SAMIR
Blondwłosa zostawiła szatyna przed ogromnymi drzwiami Twierdzy, pomimo protestów chłopaka.
- To mój stryj. Nie wygłupiaj się Taemir – uśmiechnęła się i zniknęła w mroku, jaki spowijał wejście do przestronnej sali, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Zrezygnowany usiadł na kamiennych stopniach, spoglądając na pracujących wikingów.
Astrid zauważyła Atora, który samotnie stał przy stole, studiując jakąś mapę.
- Astriś, jesteś! – zawołał radośnie, przez co dziewczynka skrzywiła się w duchu. Nie lubiła, gdy stryj ją tak nazywał, a co gorsza wyczuła w jego głosie pewien podstęp, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Wiesz, że nie znoszę, kiedy tak mówisz – rzuciła lekkim tonem, starając się brzmieć jak zazwyczaj, gdy rozmawiali. Bądź, co bądź mieli dobre stosunki, więc nie chciała, żeby śmierć jej ojca wszystko przekreśliła.
- No wiem, ale i tak to lubię – powiedział – Chodź tutaj. Powiedz mi, czy znasz lud, który mieszka na wyspie Berk?
Blondwłosa zamyśliła się, nachylając się nad mapą, aby sprawdzić czy pamięta położenie tej wyspy.
- Hmm, nie tak bardzo. Wydaje mi się, że kiedyś tam byłam z ojcem, ale to było dość dawno temu i nie pamiętam. Z tego, co wiem nie mamy z tą wyspą jakichkolwiek traktatów pokojowych, ani handlowych. Nie prowadzimy też wojny – wyrecytowała, siadając na stole – Chcesz więc zawiązać z nimi jakiś sojusz?
Ator zaśmiał się.
- Nigdy chyba nie zrozumiem, jak ty to robisz – pstryknął ją w nos – Owszem. Mam takie plany, bo w ostatnich latach Berk stała się potęgą na Północnym Archipelagu i chciałbym, aby Samir stała się równie potężna, dlatego zamierzam wydać cię za syna wodza Berk. Co ty na to?
Chwilę zajęło jej, aby wiadomość stryja w pełni do niej dotarła.
- Że co?! – krzyknęła, zeskakując z drewnianego blatu – Mam wyjść na syna wodza jakiejś Berk, bo tobie się umyślało, żeby Samir stała się potęgą?! Przecież sami możemy stać się potężni, bez niczyjej pomocy. Wystarczy ciężka i uczciwa praca, i wszystko stanie się możliwe!
- Uważaj na słowa! – warknął, unosząc pięść do góry. Astrid natychmiastowo nieznacznie się skuliła – Mówisz do wodza. A swoją drogą to ja jestem twoim opiekunem po śmierci Godryta, więc masz się mnie słuchać, zrozumiano?
Dziewczynka otworzyła usta ze zdziwienia, ale nic nie powiedziała, bo przysięgała posłuszeństwo ojcu i jego woli. Z coraz bardziej rosnącą nienawiścią patrzyła na złośliwy uśmieszek swojego stryja.
- Daj mi czas do namysłu.
- Tutaj nie masz nad czym się zastanawiać, moja droga – odparł wódz, biorąc do ręki sztylet, który niegdyś należał do jego brata i wbił go w mapę w miejscu gdzie zarysowana była linia wyspy o nazwie Berk – Kiedy mówię, co się ma z tobą stać, ty zgadasz się bez zająknięcia, wypełniając w ten sposób obowiązek wobec własnej wyspy i wodza. Powinnaś czuć się zaszczycona, że trzymam cię tak blisko królewskiej linii i że cokolwiek tutaj jeszcze znaczysz.
Astrid nie poznawała człowieka, który do niej mówił. Czy Ator był taki od początku, a tylko skutecznie ukrywał przed światem swoją demoniczną naturę?
- Ale ja...
- Żadnego ale! – wrzasnął – Za kilka dni poślubisz syna wodza Berk i tym sposobem zwiążemy obie wyspy najsilniejszym paktem. Zrozumiałaś?! – Ator wyprostował się dumnie, obrzucając ją spojrzeniem pełnym wyższości. Młoda Hofferson zagryzła zęby.
CZYTASZ
there was berk, when i was a boy || httyd
FanficBerk. Wspaniała wyspa otoczona lazurowym morzem z wieloma gatunkami wyśmienitych ryb w swoich głębinach. Pełna urodzajnych pól i lasów wypełnionych dorodną zwierzyną. Wolna od wszelkich klęsk, wojen i kataklizmów. Dumna, dostojna o niezwykłym kszta...