyć, przez to, co się działo przed ich oczyma. Szpadka mówiąca o obaleniu rządów Stoika, podczas gdy sama działała z jego rozkazów - tego nie spodziewali się nawet w najbardziej szalonych snach.
- A, co jeśli będę taki sam?
- Jeśli tak, to powinieneś był zginąć osiem lat temu – warknęła, uderzając wskazującym palcem w klatkę piersiową chłopaka. To jedno zdanie sprawiło, że prawdziwy szok ozdobił jego oblicze – Ale nie zginąłeś, więc to najlepszy dowód na to, że nie jesteś taki jak on i że masz coś do zrobienia na tym cholernym świecie, rozumiesz? Weź w końcu odpowiedzialność za to, co się dzieje, Czkawka. Tylko ty możesz to zrobić – dodała cicho, spuszczając głowę i odchodząc na krok w tył.
Haddock w ciszy analizował to wszystko, co usłyszał. Spojrzał na stojącą grupę dzieci oraz swoją drużynę.
W ogóle nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić.
się podziało, co nie? szpadka ma wszystkiego dość i wreszcie mówi, co myśli, ale co na to czkawka? hihihih będzie się działo, serio, w najbliższych rozdziałach xDD
wrzucam tak na dobranoc!
laptop wrócił, więc lecę dalej z pisaniem wprzód! na dniach postaram się wystartować z nowym projektem :)
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanfictionBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...