TWENTY-THIRD CHAPTER: Thought

454 46 2
                                    

MARATON "WŚRÓD SMOCZEJ EGZYSTENCJI" - cz. 2


Po kilku dniach sensacja odnośnie walki Czkawki z Nocną Furią opadła, a chłopak mógł ponownie skupić się na pracy. Kolejne dostawy niewolników, trenowanie nowych rekrutów, przypadkowe egzekucje i słuszne w oczach Stoika wyroki - dzień, jak co dzień dla młodego Haddocka, który w wirze przeróżnych zadań prawie w ogóle zapomniał, że kilka dni wcześniej walczył ze smokiem i stracił nogę. I że gdzieś w lesie Astrid prawdopodobnie nadal żyje.

Nie miał czasu na nic, a krótkie spotkania z "przyjaciółmi" były jedynymi chwilami, kiedy mógł po prostu odpocząć. 

Stoik był niebywale dumny, że jego Berk tak sprawnie się rozwija i buduje swoją niezaprzeczalną potęgę. Dzięki przygodzie syna jeszcze bardziej wzmocnił pozycję pośród innych wysp, chwaląc się, że jego najlepszy wojownik stoczył bój z najgroźniejszym smokiem, nie mając praktycznie żadnej broni oraz że w bitwie tej stracił nogę, ale zdołał skutecznie okaleczyć bestię. 

Huliganie świętowali, kiedy tylko mogli, a z tej radości napadali na jeszcze więcej mniejszych wysepek, plądrując, kradnąc i niszcząc do cna. 

Czkawka nie uczestniczył w tych eskapadach, gdyż coraz więcej czasu spędzał na arenie, trenując młodych wikingów, aby mogli być wprawieni w walce zupełnie jak on.

Chłopak westchnął, patrząc jak chłopcy nie dają sobie rady z przebiegnięciem dwudziestego kółka wokół areny. Niespodziewanie na dziedziniec wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Sączysmark.

- No? - zapytał brunet, wiedząc, że Jorgenson ma zapewne bardzo ciekawe informacje, przez co się szczerzy, jakby zobaczył swój wielki, złoty pomnik.

- Twój ojciec wysyła nas ze specjalną misją - powiedział na wstępie, urywając w połowie zdania, żeby przyciągnąć jeszcze bardziej uwagę młodego Haddocka - Mamy płynąć na Samir, żeby wyrównać rachunki nie dotrzymania umowy sojuszu pomiędzy naszymi wyspami.

Czkawka prawie zapomniał, co łączyło Berk z Samir.

- O co dokładnie chodziło?

- Smok użarł ci nogę, czy kawałek mózgu? - zaśmiał się Sączysmark, a widząc uniesioną brew chłopaka do góry, od razu dokończył - No chodziło przecież o ten twój niedoszły ślub z córką wodza Samir. Miał ją przysłać i przypłynąć, żeby wszystko podpisać, a tutaj minął już ponad tydzień i kicha. Twój ojciec się nieźle wściekł i kazał wysłać naszą drużynę, żeby ich nauczyć, że nas nie warto wystawiać do wiatru. Czyli w skrócie, mamy wpaść, zabić kogo popadnie, zabrać co się da i do domu! - wykrzyczał, zadowolony na myśl o kolejnym bezmyślnym wyładowaniu gniewu na niewinnych ludziach.

Brunet patrzył się na czarnowłosego przez kilka sekund.

- Nie chce mi się.

Smark ponownie zachichotał.

- Twój ojciec to przewidział, dlatego mianował cię przywódcą tej eskapady. Rozkaz odgórny, który musisz wypełnić, no i chciał, żebyś się trochę zabawił, bo za dużo czasu spędzasz na arenie.

- Przecież pracuję - odparł, rzucając okiem na ćwiczących młodych wikingów - I ja się nie bawię.

- Tak, tak, wiem, ale już dawno nie mieliśmy jakiegoś takiego wypadu. No nie daj się prosić, bo bliźniaki już wymyśliły, że w drodze powrotnej skoczymy sobie na kilka dni na Wyspę Niebieskiego Oleandra - Wojownikowi oczy zaświeciły się na samo wspomnienie tejże wyspy i dobrego miodu, jaki tam mają - Panienki i najlepszy miód. Czego chcieć więcej?

- Może spokoju?

Sączysmark fuknął pod nosem.

- Od kiedy ty się stałeś taki, taki beznadziejny, co?

Czkawka wzruszył ramionami, odchodząc do biegających w kółko chłopaków. Nie miał zamiaru droczyć się z Jorgensonem.

- Zastanowię się - rzucił jeszcze przez ramię, żeby wiking nie zaczął się go czepiać jeszcze bardziej, tak samo, jak było to z Astrid i "wzięciem" jej sobie do chaty.

Brunet zatrzymał się gwałtownie przez tę myśl.

Astrid.

czkawka bawi się w coacha, a ja nie mam pomysłu na ten mały fragment przed dalszą fabułą (która jest zaplanowana), więc pisze co popadnie, dając się ponieść dziwnej pomonsterowej wenie i czekając, aż wreszcie uda mi się przejść do konkretnej akcji xd

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

czkawka bawi się w coacha, a ja nie mam pomysłu na ten mały fragment przed dalszą fabułą (która jest zaplanowana), więc pisze co popadnie, dając się ponieść dziwnej pomonsterowej wenie i czekając, aż wreszcie uda mi się przejść do konkretnej akcji xd

przepraszam za te mniej ważne rozdziały, ale mimo tego spokoju w nich, także one są niezmiernie ważne w dalszym rozwijaniu się fabuły, bo ukryte drobne kawałeczki są niezwykle istotne... dobra to nie ma sensu, ale wezmę się za kolejny rozdział, bo prawdopodobnie na maraton złoży się 5 rozdziałów? (naprawdę bym chciała, ale jak zawsze, zobaczymy jak wyjdzie w praniu)

na razie jeszcze zeedytuje poprzedni rozdział, żeby dać ładną wstawkę odnośnie maratonu xd

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz