FIFTY-SECOND CHAPTER: War

339 32 2
                                    

Nie wyglądało na to, że zachodzące słońce może przeszkodzić im w walce – wręcz przeciwnie. Zacięta walka trwała i trwała, można by powiedzieć, w najlepsze, a krew gęsto pokrywała ziemię, w którą nie nadążała już wsiąkać.

Czkawka umiejętnie przedzierał się w stronę doków, gdyż przeczuwał, że ojca powinien zastać właśnie tam. Tuż obok niego walczyła Szpadka, a kątem oka młody wojownik zauważył Sączysmarka, który dołączył do nich, o nic nie pytając, a tylko torując im przejście.

Suchy wiatr, od czasu do czasu, wdzierający się pomiędzy walczących zamiast odrywać ich od bezsensowej masakry, jeszcze bardziej do niej zachęcał, ocierając swoją niewidzialną dłonią spocone czoła wikingów.

Brunet ponownie zablokował uderzenie skierowane w jego stronę i bez większego wysiłku unieszkodliwił przeciwnika, który wydawał się nie być przystosowanym do takich sytuacji i aż tak brutalnych walk. Czkawka pomyślał przez chwilę, że świat i bogowie naprawdę mieli tupet, wciągając w swoje bezlitosne okowy ludzi, którzy nic nie wiedzieli o życiu, a chcieli je przeżyć, jak najlepiej umieli – nie tracić podczas nierównej, nikomu niepotrzebnej bitwy.

Po kilkunastu minutach udało im się przedrzeć na pomost, prowadzący prosto do portu i na plażę. Haddock już ze znacznej odległości zdołał wychwycić postać wodza Berk wśród całego tego bałaganu.

Odwrócił się szybko do tyłu, skinąwszy głową w stronę Thorston. Blondwłosa bez słowa szybko ogłuszyła rosłego wojownika i pobiegła tuż za Czkawką, osłaniając go z tyłu. Zauważyła, że podobną taktykę przyjął również Jorgenson, z czego była zadowolona, bo ciężko było dorównać w walce brunetowi, a nie miała zamiaru dać się zabić, chroniąc jego skórę.

Biegli przed siebie, starając się omijać wszystkich wrogich wikingów, albowiem nie chcieli wchodzić z nimi w pojedynek. Zależało im tylko na jak najszybszy dotarciu do wodza i zaprzestaniu tej, wyniszczającej obie strony, rzezi.

Czkawka zauważył Stoika, walczącego z wysokim szatynem, który ani na krok nie odstępował doświadczonemu w walce wojownikowi, jakim był Ważki. Zgrabnie odparowywał ciosy i sam atakował, gdy miał do tego sposobność. Wydawało się, jakby żaden z nich nie zamierzał odpuścić, ale też wiadomym było, że nie dadzą rady tak walczyć w nieskończoność.

W chwili, gdy obydwaj odsunęli się od siebie na znaczną odległość po wymianie ciosów, Czkawka postanowił skorzystać z okazji. Wysoki młodzieniec ruszył do ponownego ataku na wodza Berk, jednak zamiast z nim, skrzyżował miecz z płonącym mieczem bruneta, który niespodziewanie wskoczył pomiędzy nich. Zdziwienie pojawiło się na jego twarzy przez to, że młody wojownik pojawił się znikąd, a także przez jego niecodzienną broń.

Czkawka odepchnął go do tyłu i wyprostował się, sprawiając wrażenie, że nie ma najmniejszego zamiaru atakować ani się bronić. Szatyn przekrzywił głowę, nie ruszając się jednak, ale będąc gotowym do obrony w każdym momencie.

- Dosyć tego! – powiedział młody Haddock na tyle głośno, że usłyszeli go wszyscy wojownicy będący wokół nich. Zamarli od razu, a po nich także reszta wikingów, do których zaczęła docierać przerażająca cisza, która niespodziewanie osiadła na polu bitwy.

Czkawka zlustrował wzrokiem wojownika przed sobą, a także tych, którzy byli najbliżej, starając się oszacować, jakie straty odnieśli Huligani, ale także ludzie z Samir. Na końcu znów wrócił do chłopaka.

Szatyn wytrzymał jego twarde spojrzenie.

- Czego chcecie? – zapytał, co zebranych wprawiło w konsternację, ponieważ w przeciągu kilkudziesięciu minut bitwy, zdążyli zapomnieć, dlaczego w ogóle zaczęli się zabijać.

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz