NINTH CHAPTER: Wedlock

664 65 20
                                    

Czkawka spacerował po lesie przy świetle księżyca.

Pulsujący ból znikał z każdym krokiem, a jego wnętrze pozostawało nieustannie puste. Choć powinien szaleć od emocji, nic takiego nie miało miejsca. Miał wrażenie, że wiejący wiatr dociera nie tylko pod warstwę jego ubrań, ale również do samej duszy, przewiewając ją na wylot, nie napotkawszy niczego na swojej drodze. Jego umysł też pozostawał wolny od jakichkolwiek myśli, które powinny kłębić się w jego głowie, gdy tylko opuścił dom. Jednak tu tak samo było spokojnie, przeraźliwie zimno. Przez chwilę pomyślał, że gdyby wyrwał sobie serce, również nic by nie poczuł.

I w zasadzie tak było.

Mimo, iż nie obchodziło go nic, ani nikt, nie chciał tego małżeństwa. Mimo, iż nie przejmował się uczuciami innych, nie chciał niszczyć tej dziewczynie życia. Bo związek z nim oznaczał zniszczenie i śmierć.

Niestety nie mógł walczyć z przeznaczeniem i ojcem. Musiał się zgodzić.

Usiadł przy jeziorze nad Kruczym Urwiskiem i wpatrywał się w błyszczącą wodną powłokę. Widział swoje odbicie – zwykły chłopak bez jakichkolwiek emocji na zewnątrz i wewnątrz. Nie wiedział, jak ktoś taki jak on, miałby w przyszłości panować nad Berk, gdyż było pewnym, że przejmie władzę po Stoiku. Był w końcu jego jedynym synem i jedynym potomkiem rodu Haddocków.

Rzucił małym kamykiem w toń, a ona rozproszyła się w jednej sekundzie.

Czkawka chciał, żeby z jego rzeczywistą formą stało się podobnie.


Rankiem, gdy wybierał się do Pyskacza, zauważył biegnącego w jego stronę Śledzika.

- Płyniesz z nami? – zapytał blondyn prosto z mostu, opierając ręce na kolanach, aby złapać oddech. Czkawka spojrzał na niego pytająco, niemo żądając szerszych wyjaśnień – Twój ojciec pozwolił nam połapać przypadkowych niewolników na pobliskich wyspach, bo praktycznie połowa ostatniej dostawy padła. Ciężko w tych czasach o porządną siłę roboczą, nie? – zaśmiał się, a brunet pokiwał głową.

- Płyńcie sami – odparł, zaskakując Ingermana, ponieważ ten był pewien, że syn wodza zechce im towarzyszyć i tym samym będzie solidnym wsparciem, gdyby coś poszło nie tak – Obiecałem Pyskaczowi, że do niego wpadnę.

Po czym wyminął zdziwionego wikinga i skierował się do kuźni. Gdy wchodził, uderzył go zapach gotowanego miodu i baraniny. Młody Haddock podszedł do Gbura, który grzebał prętem przy piecu.

- Jakaś specjalna okazja?

- Nie – machnął ręką na powitanie – Tak tylko chciałem się zrelaksować, a skoro też tu jesteś, to możesz się zrelaksować ze mną i przy okazji pomożesz mi usprawnić projekt jednej maszyny.

- Jak chcesz – wzruszył obojętnie ramionami, dorzucając drewna do paleniska.

Pyskacz westchnął przeciągle, ale nie skomentował jego zachowania. W głębi duszy i tak się cieszył, że Czkawka mimo wszystko spełnił jego prośbę i przyszedł. Choć najbardziej chciał, aby wszystko wróciło do starej formy, starał się nie narzekać. Zawsze przecież istniało ryzyko, że brunet nie przeżyłby tego pamiętnego dnia, więc Gbur wolał mieć go takiego, ale przynajmniej żywego.

Gdy stwierdził, że mięso jest już wystarczająco miękkie, wyłożył je na dwa gliniane talerze i jeden podał chłopakowi. Haddock natomiast ostrożnie przelał ciepły miód do kufli, tak aby zbytnio nie spienić trunku przy wlewaniu. Usiedli wspólnie przy stole.

- A więc małżeństwo, co?

Czkawka w pierwszym momencie zakrztusił się kawałkiem baraniny i musiał niestety ją wypluć, aby się nie zabić. Spojrzał na Pyskacza, kaszląc głośno i starając się, aby łzy nie pociekły mu po twarzy. Kowal tylko wzruszył ramionami, jakby to nie było oczywiste, że zawsze mówi wszystko od razu, nie owijając w bawełnę. Poklepał go dużą dłonią po plecach, widząc jak jego były uczeń nie może sobie poradzić z uporczywym kaszlem.

- Ojciec ci mówił? – zapytał Haddock, gdy odzyskał panowanie nad własnym głosem i ciałem. Obficie popił miodem resztki jedzenia, oddychając z ulgą.

- Byłem przy niektórych rozmowach, więc co nie co wiem, ale domyśliłem się, że oto chodzi, bo Stoik cały czas chodził zadowolony i ględził, że bez napadu dostanie świeżutką wyspę – wytłumaczył Pyskacz, przecierając dłonią usta i wąsy, by pozbyć się tłustych śladów po mięsie – No, więc twoje myśli to?

- Nic – odparł od razu, odchylając się do tyłu na drewnianym krześle. Zmierzwił niesforne włosy dłońmi, prychając pod nosem – Nie chcę tego małżeństwa, po prostu.

- Ale?

- Ale nie mogę się sprzeciwić ojcu, ta dam – dokończył za niego, uderzając rękami o blat stołu. Naczynia nieznacznie się poruszyły, na co kowal uniósł lekko brwi – Nie pomożesz mi?

Gbur poklepał się po brzuchu, rzucając spojrzenie w stronę domu wodza, potem przenosząc je na Czkawkę. W oczach miał coś, co było wystarczającą odpowiedzią.

- Dobrze wiesz, że jeśli chodzi o nową wyspę z nowymi mieszkańcami, całkiem mu posłuszną bez jakiegokolwiek trudu, nie ma żadnych szans, aby zmienił zdanie – powiedział blondwłosy, bawiąc się swoimi długimi wąsami, zaplecionymi w dwa pokaźne warkocze. Brunet spuścił głowę, niechętnie przyznając mu rację – Data zaplanowana?

- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu – odparł, kładąc głowę na stole. Musiał się mocno powstrzymywać, aby w coś nie przywalić, choć z reguły nie wyżywał się na rzeczach martwych – Ojciec chce mieć wszystko jak najszybciej, bo ostatnia dostawa padła w połowie.

W myślach zapisał, że będzie musiał później poszukać Smarka.

- Przykro mi, chłopie – mruknął Pyskacz z wyraźnym smutkiem i brakiem możliwości na poprawę sytuacji chłopaka.

Haddock przez chwilę się nie odzywał, a tylko tępo patrzył przed siebie. Następnie przeniósł spojrzenie na przechodzących wikingów, którzy załatwiali różne rzeczy, by na końcu zatrzymać je na starym mistrzu.

- Tu nawet nie chodzi o mnie – odezwał się w końcu – Ale o tą dziewczynę. Doskonale wiesz jaki jestem. Czego ona może oczekiwać w przyszłości z kimś takim jak ja? Chyba tylko śmierci.

Pyskacz zamarł.

- Chyba nie zamierzasz jej zabić, prawda?

Ale Czkawka nie odpowiedział na to pytanie.

moje ciało niestety odmówiło posłuszeństwa i byłam zmuszona zasnąć już przed 18 xDDDD ale chyba tego mi było potrzeba, więc myślę, że nie będziecie źli za jeden dzień zwłoki :))) 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

moje ciało niestety odmówiło posłuszeństwa i byłam zmuszona zasnąć już przed 18 xDDDD ale chyba tego mi było potrzeba, więc myślę, że nie będziecie źli za jeden dzień zwłoki :))) 

Hiccy szykuje się na małżeństwo, czyż nie? xD

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz