– Musiałeś go zabić?
Stoik po wysłuchaniu wszystkich informacji odnośnie planowanego ataku na Berk, przeczesał palcami długą, rudą brodę, wlepiając w syna przenikliwy wzrok. Mało go obchodziło życie kupca, który postanowił być marionetką w rękach osób od niego mądrzejszych, które w istocie były jednak głupie, skoro chciały wykorzystać sposobność i spróbować wstępnie zaatakować wyspę należącą do Ważkiego.
Wódz chciał po prosu sprawdzić jak zareaguje jego dziecko.
O ile w ogóle zareaguje.
– "Wszelkie zagrożenie trzeba tępić" – odparł chłodno, przypominając ojcu jego własne słowa.
Wprawdzie powiedziawszy Stoik nie spodziewał się niczego innego. Czkawka od ponad ośmiu lat zachowywał się tak samo, tak samo bezuczuciowo i bez wyrazy, że rudobrody już nawet nie oczekiwał, że kiedykolwiek coś się zmieni.
Położył wielką dłoń na ramieniu chłopaka.
– Jutro przybywa nowa dostawa niewolników, więc mam nadzieję, że odpowiednio się nimi zajmiesz – powiedział, nie komentując poprzedniej odpowiedzi bruneta – A jeśli chodzi o to żelastwo, to wszystko wyrzucimy do morza, a Omarom wyślemy list z trupem, jako pamiątkę kończącą naszą współpracę. Myślę, że nie wyrzuciłeś ciała?
– Jeszcze nie.
– Świetnie – Stoik klasnął w dłonie – Powiedz bliźniętom, aby go przygotowały, a razem z Sączysmarkiem pozbądźcie się towaru. Zrozumiano?
Czkawka przytaknął tylko skinieniem głowy i odszedł w swoją stronę.
Minął grupkę wikingów ze związanym Wiadrem, którego prowadzili w stronę lasu. Nie odwrócił wzroku, kiedy napotkał przerażone, wypełnione łzami spojrzenie rybaka. Mężczyzna wiedział, że idzie na śmierć, lecz w tym momencie wolałby, aby ktokolwiek wbił mu miecz w serce, gdyż utrata życia w Ciemnym Dole była możliwie najgorszym sposobem.
Związany człowiek zostawał zrzucony w głęboką przepaść i czekał aż jego osobą zainteresuje się Szeptozgon. Smok nie zabijał jednak swej ofiary od razu, lecz odgryzał poszczególne fragmenty ciała, najczęściej zaczynając od nóg. Tym samym powoli i skutecznie torturował swoją ofiarę, doprowadzając do stanu, gdzie już tylko ratunek byłby gorszą karą niż śmierć.
Brunet na powrót skupił zielone spojrzenie na ścieżce, chcąc jak najszybciej znaleźć młodych wikingów, by mogli wykonać powierzone im zadanie. Zależało mu na czasie, gdyż jeszcze przed zachodem słońca chciał się wybrać na długi spacer nad klify.
Bliźnięta znalazł w dokach, gdzie przed czujny okiem wodza, rzucały do kurczaka sztyletami. Zwierzę wciąż żyło, choć miało na ciele kilka głębokich ran, z których sączyła się krew.
– Celuj wyżej, siostra – poinstruował dziewczynę Mieczyk, obserwując jak rzucone ostrze, idealnie zatapia się w głowie kurczaka. Szpadka wydała się z siebie okrzyk radości, przybijając piątkę z bratem.
– Ojciec coś wam na ten temat mówił – usłyszeli za sobą głos bruneta i natychmiast podskoczyli w górę, próbując nawzajem się za sobą ukryć. Nerwowo odrzucili zakrwawione noże, skupiając przerażone spojrzenie na zielonookim. Mimo, iż byli we dwójkę, bali się Czkawki, bo choć nigdy ich nie uderzył, wiedzieli do czego był zdolny.
– Nie zabijaj nas – wypaliła Szpadka, gestykulując dłońmi – To był jego pomysł.
– Co? Teraz na mnie wszystko zrzucasz?! – wydarł się Mieczyk, odsuwając się od siostry – Wyrzekam się ciebie!
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
Fiksi PenggemarBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...