FORTIETH CHAPTER: Inherence

438 39 20
                                    

Czkawka długo zastanawiał się, czy powinien już wstać z łóżka. Albo czy jego ciało udźwignie to wszystko, co będzie musiał robić. Nie widział większego sensu w spędzaniu w chacie kolejnych dni, kiedy Gothi z pełnym przekonaniem stwierdziła, że kości się zrosły, a wszelkie siniaki i zadrapania praktycznie zupełnie zniknęły z jego ciała. Oczywiście oprócz blizn, które zostały, będąc jedynymi świadkami minionych wydarzeń.

Dlatego po upływie czwartego tygodnia, gdy Wyspa Niebieskiego Oleandra została doszczętnie zniszczona, Czkawka postanowił podnieść się z posłania i wyjść z domu.

W głównej izbie powitał go zdziwiony wzrok ojca.

- Nie wolisz jeszcze poleżeć? – zapytał Stoik, wnikliwie wpatrując się w syna. Nie powiedział tego na głos, ale miał wątpliwości czy Czkawka może swobodnie przechadzać się po wiosce, bo jasnym było, że jeszcze przez jakiś czas nie przydzieli go do żadnych zadań, a tym bardziej do jakiejkolwiek misji – Gothi...

- Wiesz, co mówiła – przerwał mu – Nie muszę już odpoczywać.

Wódz pokiwał głową, wiedząc, że i tak nie przekona bruneta. Sam nie dałby rady tak długo leżeć i nic nie robić, mimo iż przyjaciele Czkawki starali się mu dotrzymać towarzystwa i dbali o to, aby zbytnio mu się nudziło.

- W porządku. Skoro chcesz wyjść, śmiało. Ale pierwszy raz w życiu nie masz żadnych obowiązków.

- Tato...

- Nie – uciął rudobrody, biorąc do ręki swój hełm – To jedyny warunek jaki chcę być wypełnił, skoro już nie masz ochoty na spędzenie czasu w pokoju. Możesz się przejść do Pyskacza, ale żadnej pracy.

Młody wojownik nie odpowiedział, a tylko skinął głową. Stoik był pewien, że jego syn dotrzyma obietnicy.

- Dobrze – mruknął Haddock, kierując się do drzwi – Gotowy do wyjścia?

- Tak.

Wyszli razem z chaty. Przywitały ich ciepłe promienie słońca i lekki wiatr. Czkawka miał wrażenie, jakby upłynęły długie lata, od kiedy ostatnim razem był na zewnątrz i oddychał świeżym powietrzem.

Gdy zeszli na główny plac, wódz oddalił się do swoich obowiązków, a brunet nie mając lepszego pomysłu, pomaszerował do kuźni.

- Czkawka! – zawołał głośno Pyskacz, gdy zobaczył byłego czeladnika, jak wchodzi do jego drugiego domu – Nareszcie. Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

Gdyby mógł, najpewniej by się wtedy uśmiechnął.

- Gothi powiedziała, że nie muszę już leżeć, więc korzystam z okazji i spaceruję, nie musząc robić niczego innego – powiedział, przysiadając na blacie lady, do której zazwyczaj podchodzili Huligani, chcąc zakupić broń lub dać do naprawy. Wlepił wzrok w projekty kowala, wiszące na ścianie naprzeciwko wejścia do kuźni.

- Szczęściarz – mruknął wiking, a widząc czemu przygląda się brunet, kiwnął na papiery ręką – Chcesz zerknąć? Opracowałem kilka nowych maszyn, ale i tak miałem iść do ciebie, żebyś na nie spojrzał. Przynajmniej nie będziesz się nudził.

Chłopak niezauważalnie wzruszył ramionami i ściągnął wszystkie notatki ze ściany, rozsiadając się przy stole w kącie pomieszczenia. Zaraz wziął się do ich dogłębnej analizy, od razu nanosząc dodatkowe poprawki.

Pyskacz przez chwilę przypatrywał się młodemu Haddock'owi, zastanawiając się, dlaczego los był dla Czkawki tak bardzo okrutny.

Po kilku godzinach pracy wszystkie projekty zostały przejrzane i dogłębnie zbadane przez bruneta. Posegregował je według kilku kategorii, żeby łatwiej można się było w nich połapać. Po wszystkim posprzątał swoje stanowisko i podszedł do Gbura, który powoli naprawiał swoją ulubioną kuszę.

- Będę już szedł. Przejrzałem wszystko i poprawiłem. Jeśli chcesz, możemy o nich pogadać, ale to dopiero jutro.

- Nie ma sprawy, Czkawka – odparł, uśmiechając się szeroko – Dzięki, że chciałeś na nie zajrzeć.

- Daj mi znać, gdybyś jeszcze czegoś potrzebował.

- Jasne.

Wojownik spojrzał w niebo, wychodząc z kuźni. Powoli się zmierzchało, ale nie chciał jeszcze wracać do domu.

Spokojnym krokiem skierował się w stronę lasu.

Krążąc wśród znajomych drzew i leśnych ścieżek, niespodziewanie pomyślał o Astrid i o tym czy sobie jakoś radzi. Nie był pewny czy dziewczynka jeszcze żyje, ale nie miał też chęci, żeby to sprawdzać.

Zapewniał siebie i ją, że już nigdy więcej się nie spotkają.

Zatrzymał się i westchnął.

- Mimo, że w ostatnim czasie tyle się zdarzyło – powiedział do siebie – Wciąż jestem taki sam.

I byłoby to prawdą, gdyby nie istotny fakt.

Chłopak nagle się odwrócił, wyczuwając czyjąś obecność za swoimi plecami.

Czarny jak smoła smok siedział na gałęzi i wpatrywał się w niego z niezwykłą czujnością i zaciekawieniem, a Czkawka stał tam niewzruszony, mając jednak świadomość, że jeden zły ruch może kosztować go życie, które jeszcze tak nie dawno chciał stracić.

Beznadziejność swojego położenia uzmysłowił sobie jednak dopiero, gdy spostrzegł, że nie ma przy sobie Piekła, a Nocna Furia niebezpiecznie obnażyła swoje białe zębiska.

Beznadziejność swojego położenia uzmysłowił sobie jednak dopiero, gdy spostrzegł, że nie ma przy sobie Piekła, a Nocna Furia niebezpiecznie obnażyła swoje białe zębiska

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

no to mamy kolejne spotkanie niespodziewane czkawki z nocną furią, ale no cóż, ten chłop nie może mieć za łatwo w życiu xD


a co do astrid, to spokojnie. nie spotkają się w najbliższym czasie, ale nie musicie się o nią bać. legenda głosi, że as bawi się w tarzana i nawet nieźle jej to wychodzi, więc jakby, co to żyje i ma się dobrze xDD

there was berk, when i was a boy || httydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz